Towarzystwo Pana Brzechwy to bardzo dobre towarzystwo
"Towarzystwo Pana Brzechwy" - reż. Jan Polewka - Teatr Groteska w KrakowieCześć, pożycz mi Kasię. A, w przedszkolu, to przepraszam. - Cześć, Kajtek już wyzdrowiał? A, ma katar, zadzwonię następnym razem. Takie dość dziwne telefony zdarza mi się od czasu do czasu wykonać do przyjaciół, a oni już się do nich przyzwyczaili. Ba, niektórzy sami dzwonią z pytaniem, czy nie pożyczyć mi dziecka, bo jak bym chciała, to oni są chętni.
Co bardziej zdesperowani i marzący o wolnym popołudniu, oferują, że sami mi je przywiozą i nawet nie będą chcieli podpisu na rewersie. Przyznam się, że babysitter jest ze mnie kiepska, a entuzjazm co do wypożyczania maluchów wyrażam jedynie w sytuacji, kiedy zbliża się premiera w teatrze Groteska.
Bo przecież głupio iść samemu na dziecięcy spektakl, rozsiąść się na widowni wśród Stasiów czy Krzysiów i ich zaaferowanych rodziców, którzy tylko udają, że przyszli tu wyłącznie jako obstawa. Głupio samemu wyciągnąć snickersa lub inny niezdrowy batonik i z przejęciem śledzić to, co dzieje się na scenie. Jednak nie miałam wyjścia, Kasia była w przedszkolu, a Kajtek miał katar. Na premierze "Towarzystwa pana Brzechwy" musiałam obejść się bez dziecięcego pretekstu.
Nie będę kłamać, że poszłam tam tylko dlatego, żeby napisać o tym w "Gazecie". Zwyczajnie i po prostu, po obejrzeniu w ostatnim czasie kilku przygnębiających przedstawień i przeczytaniu równie niewesołych książek, miałam ochotę na coś pogodnego, coś co pomoże mi odnaleźć w sobie choć odrobinę, szczelnie skrywanego na co dzień, dziecka. I muszę przyznać, że dzięki reżyserowi, a zarazem scenografowi Janowi Polewce i jego aktorom to mi się udało.
Oparte na książeczce "Pan Drops i jego trupa" oraz na znanych wierszach Brzechwy przedstawienie wprawiło mnie w wyśmienity humor. Atrakcyjne plastycznie, kolorowe, lekkie i bezpretensjonalne widowisko, zagrane z wielką swadą i humorem, okraszone fajnie zainscenizowanymi piosenkami, spowodowało, że zwyczajnie odpoczęłam. Na dodatek, śledząc koncepty reżysera skierowane ewidentnie do dorosłych, takie jak dowcipne nawiązanie do "Hamleta" czy bluesowy występ jednego z bohaterów, wybuchałam radosnym śmiechem.
Spektakl w Grotesce polecam dzieciom, bo mają szansę zobaczyć przedstawienie w wyjątkowo dobrym guście. Rodziców też namawiam do uczestniczenia w nim, bo na pewno się nie wynudzą. A tych, którzy nie mają akurat pod ręką malucha w odpowiednim wieku, zwalniam z obowiązku uszczęśliwiania przyjaciół. Alibi wcale nie jest potrzebne.