Trzy kobiety razy dwa (pokoje)?

"Pokojówki" - reż. S.V. Holm - Det Kongelige Teater z København

Ile jest w stanie znieść scena? Jean Genet swoim dramatem Pokojówki pokazuje, że wiele. Dramat ten otworzył tegoroczne, drugie już, Spotkania Teatrów Narodowych i myślę, że bez kozery można powiedzieć, że było to otwarcie z przytupem.

Duński Teatr Królewski z Kopenhagi staje się marką samą w sobie, jednak realizacja Pokojówek przechodzi najśmielsze oczekiwania. Scena pozostaje prawie pusta, kilka poduszek i wyświetlony na ścianie widok na pokój, który jest projekcją tego jak powinna wyglądać scena w naszej głowie. Biel sceny Bente Lykke Møller (scenografia) przełamuje czarnymi strojami aktorek. Minimalizm scenografii podkreśla tylko ogrom emocji jakimi żonglują aktorki – od złości do radości od miłości do nienawiści. Archetypy wszystkich ludzkich zachowań skumulowane w trzech postaciach. Niesamowite zjawisko.

Wszystko zapowiada się spokojnie. Na scenę wchodzą aktorki w szeregu – nie wiemy jeszcze kto jest kim, a i z czasem określenie, która w jaką rolę wchodzi może być trudne. Spektakl otwiera scena „ceremonii”, podczas której Solange (Birthe Neumann) i Claire (Kirsten Olesen) stają się Madame (Malene Schwartz). Ubierają się w jej futra, sukienki, jedna czesze drugą albo czyści jej budy. W tych czynnościach ukazana zostaje niezwykła moc zawiści i zazdrości, jaką źle traktowane pokojówki czują do swojej pani. Ceremonia na scenie także jest minimalistyczna, to na ekranie widać dokładnie jak trzy zdublowane postaci (Solange II Simone Bundgaard Lauritzen; Claire II Nanna Friis; Madame II Charlotte Schibler Reim) niczym manekiny, bezwolnie i bez emocji ilustrują to, co wykrzykują do siebie siostry Solange i Claire. A siostry krzyczą z niezwykłą mocą, dają upust najdzikszym żądzom i bez pardonu wypominają sobie nawet te najmniejsze grzeszki. Po czym po chwili przepraszają się nawzajem i łączą się w nienawiści do swojej Madame.

O tym, która aktorka kim jest dowiadujemy się dopiero, gdy na scenie pojawia się zrozpaczona Madame. Chwilowa strata ukochanego sprawia, że nagle staje się wrażliwa na problemy swoich służek. Jednak w głowie widza cały czas pozostaje pytanie: kto tutaj tak naprawdę jest ofiarą? Czy służki, które Madame darzy pogardą, czy Madame, która nie jest świadoma pokładów nienawiści jakie drzemią w jej podwładnych. Reżyser Staffan Valdemar Holm pozostawia widza z tym pytaniem do samego końca spektaklu.

Aleksandra Reczuch
Teatrakcje
5 listopada 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia