Trójpolówka jest dobra dla umysłu

rozmowa z Anną Wakulik

- Trzeba myśleć całościowo o budowaniu repertuaru teatru, o tym, kim jest widz, co chce zobaczyć, co warto mu dziś, w tym konkretnym miejscu pokazać. Co z klasyki jest dziś zrozumiałe i poruszające? Jaka dramaturgia współczesna może nas w Tarnowie zaciekawić, brytyjska, niemiecka, rosyjska, amerykańska? - rozmowa z Anną Wakulik, nowym sekretarzem literackim Teatru im. Solskiego

Jerzy Reuter: Od kilku dni jest Pani sekretarzem literackim w naszym "Solskim". Na czym ma polegać Pani praca w profesjonalnym teatrze?

Anna Wakulik: Przede wszystkim na "robieniu w literach" - na czytaniu sztuk, wyszukiwaniu ciekawych tekstów, pomocy przy bieżących realizacjach. Na rozmowach z Eweliną Pietrowiak o tym, co nowego piszą nasi dramatopisarze, co ostatnio popełniły światowe sławy dramaturgii. Na oglądaniu tego, co się w Polsce wystawia, na obserwacji, czego się nie wystawia, a co jest tego warte. Trzeba pamiętać, że jesteśmy w miejscu budowanym przez Ewelinę właściwie od podstaw pod względem artystycznym - zmienił się zespół aktorski, zmieniła się przestrzeń teatru. Na pewno zmieni się też repertuar. Zapewne będę zajmować się rzeczami o dużej skali różnorodności.

Czy czytanie i selekcjonowanie uznanych dzieł dramatycznych wymaga dodatkowej opieki merytorycznej?

Trzeba pamiętać, że poza uznanymi są też nieuznane i one również przychodzą do teatru. Jako osoba, która wie, co to znaczy czekać na opinię o swoim tekście, nie zamierzam - jak ponoć bywa - wyrzucać ich do kosza, zanim zapoznam się z tytułem. Trzeba też myśleć całościowo o budowaniu repertuaru teatru, o tym, kim jest widz, co chce zobaczyć, co warto mu dziś, w tym konkretnym miejscu pokazać. Co z klasyki jest dziś zrozumiałe i poruszające? Jaka dramaturgia współczesna może nas w Tarnowie zaciekawić, brytyjska, niemiecka, rosyjska, amerykańska?

Pani dzieła są opisywane na łamach poważnych pism literackich. Czy praca twórcza, wymagająca wielkiego zaangażowania osobistego, nie przeszkadza w pracy na tak zwanym stanowisku?

Jest takie dziwne prawo natury, które sprawia, że im więcej rzeczy się robi, tym więcej ma się czasu. Trójpolówka jest zawsze dobra dla umysłu. Nie staję się też nagle account managerem, kierowcą ciężarówki ani informatykiem, nie zajmę się dziedziną, w której moja wiedza jest na grubym minusie. Jeśli się pisze, trzeba dużo czytać, jeśli się pisze dla teatru, trzeba w tym teatrze być. Zawsze wydawało mi się, że idealna sytuacja do pisania to taka, kiedy jedzie się z wypchanym portfelem na daleki fiord i pykając fajeczkę zajmuje się swoimi strumieniami świadomości. Niestety tak nie jest, okresy względnego spokoju kończą się u mnie destrukcyjną pustką i gorączkowym szukaniem valium po kieszeniach. A jak mam trzy deadliny, dwa egzaminy i muszę jeszcze zająć się premierą, to w międzyczasie udaje mi się też napisać swój tekst.

Na pewno widzowie będą chcieli zobaczyć Pani dramaty. Czy już są jakieś plany, dotyczące pokazania Pani twórczości w Tarnowie?

Pomysł jest - na zupełnie nowy tekst. Ale jak się mówi o pomysłach, to one w magiczny sposób machają ręką, wystawiają język i mówią "pa, pa". Na razie poznaję zespół aktorski, jestem zachwycona surową salą prób, która ma od zaraz funkcjonować jako przestrzeń do grania. Chodzę sobie też po mieście i wyszukuję różne ciekawe drobnostki, obdrapane drzwi, mezuzy, podwórka jak ze słonecznych pocztówek, bloki jak ze snu o końcu świata; zastanawiam się, jak to jest deptać w drodze do pracy rynek, w który wsiąknęło tyle krwi; robię badania terenowe, zmuszając okoliczną ludność do ekspresji swoich myśli o życiu i o Tarnowie.

Pisała Pani prozę, felietony i teksty publicystyczne. Co sprawiło, że jednak wygrał dramat?

Nie wiem, czy wygrał do końca życia i na amen. Czytam wiersze Świrszczyńskiej i mówię: o, to jest najlepsze, co napisano; potem czytam powieść Ingeborg Bachmann i mówię: nie, sorry, to jest najlepsze; potem przygotowuję fragment "Aniołów w Ameryce" Kushnera na zajęcia w Szkole Dramatu i z całą stanowczością ogłaszam studentom: to jest najlepsze i tak macie pisać- jak napisze się coś tak epickiego, poetyckiego i dramatycznego, to można już sobie spokojnie umrzeć. Na razie dramat przoduje, bo zmusza do pracy z ludźmi, do takiego spojrzenia na pewne sprawy, które nie przyszłoby mi do głowy. Mówię o kontakcie z aktorami, reżyserami, scenografami, o tym wszystkim, o czym można nie myśleć, pisząc prozę.

Czy w związku objęcia tak ważnej funkcji zamierza Pani zamieszkać w Tarnowie?

Na stałe nie, ale zamierzam tu często być, praktycznie w każdym tygodniu. Takie są też oczekiwania Eweliny Pietrowiak, żebym była osobą mobilną, uczestnicząca w życiu teatralnym Warszawy i nie tylko. W marcu jadę na tydzień do Londynu na zaproszenie The Royal Court Theatre, w lipcu na chwilę do Barcelony na warsztaty dramatopisarskie, pomiędzy powinnam też być przez moment w Niemczech.

***

Anna Wakulik. Rocznik 1988. Studentka Instytutu Kultury Polskiej UW. Absolwentka Szkoły Dramatu przy Teatrze na Woli. Laureatka wielu konkursów dramatopisarskich. W latach 2006-2009 sprawowała funkcję rzecznika prasowego Teatru Atelier im. A. Osieckiej w Sopocie. Publikowała w "Dialogu", "Die Welt" i "GazecieWyborczej". Sekretarz literacki Teatru im. L. Solskiego w Tarnowie.

Jerzy Reuter
Gazeta Krakowska
10 marca 2012
Portrety
Anna Wakulik

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...