Triumfalny powrót Jesusa

"Jesus Christ Superstar" - reż. Jakub Wocial - Teatr Rampa w Warszawie

Jesus Christ Superstar to najsłynniejsza rock opera na świecie. Od momentu scenicznej premiery w 1971 roku, dzieło sir Andrew Lloyd Webbera i sir Tima Rice'a doczekało się dziesiątek inscenizacji w różnych krajach i w wielu wersjach językowych. Do tego grona zalicza się prezentowana obecnie w Teatrze Rampa w Warszawie wersja koncertowa rock opery.

Jakub Wocial i Santiago Bello przygotowując inscenizację słynnej rock opery wykazali się szacunkiem do tego utworu. Podeszli do zawartej w nim historii z powagą i skupieniem, powstrzymując się od dodawania nowych sensów do opowieści o ostatnich dniach życia Jezusa. Postać Syna Bożego pozostała w centrum opowiadanej historii, widzowie obserwują jego narastający niepokój. Wie on, że jego ziemskie posłannictwo dobiega końca, lecz obawia się, że ludzie nie są przygotowani do przyjęcia łaski, jaką niebawem mają otrzymać. Coraz bardziej oddalając się od towarzyszących mu uczniów, Jezus staje się zbyt popularny, a co za tym idzie groźny dla panującego wówczas w Jerozolimie ładu społecznego. Jego zwolennicy, opacznie rozumiejąc słowa swojego przywódcy, stali się wzburzoną gromadą gotową doprowadzić do rozruchów w mieście. Przywodzący im Jezus traktowany przez kapłanów jak polityczny oponentem, który musi zostać wyeliminowany. Konfrontacja boskości z doczesną marnością jest jednym z sensów spektaklu.

Inscenizacja prezentowana w Teatrze Rampa jest pełna symboli. Zarówno w warstwie plastycznej, jak w treści. Bezimienna postać, której biały strój może wskazywać na związek z Jezusem, do końca przedstawienia pozostaje tajemnicą. Czy to personifikacja przeznaczenia, sumienia, może samego Boga? Jej gesty kreują otaczającą bohaterów rzeczywistość, sterują ich ruchami. Dla każdego z widzów może oznaczać coś lub kogoś innego. Symbole pojawiają się również w scenografii przygotowanej na potrzeby Jesus Christ Superstar. Wszystkie elementy związane z wydarzeniami bezpośrednio związanymi z boskością oraz śmiercią Jezusa są białe. Krzyż ustawiony z boku sceny, ściany świątyni, sznury oddzielające zespół muzyczny od przestrzeni gry aktorskiej, tkanina pełniąca funkcję stołu, liny krępujące ręce Jezusa podczas biczowania, jego ubranie. Czystość bieli zestawiona została z szarością strojów apostołów, czernią kapłańskich szat, czerwienią wyrzutów sumienia prześladujących Judasza. Efekty w tej inscenizacji budowane są za pomocą natężenia barw, mocy światła, kąta jego padania. Minimalistyczne efekty nie przytłaczają fabuły, lecz wspaniale ją podkreślają. Brawa za przygotowanie oprawy plastycznej inscenizacji należą się Dorocie Sabak odpowiedzialnej za scenografię i kostiumy oraz Tomaszowi Filipiakowi - reżyserowi świateł.
W rolę tytułową wciela się Jakub Wocial i tylko uparci i skorzy do przekory widzowie mogą stwierdzić, że artysta nie sprawdza się w swoim zadaniu. Jakub śpiewa porywająco, widać, że wkłada w partię Jezusa wiele sił i emocji. Jego bohater jest pogodzony z losem, przez co wydaje się być zdystansowany, momentami nieobecny. Obserwuje Apostołów, nie odrzuca pomocy Marii Magdaleny. Strach ujawnia tylko raz, w Ogrodzie Oliwnym, zwracając się do Ojca z prośbą o zmianę decyzji. Nie otrzymawszy odpowiedzi zrezygnowany, zmęczony posłannictwem potwierdza gotowość do męczeńskiej śmierci. To właśnie w utworze „Gethsemane" widać pełnię talentu Wociala, który zdaje się być stworzony do kreowania roli Jezusa.

