Trudne początki - emancypantki w teatrze

"Stworzenia sceniczne" - reż. Paweł Aigner - Teatr Lalek Pleciuga w Szczecinie

Jak to się zaczęło? Jak wyglądała sytuacja pierwszych aktorek, pionierek kobiecego głosu na deskach teatru? Jaką cenę trzeba było za to zapłacić? Na te pytania odpowiada sztuka "Stworzenia sceniczne", napisana przez angielską badaczkę, dramaturga April De Angelis, która w swym dramacie umieszcza postaci historyczne (Pani Betterton), a wyreżyserowana w Teatrze Lalek Pleciuga przez Pawła Aignera. Z czym przyjdzie nam się spotkać podczas tego teatralnego seansu?

Po pierwsze, jest to scenografia i muzyka grana na żywo. Kiedy tylko widz zasiądzie w swym rzędzie, dostrzega skąpane w mroku niebieskiego światła dwa lustra. Jedno ustawione pod kątem, odbija siedzącą na sali widownię. Drugie, na bocznej ścianie zakrzywia rzeczywistość sceny. Użycie luster wprowadza kilka konotacji. Z jednej strony przywołuje magiczny nastój przejścia na drugą stronę, oddalenia się w przeszłość - z drugiej prezentuje kilka symboli jak chociażby zwierciadło duszy. Kolejnym elementem scenografii jest wielka wisząca rama i podest, które od widza oddziela czerwony barek. Przywodzi to na myśl kompozycję szkatułkową, w jednej przestrzeni znajduje się inna, lustra pokazują kolejne jej wariacje. W ten świat wkracza pięć postaci, każda kobieca. Wszak o nich ta opowieść.

Pierwszą, która pojawia się na scenie jest Doll Common (rewelacyjnie zagrana przez Grażynę Nieciecką-Puchalik). To kobieta pracująca w teatrze jako sprzątaczka, sufler, czasem aktorka nieznaczącej roli. Zarazem jest to kobieta najdłużej znająca ten teatr, znająca go od podszewki. Jest świadkiem historii przewijających się przez to miejsce, jest powiernicą tęsknot, zawiści, tajemnic i knowań aktorek. Wreszcie, jest komentatorką sytuacji i zdarzeń. To w jej usta autorka wkłada tytułowe powiedzenie: "Stworzenia sceniczne, tak nas nazywano". Następnie poznajemy charyzmatyczną sprzedawczynię pomarańy Nell Gwyn (elektryzująca Paulina Lenart), która marzy o tym by dostać się do teatru i wieść idealne życie aktorki w pięknym stroju. Jak jednak dalekie jest ono od ideału? Na to odpowiedź pojawi się w drugim akcie, tymczasem na scenę wkraczają pozostałe trzy bohaterki: Pani Betterton (godna uznania Danuta Kamińska) żona właściciela teatru i pierwsza aktorka na angielskiej scenie; Pani Farley (Katarzyna Klimek) córka pastora która wybiera życie aktorki oraz Pani Marshall (Edyta Niewińska- Van Der Moeren) mszcząca się na byłym wielbicielu.

Pierwsza część spektaklu skupia się na relacjach między bohaterkami, na pewnej rywalizacji i hierarchii pozycji, na wejściu w szeregi trupy Nell przy pomocy podstępu. Prym jako najstarsza wiedzie Pani Betterton, choć depczą jej po piętach młodsze aktorki. Nadal jednak działają pod dyktando Panna Bettertona, choć jego obecność jest jedynie odbijającym się echem słów. Pokazany zostaje również podział na to co dzieje się w garderobie, jak i na to co dzieje się na scenie. Ponad to , kiedy aktorki "wchodzą w role" zastępują je lalki-sobowtóry. Tak mocne oddzielenie postaci, pozwala widzowi rozgraniczyć ramy teatru w teatrze ale jednocześnie wprowadza w moim mniemaniu lekki zamęt. Zduplikowanie postaci powoduje konsternację kogo widz ma śledzić? Lalki czy aktorki? Natomiast garderoba objawia tę paradoksalną prawdę, że kobiety swe prywatne życie wolą wieść przez pryzmat roli jaką odtwarzają w murach teatru. Nie chcą pozbywać się ubrań, ten świat oferuje im więcej niż ten, z którego przyszły. To świat pewnej złudy, dający im moc jako kobietom, które są podziwiane i zapraszane na salony. Pod koniec części pierwszej wygrywa przekonanie, że dopiero razem stanowią siłę. Skupia się ona wokół obrzędu wyczarowania laleczki voodoo, gdzie rytuał ten w upiorny sposób odbija się w bocznym lustrze- krzywym zwierciadle, zmieniającym kobiety w demony.

Po antrakcie przychodzi czas na rozliczenia. Choć kobietom udaje się stoczyć batalię o słowo, prawa i zarobek, gorzki jest smak tego zwycięstwa. Pani Farley swą słabość do adoratorów przepłaca ciążą, za sprawą której ląduje na bruku...aż do zatracenia. Pani Betterton musi pogodzić się ze starością i tym, że młodsze zajmą jej miejsce, Pani Mrshall przekonuje się, że sława jest ulotna. Na bohaterki czeka jeszcze jeden cios - pożar. Tylko Nell dostaje angaż w nowym teatrze, ma własną garderobę i może zacząć na nowo. Zakończenie spektaklu aktorki zagrały już bez strojów z epoki. W czarnych ubraniach dają do zrozumienia, że zaczął się czas, kiedy rola to zawód a nie życie.

Patrycja Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
20 grudnia 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia