Trzynastka

felieton Marka Weissa

Nienawidzących Weissa i jego żony jest w Trójmieście wystarczająca ilość osób, by przy każdej okazji na forum można było dokopać. Nie ma znaczenia, że taką okazją jest kolejny sukces Opery Bałtyckiej. Zdumiewające w tym wszystkim jest to, że w lansowaniu napastliwych wpisów wciąż tej samej garstki osób przoduje Portal Trójmiasto, który, o ironio, jest naszym patronem medialnym. Patrzę na leżącą przede mną poważną umowę pomiędzy naszym teatrem a portalem i myślę sobie, że w jego redakcji chyba nikt jej nie czytał - pisze Marek Weiss.

Trzynastą premierę w Operze Bałtyckiej mam już za sobą i mogę wreszcie spokojnie parę słów jej poświęcić. Jestem bardzo szczęśliwy, że wśród tylu trudności i przeciwieństw udało się zrealizować "Cosi Fan Tutte" [na zdjęciu] na tak wysokim poziomie artystycznym. Znakomity Friedrich Haider poprowadził naszą orkiestrę na światowym poziomie. Soliści dobrani z najwyższą starannością dali popis wirtuozerii, która w dziełach Mozarta jest niezbędnym warunkiem wykonywania jego dzieł. Chór w swoim skromnym zadaniu po raz kolejny udowodnił, że składa się z utalentowanych indywidualności, a dwie panie akompaniujące w recytatywach dorównują swoim poziomem scenie wiedeńskiej, jak to autorytatywnie stwierdził maestro Haider. Przy okazji, recenzentowi, który nie widzi powodów usytuowania obu pań przy scenie, podpowiadam, że akompaniowanie w recytatywach wymaga kontaktu ze śpiewakami. Trzeba mieć na nich oko, bo często akordy są związane z konkretną akcją. Tak się zresztą u nas dzieje przy każdej operze Mozarta od siedmiu już lat.

Skoro mowa o recenzjach, to w tym sezonie mamy niezwykłą zgodność krytyków w pochwałach naszych wysiłków. Po "Królu Ubu" jednogłośnie okrzykniętym jako sukces Opery Bałtyckiej, "Cosi Fan Tutte" zbiera u wszystkich wysokie oceny, z których jesteśmy bardzo dumni, bo przecież ta premiera powstała tylko dzięki wielkiej determinacji kilku osób w obliczu braku środków na nowe realizacje. Koprodukcja z Warszawską Operą Kameralną dała obydwu teatrom szansę wystawienia nowej inscenizacji wspólnie takim nakładem środków, jakie są niezbędne, ale jednak dzielone po połowie nie rujnują naszych skromnych budżetów aż tak drastycznie, jakby to miało miejsce w wypadku samodzielnych produkcji.

Składam więc w tym miejscu serdeczne podziękowania dyrektorowi WOK Jerzemu Lachowi za partnerstwo i lojalność w skomplikowanych rokowaniach. Szczególne podziękowania należą się z tej okazji mojej cudownej scenografce Hani Szymczak, która zaprojektowała dekoracje tak, by mogły funkcjonować na dwóch scenach różniących się nie tylko wielkością, ale i wyposażeniem w techniczne urządzenia, a przede wszystkim możliwościami świateł. I w Warszawie i w Gdańsku wyglądało to przepięknie, chociaż nie identycznie.

Niesłusznie więc pewien internauta wybrzydza pogardliwie, że serwujemy "odgrzewane kotlety". Powszechna na świecie praktyka koprodukcji operowych myli mu się z tandetną garkuchnią. No cóż, na darkroom internetu nie ma mocnych. Pisałem już o tym i wypowiadałem się wielokrotnie nie ukrywając swojej pogardy do anonimowych opluwaczy, którzy korzystają ze wspaniałej wolności wypowiedzi w sposób nikczemny. Bo co innego jest wyrazić swoją drastyczna nawet opinię i podpisać się pod nią wiedząc, że w dzisiejszych czasach i w tej części świata nie idzie się za poglądy do więzienia, a co innego, gdy nikt nie widzi i za rękę nie złapie, podlecieć w ciemnościach, opluć, nawyzywać i w nogi. Każde oszczerstwo, każda obelga jest wtedy dozwolona i można znienawidzoną osobę utytłać w błocie, bo przecież zawsze coś do niej przylgnie, choćby się nie wiem jak tłumaczyła.

Nienawidzących Weissa i jego żony jest w Trójmieście wystarczająca ilość osób, by przy każdej okazji na forum można było dokopać. Nie ma znaczenia, że taką okazją jest kolejny sukces Opery Bałtyckiej. Im więcej sukcesów, tym większa nienawiść w tej grupie. Zwłaszcza ci, którym nie daję tu pracować, albo ich z tej pracy wyrzuciłem. Rozumiem ich żal i wybaczam plucie, ale zdumiewa mnie, że wyzywają mnie od zboczeńców wyuzdanych seksualnie akurat po premierze, gdzie występuję zdecydowanie po stronie cnoty i wierności. A już na temat Izadory, która coraz powszechniej traktowana jest w Trójmieście jako chluba tego regionu i artystka rozsławiająca imię Opery Bałtyckiej i jej Teatru Tańca daleko poza granicami naszego kraju, ordynarne wpisy muszą być dziełem wyjątkowego drania, z którym chętnie bym się spotkał, gdyby tylko starczyło mu odwagi.

Zdumiewające w tym wszystkim jest to, że w lansowaniu napastliwych wpisów wciąż tej samej garstki osób przoduje Portal Trójmiasto, który, o ironio, jest naszym patronem medialnym. Patrzę na leżącą przede mną poważną umowę pomiędzy naszym teatrem a portalem i myślę sobie, że w jego redakcji chyba nikt jej nie czytał.

Marek Weiss
www.operabaltycka.pl/blog
6 marca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia