Trzeba się kochać, miłość nie zna granic!

"C(r)ash Europe" - reż: Tomasz Man - Teatr Polskiego Radia

Tomasz Man napisał "EU" dla teatru w Munster, ponieważ dyrektor artystyczny - Ralph Blase - prosił go o tekst, opowiadający o "nowej Europie". W kwietniu ubiegłego roku sztukę z powodzeniem wystawił Teatr Śląski. Rok po premierze katowicki spektakl obejrzą widzowie we Francji.

Wizja Europejczyka w tym dramacie bynajmniej nie jest budująca. Ze Świąt Bożego Narodzenia najbardziej lubi prezenty, bombki i choinkę. Z całego serca nienawidzi innych nacji i tych, którym powodzi się lepiej od niego. Rodziców oddaje do domu starców, a pieniądz „jeździ po jego duszy niczym skalpel po skórze”. Wszak pisownię tytułu można również interpretować jako diagnozę Europy, którą rządzi jedynie „kesz”…

Radiowa wersja sztuki, pierwotnie zatytułowanej „Koperta, szparagi i seks”, jest bardzo mocno osadzona w znanych z telewizji i gazet – nie tylko politycznych – realiach. Terroryści z ETA podkładają w metrze bombę, w eksplozji ginie matka Heleny. Irma – niczym Erika Steinbach – urządza wystawę, zatytułowaną „Moje serce zostało w Prusach Wschodnich”. Helena - idąca wśród tłumu zwolenników prawa do adopcji dzieci przez osoby homoseksualne – zostaje uderzona ziemniakiem w prezerwatywie. Anna nazywa węgierski parlament „burdelem”, a Asedin poznaje ją podczas antyrasistowskiej demonstracji w arabskiej dzielnicy. Sprzedajni politycy klepią swoje asystentki po tyłku i wkładają im ręce pod spódnicę, litewski kandydat na prezydenta jest byłym rosyjskim szpiegiem, związanym z mafią, a Monika - szefowa informacji w Telewizji Publicznej – boi się, że skończy jak Aleksander Litwinienko. W niecałe dwa miesiące po tym, jak pakistańscy talibowie zabili polskiego inżyniera, zupełnie inaczej słucha się rozmowy Johna z arabskim fotografem – już nie możemy powiedzieć, że problem terroryzmu nas nie dotyczy. Wspomina się również o głodujących dzieciach w Afryce, Wałęsie, Papieżu i Madonnie.

Polska przedstawiona jest jako kraj, w którym są dziurawe drogi, brak porządnej drużyny piłkarskiej, a bez wręczenia policjantowi łapówki niczego nie można załatwić. Peterowi – podobnie, jak chłopakowi Valentine w „Czerwonym” – w kraju nad Wisłą kradną samochód. W części historii pojawiają się pieniądze. Ewa uprawia seks z Peterem, ponieważ jej płaci. Irma wręcza Helenie kopertę, której zawartość jest zapłatą „za parę upojnych nocy”. Reklamówka pełna forsy ma być rekompensatą dla Vittoria za śmierć żony. Niektórzy bohaterowie uciekają się do szantażu. Peter miał problemy z narkotykami, matka Heleny – poetka - uciekła z okupowanej Czechosłowacji od męża – alkoholika. Irma wypomina mężowi, że skończył studia tylko dlatego, że jego promotorka była jej przyjaciółką. Hugo uważa, że skoro okazał serce Helenie, to teraz ona może mu się odwdzięczyć – przecież jest mężczyzną i potrzebuje młodej kobiety. Tymczasem dziewczyna wykrzyczy mu prosto w twarz „Weź ode mnie te śmierdzące łapy, ty stary zboczeńcu!” i przypomni, jak bawił się z nią w „szukanie domu dla ptaszka”, gdy była mała…

Niezwykle zradykalizował się język młodego dramaturga. Wcześniej próżno było szukać w jego tekstach wypowiedzi typu „używałeś mnie na wszystkie strony”, „Polka rozłożyła przed tobą nogi”, stwierdzeń o „kręceniu dupą” czy tym, że ktoś potraktował kobietę „jak szmatę”. Nie wspominając już o opowieści, jak to bohaterowie kochali się tak intensywnie, że aż sprężyny z materaca wypadały. Kontrastują z tym sypiące się jak z rękawa kolejne (trzy) ciąże i odnaleziona po latach córka.

