Trup w śląskiej szafie

"Byk" - reż. Robert Talarczyk i Szczepan Twardoch - Teatr Studio w Warszawie

Główny (i jedyny) bohater ,,Byka" - Robert Mamok - żył w rodzinie, w której wszystkie niewygodne sprawy okrywało się kurtyną milczenia. Dyskusje o przeszłości i historii, która nie była łatwa zawsze kwitowane były frazą: ,,Koniec godki" wypowiadaną przez Opę. Bohater monodramy (za sprawą jego reżyserów tj. Szczepana Twardocha i Roberta Talarczyka) w końcu rozpoczyna godkę na deskach teatru. Miejmy nadzieję, że jest to symbol pewnego początku publicznej debaty o trupach w śląskich i polskich szafach.

Robert Mamok (zbieżność imienia z reżyserem Śląskiego Teatru i jednoczesnym odtwórcą roli nieprzypadkowa) po medialnym skandalu szuka schronienia u swojego Opy. Mieszkanie Opy to chałpa, w której czas się zatrzymał: meblościanka z tajemnym barkiem, kryształ i srebrne kieliszki na wódkę. Za scenografię, która jest jednym z najmocniejszych elementów spektaklu odpowiedzialny jest Marcel Sławiński, ślązak. Bo kto z nas nie pamięta meblościanki u dziadka lub Opy? Kto z nas nie pamięta PRL-owskich szyb w drzwiach do łazienki? Zakładam również, że każdy Opa miał przykitrane bombony, a każdy dziadek chował gdzieś cukierki. Szerokość geograficzna wyznacza tu różnice tylko w nomenklaturze, ale wspomnienie jest to samo. I to wydaje się clue spektaklu. Twardoch mówi, iż: ,,przez to, co partykularne, opowiada się to, co uniwersalne".

Mamok wychowany w rodzinie, w której nie rozmawiało się o przeszłości, rośnie na mężczyznę - tytułowego byka (,,nie do zajebania"). Labirynt tajemnic rodzinnych, milczenie, gdy dziecko wchodzi do pokoju lub przechodzenie na inny język tworzy osobnika, który w dorosłym życiu nie potrafi rozmawiać. Gdy żona mówi mu: ,,porozmawiajmy, jak widzisz ten związek", ten nie potrafi, bo wychowany był w ,,ciemności i ciszy". Emocje uchodzą z niego jedynie, jak para z nozdrzy byka, ale nie wolno o nich rozmawiać. W śląskim domu Mamoka mówi się tylko o pierdołach. Prawdziwie istotne sprawy skrywane są w szafie. I tak jest na przykład z niemieckim hełmem Opy, który należał do Wehrmachtu. Spektakl rozpoczyna dyskusję o sprawach, które dla wielu Polaków są niewygodne. Bo jak ktoś, kto rzekomo jest Polakiem, mówi po polsku i żyje na terytorium Polski mógł mieć dziadka w niemieckim wojsku?! Wiele osób zaczyna oceniać, nie zdając sobie sprawy ze skomplikowania sytuacji społeczno-geograficznej, jaką był i jest m.in. Śląsk. I o takich ludziach właśnie jest spektakl. ,

,Byk" jest zarzutem wymierzonym ,,in your face", w oblicza różnych Polaków. Bo w ,,Byku" pociśnięty zostaje niemalże każdy: ślązak, który nie potrafi mówić o swojej przeszłości, Polak ze szlacheckimi korzeniami, który nie potrafi przestać mówić o swojej przeszłości. Na tapet brane są również intelektualne elity. I tutaj należałoby wspomnieć o jednej z najbardziej rozbrajających scen, w której Talarczyk wciela się w natchnionego artystę-reżysera, którego ujęła historia śląskiej rodziny robotniczej i który chciałby wyreżyserować spektakl o ,,Ąpie" Mamoka. Abstrakcyjność pomysłów połączona z udawaną empatią na robotniczy los oraz z kompletnym brakiem wiedzy na temat Śląska daje efekt groteskowy. W taki sposób Śląsk widzą warszawskie elity intelektualne, których przestawienia trwają po 7 godzin (dostało się nawet Teatrowi Nowemu). Przedstawiciele tych elit przyjeżdżają na Śląsk i zajmują posadę dyrektora Teatru Śląskiego. Bohater Robert Mamok jest jedynym ślązakiem w historii tegoż teatru, który został dyrektorem. Symbolicznie świadczy to o dyskursie polskim narzucanym nawet w Teatrze Śląskim, który powinien szerzyć kulturę śląską.

Spektakl mówi o współczesnej figurze mężczyzny, który w wyniku dorastania wśród osób doświadczonych traumą wojenną ma problemy z mówieniem o swoich emocjach i z proszeniem o pomoc. Figura ,,chopa, który musi robić, co do niego należy" oraz ,,chopa dobrego, ale surowego" jest znana nie tylko na południu Polski. Mamok tłumaczy, iż wychowany przez Omę Hildę (która doświadczyła gwałtu podczas tzw. Zbrodni w Przyszowicach) nie jest w stanie sformułować na głos swoich potrzeb i poprosić kogokolwiek o pomoc. Nauczony, że ze wszystkim (nawet z najgorszą traumą) trzeba sobie radzić samemu. Im większa trauma, tym większe milczenie.

Klimatu dopełnia muzyka Aleksandra Nowaka, której chciałoby się usłyszeć jeszcze więcej. Połączenie powracających wydechów i posapywania tytułowego byka wkomponowanych w melodię jest bardzo ciekawym rozwiązaniem.

Monodram (będący jedną z najtrudniejszych z form) utrzymuje tempo i nie nudzi nawet przez minutę. Talarczyk pokazuje pełną paletę emocji po polsku i po śląsku. Spektakl poprzez śląską perspektywę pokazuje partykularność historii i specyfiki śląskiej (Mamok, który przyznaje się, że nie jest Polakiem, ,,Jo je Ślonzok"), ale jednocześnie z pewnymi tendencjami jesteśmy w stanie utożsamić się niezależnie od szerokości geograficznej w Polsce.

Aleksandra Szczęsna
Dziennik Teatralny Warszawa
4 października 2022

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia