To nie zmierzch, to początek

"Zmierzch" - reż: Mariusz Grzegorzek - Teatr Studyjny PWSFTv i T w Łodzi

Studenci IV roku PWSFTViT mieli dużo szczęścia, bowiem nowy sezon w Teatrze Studyjnym mogli rozpocząć grając w przedstawieniu wyreżyserowanym przez dobrego, doświadczonego reżysera. Mariusz Grzegorzek wziął na warsztat "Zmierzch" Izaaka Babla - tekst niełatwy, pełen silnych emocji, rozedrgania, wymagający od aktorów sporego zaangażowania. Spektakl jest doskonałym przykładem tego, jak ważne jest, by w teatrze współgrały wszystkie elementy.

Praca nad tekstem nie była łatwa. „To ćwiczenie na wyobraźnię duchową aktorów, ćwiczenie, które stawia pytanie - co mogę wydobyć z siebie dla granej przeze mnie postaci. To dla młodych aktorów przejście przez swoisty poligon doświadczalny. Interesuje nas potęga wyobraźni, powołanie do życia różnych bytów, relacji międzyludzkich i napięć. A w efekcie - oderwana od utartych konwencji teatralnych metarzeczywistość” - mówi o pracy ze studentami Mariusz Grzegorzek. Reżyser postawił sobie ambitne cele, które udało mu się osiągnąć, choć nie w stu procentach.  

W tym przypadku możemy mówić o doskonale wyreżyserowanym przedstawieniu, w którym zachwycają rozwiązania inscenizacyjne, a prostota scenografii wyzwala istotę wypowiadanych słów. Nic dziwnego, Mariusz Grzegorzek jest bowiem doświadczonym reżyserem, który kilka ostatnich sezonów poświęcił m.in. na zgłębianie i przenoszenie w polskie realia teksów kanadyjskiej dramatopisarki Judith Thompson (w oparciu o jej teksty wyreżyserował 2 przedstawienia teatralne: „Lew na ulicy” i „Habitat” oraz film „Jestem twój”). Niestety spektakl nie jest doskonały, a to za sprawą gry aktorskiej, która pozostawia wiele do życzenia. Młodzi ludzie, będący u progu swojej kariery zawodowej, mają prawo do popełniania błędów, czeka ich jeszcze sporo pracy. Nadekspresywne, zewnętrze aktorstwo burzy harmonię spektaklu, za mało tu skupienia. Po kilkudziesięciu minutach krzyk, który jest dominującym środkiem wyrazu, po prostu męczy. Można odnieść wrażenie, że zamiast dobrze skonstruowanego przedstawienia (którym w istocie „Zmierzch” Grzegorzka jest) oglądamy serię ćwiczeń aktorskich.  

Jednak w zatopionym w mroku, monochromatycznym przedstawieniu są sceny, które naprawdę zapadają w pamięć. Modły w bożnicy, która powinna być miejscem skupienia, zamieniają się w targ, gdzie ponad wartościami duchowymi stawia się handel, załatwianie interesów i plotki. To tu jeden z synów starego Mendla Krzyka (Andrzej Niemyt) dowiaduje się, że jego ojciec zakochany w młodej dziewczynie postanowił sprzedać cały ich majątek i ruszyć z nią w podróż do Besarabii. Na uwagę zasługuje świetnie zrealizowana scena walki miedzy Mendlem, a jego rozwścieczonymi synami - Benią (Marcin Włodarski) oraz Lowką (Marek Nędza). Gospodarz, który wcześniej prowadził rządy silnej ręki, ulega przewadze liczebnej i fizycznej synów, którzy przejmują zarządzanie majątkiem, wypędzając bezradnego, upokorzonego ojca do jego ciężarnej wybranki Marusi (Anna Sandowicz).  

Twórcom spektaklu udało się oddać atmosferę panującą na początku XX wieku w znajdującej się na przedmieściach Odessy Mołdawiance. Pozostali wierni duchowi tekstu Babla, choć reżyser dokonał pewnych skrótów w tekście (usunął m.in. chór ślepców). Zmiany scenografii dokonywały się na naszych oczach (charakterystyczne dla spektakli Grzegorzka), przedstawienie składało się bowiem z serii scen budujących niezwykłą atmosferę małej miejscowości, która rządzi się swoimi prawami. Dużą rolę odegrało tu doskonałe operowanie światłem (zasługa reżysera świateł Szymona Lenkowskiego), które wydobywało z mroku kolejne elementy magicznego świata rosyjskich Żydów.  

Znamienne były słowa Dziekana Wydziału Aktorskiego i wybitnego aktora Bronisława Wrocławskiego, który po zakończonym przedstawieniu przemawiał do studentów mówiąc, że „Zmierzch” - wbrew tytułowi - nie jest końcem, lecz początkiem ich długiej drogi. Jeśli młodzi aktorzy wezmą sobie te słowa do serca, być może uda im się wypracować warsztat porównywalny z tym, jakim dysponuje Wrocławski. Byliby z tego zadowoleni nie tylko studenci PWSFTViT, ale przede wszystkim widzowie.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
6 października 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...