Tu czuje się prawdziwego ducha teatru
rozmowa z Arturem Barcisem- Gdy ktoś mnie pyta jaki sport uprawiam, odpowiadam: aktorstwo. Też wyrabia sprawność i kondycję - rozmowa z warszawskim aktorem o grudziądzkiej publiczności, festiwalu i aktorstwie.
Maryla Rzeszut: Na scenie teatralnej znacznie bardziej, niż w serialach czy sitcomach telewizyjnych, realizuje się pan jako aktor. A pan sam - woli teatr czy mały ekran?
Artur Barciś: Obie te sfery w mojej pracy uzupełniają się. Teatr czy telewizja? To tak, jakbym musiał wybrać pomiędzy zupą grzybową a rosołem, gdy obie te zupy lubię! Ta różnorodność ofert, które otrzymuję, pozwala mi wszechstronnie realizować się w aktorstwie. I to mnie uszczęśliwia.
Ujął pan publiczność rolą Buda w "Old Love" [na zdjęciu]. Jechał pan z Teatrem Gudejko na nasz festiwal z myślą, by go wygrać, zdobywając uznanie i głosy widzów?
- A to można coś na festiwalu w Grudziądzu wygrać?! Jeśli tak, to na pewno byłoby wspaniale, gdybyśmy zwyciężyli. Jednak tylko w takimkontekście, gdyby wygranie oznaczało docenienie pracy twórców i wykonawców spektaklu oraz ważnych treści, jakie niesie dla widzów. Bo kategoria sportowa - wyścig przedstawień do nagrody - nie ma racji bytu w sztuce. A być docenionym przez widzów to najwspanialsza rzecz! Grudziądzka publiczność jest znakomita. Nie jest bierna. Reaguje na to, co dzieje się na scenie, jest "chemia" pomiędzy sceną a widownią. Wtedy aktorom znacznie lepiej się gra.
Po sobotnim występie w Grudziądzu ma pan wolną niedzielę na odpoczynek?
- A skądże! Mam kolejny spektakl. Aktualnie gram w ośmiu różnych sztukach w Polsce. To budujące, że przybywa w kraju bardzo ładnych sal, odpowiednich do wystawiania spektakli teatralnych. Akurat Grudziądz ma wspaniały teatr z dużą sceną, ale w innych miastach i mniejszych miejscowościach też są miejsca, gdzie można grać. Jeździmy więc dość często w teren. Tak więc, grudziądzanie! Jeśli nie możecie przyjechać na ciekawe spektakle do Warszawy, to chętnie do was przyjedziemy!
Gra pan w teatrze, telewizji, filmie, reżyseruje, pisze scenariusze, śpiewa... I jak ten nawał pracy fizycznie wytrzymuje?
- Gdy mnie pytają, jaki sport uprawiam, odpowiadam: aktorstwo. Nie mam już na nic innego czasu. I wcale mnie to nie męczy, bo kocham to, co robię. Aktor charakterystyczny ma więcej ról do wyboru, niż inni. Gram rozmaite postacie, także w "Ranczu" i "Miodowych latach", bo sprawia mi to radość. Od dzieciństwa marzyłem, żeby zostać aktorem.
A jednak jest miejsce, gdzie pan nie gra: w reklamach!
- Zarabiam wystarczająco dużo, że nie muszę. Nie wyobrażam sobie siebie mówiącego "kupujcie to i to, bo jest najlepsze". Jeśli jednak reklama byłaby małą perełką artystyczną z ciekawym pomysłem, to może bym się skusił.
Wyreżyserował pan w Teatrze Muzycznym w Lublinie sztukę muzyczną "Trzy razy Piaf"...
- ... już reżyseruję kolejną rzecz! Komedię "Między łóżkami" autorstwa Norma Fostera, jak "Old Love". Powstaje w Teatrze Gudejko, a grają w niej: Radek Pazura, Edyta Jungowska, Maria Niklińska, Robert Majewski i ja! Premiera jest w czerwcu. Tylko pamiętajcie! Jeśli nie możecie do nas dotrzeć, a będziecie chcieli ją zobaczyć w Grudziądzu, to nas zaproście! Przyjedziemy.