Aktorzy grają koncertowo. Piękna Anna Dereszowska jako Ewa zmysłowo mruczy, prosząc, by Peter (Rafał Królikowski) umył jej kark i łopatki. Aktor znakomicie kreśli portret człowieka, któremu żona podpowiedziała na egzaminie, a on w zamian zaproponował jej ślub. Zarówno w związku z Irmą, jak i z polską kochanką nie ma mowy o uczuciach - są tylko „transakcje” i „branie w leasing”. Kiedy niemiecki biznesmen mówi, że jego warszawscy podwładni pracują bez zarzutu, bo postraszył ich, „że wylecą”, widać, iż traktuje ich jak podludzi. Nie dziwi udział dwójki aktorów Mana, znanych ze „111” – Elizy Borowskiej i Jerzego Radziwiłowicza. Aktorka w roli pozującej dla „Vouge’a” „tygrysicy” jest chyba jeszcze lepsza niż Monika Radziwon w katowickim spektaklu. Borowska pokazuje otchłanie głupoty swojej bohaterki – najważniejsza okazuje się poszukiwanie lokówki i zaliczenie w życiu jeszcze wielu facetów. Opowieść o tym, jak jej matka wypadła z balkonu, kwituje krótkim „i pac!”, nigdy nie jadłaby hiszpańskiego przysmaku, czyli „jaj byka”, a w życiu kieruje się mottem „Trzeba się kochać, miłość nie zna granic!”. Śmieszy, gdy mówiącemu o dziecku Asedinowi rzuca „Sam sobie urodź!”, mówi, że straciła przez niego humor, domaga się czekolady albo uznaje, że zostając Arabką, przestanie być normalną kobietą. Jan Englert po raz kolejny w tym sezonie udowadnia, że nie boi się współpracy z młodym reżyserem. Jego Inspektor Scotland Yardu na pozór sprawie wrażenie „ostatniego sprawiedliwego”, który chce dopaść za wszelką cenę terrorystów, którzy ośmioletniego chłopczyka zatłukli kolbami karabinów, a dwóm dziewczynkom - w wieku trzech i pięciu lat – odcięli głowy. W gruncie rzeczy wcale nie chodzi mu o prawdę – śmieszy go określenie „etyka zawodowa”. Wystarczy, jeśli niewinny Arab przyzna się do wszystkiego – ktoś przecież musi odpowiedzieć za te morderstwa. Świetny jest Jacek Braciak jako producent filmów porno. Clemens szantażuje Monikę, mówiąc od niechcenia, że dla niego powysyłać taśmy z jej „występami” to tu, to tam nie stanowi żadnego problemu. Zaznacza jednak, że „ma klasę” – nigdy nie bije swoich dziewczyn. Jak na kogoś, pracującego w tej branży, jest dość wstydliwy – mówi, że faceci, oglądając Litewskiego Diabełka, będą sobie wyobrażać „różne rzeczy”. Po chwili okazuje się, że zakochał się w Monice… ostatnia scena to rozmowa Clemensa z Vittoriem (Zdzisław Wardejn). Pierwszy wyznaje drugiemu, że kiedyś potrącił samochodem jego żonę – Zofię. Mimo, iż czerpie zyski z narkotyków i prostytucji, ma odwagę się przyznać. Drugi od dawna już nie jeździ samochodem, rozmawia ze swoją zmarłą i wiedział, że ta chwila nadejdzie (Zofia mu powiedziała, kto prowadził). Vittorio wspomina pierwsze spotkanie z ukochaną, jej marzenie o posiadaniu kwiaciarni i miłość do kwiatów, która stała się przyczyną tragedii. O wypadku Wardejn mówi najprościej jak można, zwyczajnie, po ludzku, a przez to – w niezwykle wstrząsający sposób. To już jego kolejna w tym sezonie – po Andrzeju w „Dotyku”, emitowanym w Radiu TOK FM – wielka, zapadająca w pamięć rola.

Brak warstwy wizualnej pozwolił mi się bardziej skupić na niezwykle gęstym tekście. Zwróciłem uwagę na szczegóły, które umknęły mi podczas oglądania „EU” albo zapamiętałem je niedokładnie. Nie wspominając już o cytacie z Szekspira („Lepsze jest wrogiem dobrego”), ostrej, metalowej muzyce, oddzielającej kolejne historie czy niezwykle niepokojącym zakończeniu…

Tomasz Klauza
Dziennik Teatralny Katowice
3 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia