To życie wraca, trwa i będzie trwać

rozmowa z Januszem Makuchem, dyrektorem Festiwalu Kultury Żydowskiej

"Ten festiwal wyrasta z duchowego dziedzictwa również tych 6 milionów Żydów, którzy żyli w Polsce, w Europie i tu zostali zamordowani. Z tej duchowości również ja czerpię swoją siłę" - o 21. Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie opowiada Janusz Makuch,

Wszyscy narzekają na kryzys, na brak pieniędzy, a program festiwalu, jak co roku, imponujący...

Narzekają? Niemożliwe! Przecież w naszym kraju jest jak w raju! A mówiąc serio: oczywiście, że jest trudno, wciąż jeszcze zdobywam brakujące pieniądze. Ale też byłoby ogromną niewdzięcznością, wręcz bezczelnością z mojej strony, gdybym w dzisiejszej sytuacji narzekał. Przecież to oczywiste, że kryzys finansowy odczuwamy na każdym kroku, ale z pokorą - mimo wszystko, bo to przecież Kraków! - staramy się zrobić maksymalnie ciekawy festiwal. Powinniśmy go zbilansować podobnie jak w zeszłym roku, kwotą 2 mln 400 tys. zł. Na razie jesteśmy na deficycie, ale z nadzieją, że go wyrównamy.

Zaowocują stare przyjaźnie z fundacjami, organizacjami...

Wciąż owocują, bez nich nie byłoby festiwalu.

A będzie 259 imprez...

To prawda. I choć oryginalnych, przez nas wypracowanych jest nieco mniej, to dzięki zdarzeniom towarzyszącym festiwal, paradoksalnie, jest w tym roku nawet większy. Tak kalkulujemy i budujemy repertuar, by jego poziom co roku był jak najwyższy. W tym roku jest się czym chwalić.

Czym dla Pana, po 21 latach, jest ten festiwal?

Moim życiem. I wiem, że dokonałem absolutnie słusznego wyboru. Materia przeminie, pozostaną kamienie. Ale duchowość nie przeminie. A ten festiwal wyrasta z duchowego dziedzictwa również tych 6 milionów Żydów, którzy żyli w Polsce, w Europie i tu zostali zamordowani. Z tej duchowości również ja czerpię swoją siłę. Oczywiście, że bywam nieraz zmęczony, ale jednocześnie, każdorazowo jestem szczęśliwy, że po raz kolejny festiwal się odbędzie. Bo tak naprawdę on ma odtworzyć atmosferę tego świata żydowskiego, która tu kwitła. I co najważniejsze - ma pokazać ten dzisiejszy świat w całej jego skromnej, ale jednak pełni. Powtórzę to, co powtarzam co roku: Niech przestaną mówić, że Kazimierz to świat, którego już nie ma. Niech wreszcie przestaną mówić, że Kazimierz to dawna dzielnica żydowska. Nie, nie dawna. Ona jest! To między innymi dzięki festiwalowi tu, na Kazimierzu, odrodziła się nie tylko kultura - życie się odrodziło! Jest już w Krakowie trzech rabinów, mamy przedszkole, studia pod opieką rabinów, mamy Centrum Społeczności Żydowskiej - JCC, Muzeum Galicja, Wydawnictwo Austeria, koszerne restauracje i wiele, wiele innych dowodów na to, że tutaj powróciło życie. Wraz z tą młodzieżą, która przyjeżdża, mieszka, studiuje. Nie ma oczywiście powrotu do tego, co było, trzeba zachować właściwe proporcje, niemniej jednak wbrew różnym fałszywym proroctwom możemy mówić o odrodzeniu się życia żydowskiego w Krakowie i w Polsce. Więc kiedy widzę tę polsko-żydowską młodzież, która zakłada rodziny, osiedla się tutaj, w Krakowie, myślę sobie: to życie wraca, trwa i będzie trwać.

Również dzięki tym dziesięciu festiwalowym dniom...

Które mają udowodnić, skąd przyszliśmy i dokąd zmierzamy.

Nie sposób, choć pokrótce, nie omówić repertuaru - co Pan szczególnie poleca w tym roku?

Jak co roku wszystko, bo wszystkie wystawy, warsztaty, wykłady, zwiedzania będą niezwykle interesujące, skoro są prowadzone przez wybitnych specjalistów. Ale skupmy się na koncertach, które cieszą się zawsze największym powodzeniem i są swoistym metajęzykiem, zrozumiałym dla wszystkich. Fakt, że zaczynamy koncertem kantorów nie jest kolejną festiwalową powtórką Makucha - w tym roku czeka nas niespodzianka: kantorom będzie towarzyszył zespół instrumentalistów Roberta Kabary, a nie tylko fortepian. To będzie symboliczny powrót do czasów Drugiej Świątyni Jerozolimskiej, kiedy śpiewom Lewitów towarzyszyły instrumenty. I to będzie niezwykłe. Od wielu, wielu lat bardzo dbam o zachowanie dynamicznej proporcji między światem sefardyjskim, orientalnym, a światem aszkenazyjskim. Jednym z najbardziej wzruszających i intymnych koncertów będzie koncert ukraińsko-żydowski, w którym wystąpią Michael Alpert, genialny pieśniarz jidysz, i Julian Katasty, jeden z największych bandurzystów ukraińskich. To będzie uczta, podczas której chasydzkie niguny przeplatać się będą z rzewnymi pieśniami ze stepów ukraińskich. Ten koncert przybliży nam wschodnią, aszkenazyjską tradycję. Będzie jedyny na świecie Bester Quartet z dumnym poetą akordeonu Jarkiem Besterem na czele. Przyjeżdża też do nas jeden z największych pieśniarzy sefardyjskich: Lior Elmalich z Izraela, przedstawiciel kultury andaluzyjskiej, obdarzony przepięknym, zmysłowym głosem. Ten koncert będzie "drugim skrzydłem ołtarza", na którym wspiera się muzyczna cywilizacja żydowska.

Wielokrotnie podkreślał Pan, że nie ma festiwalu bez elementów heretyckich...

I w tym roku też będą. Zaprosiliśmy człowieka, który rozbija mit o muzyce klezmerskiej, mit prześladujący nasz festiwal. Zaśpiewa pieśni żydowskie, w języku jidysz, ale tak naprawdę będą to pieśni na wskroś awangardowe, pieśni sprzeciwu wobec zastanego świata. Tym niepokornym jest Daniel Kahn łączący muzykę klezmerską, radykalne żydowskie pieśni, polityczny kabaret i punk-rock. Nie sposób omówić cały repertuar. Powiem jedno: czeka nas dziesięć wspaniałych dni, a już niemal na sam koniec wszyscy spotkajmy się na Szerokiej, na koncercie Szalom, gdzie przez siedem godzin będzie trwał Żydowski Woodstock. I pamiętajmy o słowach z Psalmu 118, motcie festiwalu: to wszystko to "głos radości i zwycięstwa w namiotach ludzi sprawiedliwych".

Jolanta Ciosek
Dziennik Polski
25 czerwca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia