Transfer teatralny

rozmowa z Łukaszem Schmidtem

Po ponad czterech latach z Teatru Lalki i Aktora odchodzi Łukasz Schidt. Nie odchodzi daleko, bo do Teatru im. Jana Kochanowskiego. - Szukam nowych wyzwań - przyznaje aktor.

Pierwsze przedstawienie, w jakim będzie go można zobaczyć w Teatrze Kochanowskiego to "Idiota" w reż. Tomasza Koniny. 

Anita Dmitruczuk: Dlaczego postanowił Pan zamienić teatr lalek na teatr Kochanowskiego? 

Łukasz Schmidt: Ta decyzja nie wynikała z zewnętrznych, tylko z wewnętrznych powodów. Miałem po prostu potrzebę zmiany, złapania drugiego oddechu, pracy z nowymi ludźmi, reżyserami, nad nową materią. 

To znaczy, że w teatrze lalek się Pan dusił, czy że osiadł na laurach?

- Ani jedno, ani drugie. Po prostu czułem, że bez radykalnej zmiany nie będę potrafił postawić kolejnego kroku naprzód. Myślałem o tym od kiedy pojawiła się możliwość takiego przejścia z teatru do teatru. Ten czas, który dałem sobie na przemyślenie był tak naprawdę czasem, jaki dałem sobie na przyzwyczajenie się do podjętej już w głębi duszy decyzji. 

Kiedy przyjechał Pan do Opola podkreślał, że uwielbia publiczność złożoną w większości z dzieci. 

- Nadal uwielbiam tą publiczność i nie zostawiam jej, bo przecież ciągle będę grał w niektórych przedstawieniach. Uważam, że dzieci są bardzo wdzięcznymi i wymagającymi widzami. Ale nie ukrywam też, że ciekawi mnie inny rodzaj publiczności, jej reakcje. 

Czyli zmienia Pan pracę na poważniejszą? 

- Broń Boże, nie różnicuję publiczności na lepszą i gorszą. W trakcie czterech lat w teatrze lalek również zdarzało mi się grać dla dorosłych widzów. Teatr lalkowy jest niestety bardzo stereotypowo postrzegany jako zabawa z lalkami, rozrywka wyłącznie dla maluchów. A faktem jest, że jego konwencja się bardzo zmieniła. 

Jednak to w teatrze dramatycznym szuka Pan dla siebie wyzwań. 

- Tak, szukam nowych wyzwań i skromnie na nie liczę, ale wcale nie twierdzę, że teatr lalek nie dawał mi żadnych możliwości rozwoju. Przecież to w nim miałem okazję zagrać na przykład rolę Filipa w "Iwonie, księżniczce Burgundzie". I pewnie mógłbym w lalkach czekać na kolejne takie możiiwości. Ale po co, skoro w teatrze dramatycznym siłą rzeczy będzie ich więcej? 

Jak Pana decyzja została przyjęta przez zespół? 

- Lepiej niż się spodziewałem. Koledzy po prostu uścisnęli mi dłoń i życzyli szczęścia w walce o swoje. Dzisiaj czuję, że moja decyzja była słuszna

Anita Dmitruczuk
Gazeta Wyborcza Opole
10 września 2009

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...