Głównym antagonistą w tej opowieści jest Judasz (Sebastian Machalski). Trzeźwo myślący mężczyzna zdaje sobie sprawę z zagrożenia, przed jakim staje coraz bardziej zwracający na siebie uwagę tłum zwolenników Jezusa. Obawiając się utraty wolności lub życia, z coraz większym niepokojem patrzy na rosnące szaleństwo przywódcy. Widzi w nim człowieka, z którym spędził ostatnie lata, nie dostrzega jego Boskiego charakteru. Wierzy, że zwracając się do Sanhedrynu, zdoła powstrzymać nadciągający rozlew krwi. Przekonawszy się, że bez jego zdrady boski plan nie mógłby się dopełnić, czuje się oszukany, skazany na wieczne potępienie. Sebastian Machalski ma silny rockowy głos, dobrze wypada zarówno wokalnie, jak i aktorsko.

Natalia Piotrowska w roli Marii Magdaleny - bez przerysowanego gestu, w stonowanym kostiumie stara się być obok Jezusa - jest przekonująca. Słynne „I Don't Know How To Love Him" w jej wykonaniu wzrusza i zasługuje na gorące brawa.

Uwagę przyciąga ruch sceniczny przygotowany przez Santiago Bello. Choreograf wykorzystał również przestrzeń widowni, kiedy aktorzy mieszają się z widzami poruszając się pomiędzy rzędami foteli. Choreograficznie za najciekawsze uważam sceny biczowania Jezusa i śmierci Judasza.
Artystom na scenie towarzyszy zespół muzyczny pod kierownictwem Tomasza Filipczaka. Muzycy wykonują kolejne utwory żywiołowo, dynamicznie i z temperamentem, dzięki czemu warszawska wersja rock opery jest porywająca i naprawdę rockowa.

Jesus Christ Superstar można oglądać na scenie Teatru Rampa do dwunastego kwietnia, później ponownie na nieomal rok przestaje gościć w repertuarze instytucji. To ogromne utrudnienie dla osób, które chciałyby zobaczyć tę porywającą inscenizację, a jeszcze nie zdążyły kupić biletów. Jednak w takiej repertuarowej polityce teatru jest logika. Widowisko opowiada historię, która staje się szczególnie aktualna w okresie poprzedzającym Wielkanoc. Oczywiście fabuła rock opery nie staje się mniej atrakcyjna w późniejszym czasie, jednak jej przesłanie przestaje być tak wyraźne. Na scenie Teatru Rampa Jakub Wocial i Santiago Bello stworzyli inscenizację ukazującą ludzkie oblicze Jezusa, jego wątpliwości, poczucie osamotnienia. Przed oczami widzów postawili symbole, których znaczenie widzowie muszą rozszyfrować samodzielnie. Dla katolików stanowiących większość religijną w Polsce, to właśnie Wielkanoc jest najważniejszym świętem i okresem skłaniającym do refleksji. Ludzie wierzący wyjdą z teatru pełni zadumy nad postacią Syna Bożego. Nie trzeba jednak być katolikiem aby docenić kunszt i wartość artystyczną inscenizacji Jesus Christ Superstar w Teatrze Rampa.

Z teatralnego punktu widzenia jest to muzycznie, wokalnie, wizualnie, choreograficznie piękne przedstawienie. Owiane dobrą tradycją, którą godnie podtrzymuje warszawska inscenizacja. Ale szansa na spotkanie z musicalowym Jezusem jeszcze w tym sezonie, jest już dziś niewielka ponieważ prawdopodobnie wszystkie bilety na wszystkie przedstawienia są wyprzedane. Pozostaje czekać na zwroty albo uzbroić się w cierpliwość do następnego roku i wtedy ruszyć szturmem do kas. Warto, bo nie wiem w ile sezonów wypełni się zakupiona licencja.

Ale o to należy pytać już w Rampie. Powodzenia.

Agata Białecka
Dziennik Teatralny
1 kwietnia 2017
Portrety
Jakub Wocial

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...