Tolerancja na siłę

"Plotka" na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych

"Plotka" to spektakl, który na stałe gości w repertuarze Teatru Powszechnego w Łodzi - gospodarze XV Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych postanowili zaprezentować go tym razem w ramach trwającego miesiąc przeglądu. Mające z założenia rozrywkowy charakter przedstawienie pozwala odpocząć od ciężkich treści, których pełne są pozostałe spektakle, pokazując tym samym, że odpoczynek w teatrze może być bardzo przyjemny.

Fabuła „Plotki” jest znana chociażby ze słynnej ekranizacji tekstu Francisa Vebera z niezapomnianymi kreacjami Daniela Auteuila i Gerarda Depardieu, którą telewizja co jakiś czas przypomina także polskim widzom. Nudnemu księgowemu Pignonowi (Grzegorz Pawlak) grozi utrata pracy, jednak mężczyzna idzie za radą nowego sąsiada i rozpuszcza w firmie plotkę, że jest gejem. W czasach tolerancji na siłę, poprawności politycznej za wszelką cenę gej może czuć się bezpiecznie, nikt bowiem nie odważy się wystąpić przeciw homoseksualiście i narazić się na zdobycie opinii homofoba. Dlatego właśnie z dnia na dzień życie Pignona zmienia się nie do poznania.  

Obie części widowni są usytuowane naprzeciw siebie (podobnie jak np. w „Matce Joannie od Aniołów” Marka Fiedora), pas sceny biegnący pośrodku dzieli się na trzy chudsze paski - środkowy to bieżnia, która przesuwając się pozwala na częste zmiany dekoracji, poszczególne elementy scenograficzne wjeżdżają i zjeżdżają po niej ze sceny. Pozwala ona także na wprowadzenie elementu ruchu i utrzymanie szybkiego tempa, które przy wystawianiu dobrej komedii jest niezbędne. Aktorzy znikają nam z oczu ginąc za lewą lub prawą zasłoną w formie dużych żaluzji złożonych z pionowych pasów. Miejsca, które możemy oglądać na scenie, jak restauracja, dom Pignona, czy firma, w której pracuje bohater, stworzone zostały za pomocą odpowiedniego światła i kilku symbolicznych rekwizytów.  

Choć jest to spektakl rozrywkowy widownia nie może czuć się zupełnie bezpiecznie, bowiem co chwilę zostaje wciągnięta w świat bohaterów. Pierwsza i ostatnia scena spektaklu to robienie pamiątkowego zdjęcia pracownikom firmy - do pozowania zaproszone zostały pierwsze rzędy widzów. Podczas przyjęcia powitalnego dla jednego z pracowników kilku widzom rozdane zostały kolorowe serpentyny, które na umówiony znak mieli wyrzucić na scenę. Kilku aktorów siedzi wśród publiczności w specjalnych fotelach, zatem nie ma tu ścisłej granicy, podziału na „my” i „oni”. Takie zabiegi inscenizacyjne pozwalają na uatrakcyjnienie odbioru treści, która nie jest trudna i skomplikowana.  

Szczególnie zapada w pamięć kreacja Grzegorza Pawlaka, który stworzył postać fajtłapowatego niedojdy François Pignona oraz rola Piotra Lauksa, który pokazał, że nawet w lekkiej, łatwej i przyjemnej komedii znajdzie się miejsce na pokazanie duchowej przemiany człowieka, który zasklepił się w swojej postawie względem świata i ludzi. Dwa skrajnie różne stanowiska wobec rzeczywistości reprezentowane przez obu bohaterów pokazują, że trudno jest zachować psychiczną równowagę, kiedy postępujemy w sposób skrajny.  

Choć spektakl nie doczekał się kampanii reklamowej na miarę „Aniołów w Ameryce” Warlikowskiego, to jednak festiwalowa publiczność dopisała - widownia była pełna i nagrodziła aktorów zasłużonymi brawami. Zespół Powszechnego zafundował nam bowiem rozrywkę na przyzwoitym poziomie, nie pozbawioną jednak pewnych głębszych treści. Po raz kolejny mieliśmy okazję przekonać się jak wielką moc mają słowa. Któż z nas choć raz w życiu nie przekonał się, ile może zmienić przekazywana z ust do ust plotka?

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
4 marca 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...