Twierdzę trzeba otworzyć

rozmowa z Pawłem Wodzińskim

- Na debacie [poświęconej Festiwalowi Prapremier] nie było ani jednej osoby, która byłaby za zachowaniem konkursu. Wszyscy mówili, że te konkursy są potrzebne raczej środowisku teatralnemu, a nie publiczności. Pojawiła się opinia, że być może w sferze kultury zrezygnować z konkursów. Podzielam tę opinię - rozmowa z Pawłem Wodzińskim, dyrektorem Teatru Polskiego w Bydgoszczy, o nowym repertuarze i festiwalu.

Z PAWŁEM WODZIŃSKIM [na zdjęciu] rozmawia Jarosław Jakubowski:

Na debacie o Festiwalu Prapremier padło wiele głosów krytycznych...

- Rozmowa dotyczy przede wszystkim sensu robienia festiwalu. Skoro na świecie i w Polsce dominującym modelem kultury staje się model festiwalowo-eventowy, to co my na to? Mamy też własną stałą działalność, sezon, obowiązki wobec widzów, cały szereg innych działań, które dla nas są ważniejsze niż nawet najciekawszy festiwal.

Rozumiem, że będą zmiany.

- Termin "prapremiera" znaczy dziś coś innego. Kiedyś było to pierwsze wystawienie tekstu. Dziś są spektakle zbudowane na innym materiale, są spektakle dokumentalne, z pogranicza tańca i teatru dramatycznego. Pojęcie prapremiery jest dużo szersze i wymagałoby zmiany formuły festiwalu.

Co z gośćmi zagranicznymi?

- Międzynarodowy charakter festiwalu był widoczny przede wszystkim poprzez aneksy. Pytanie więc, czy mają być symboliczne, czy wprowadzić więcej spektakli zagranicznych. Międzynarodową formułę chcielibyśmy przetestować, ale to będzie zależało od zwiększenia finansowania z ministerstwa.

Ile dostaliście w tym roku?

- 150 tysięcy złotych. Są festiwale, które mają 300-350 tysięcy ministerialnej dotacji.

No dobrze, dostajecie więcej pieniędzy i co dalej?

- Pytanie, czy przeznaczać je na produkowanie jednorazowych spektakli, czy na koprodukcje, realizację wspólnych projektów z teatrami czy innymi instytucjami. Dla samego festiwalu jest lepiej być producentem czy koproducentem niż tylko zapewniać "obrót dziełami sztuki".

Koniec formuły konkursowej?

- To samo pytanie zadałem na debacie i nie było ani jednej osoby, która byłaby za zachowaniem konkursu. Wszyscy mówili, że te konkursy są potrzebne raczej środowisku teatralnemu, a nie publiczności. Pojawiła się opinia, że być może w sferze kultury zrezygnować z konkursów. Podzielam tę opinię.

W teatrze trwają teraz próby do trzech spektakli.

- Pierwszy z nich to tekst Stanisławy Przybyszewskiej "Thermidor", będący dokończeniem jej trylogii, poświęconej rewolucji francuskiej, Będzie miał premierę 28 listopada.

I Pan go reżyseruje...

- Tak. Chcemy zastanowić się, czy jest możliwa prawdziwa demokracja bez równości. Mówimy w Polsce bardzo dużo o wolności. No dobrze, ale co z równością? Nierówności ekonomiczne, a w ślad za nimi społeczne - wzrastają.

Drugi spektakl - "Detroit. Historia ręki" - przenosi nas do upadłego miasta.

- Niedawno miasto Detroit ogłosiło upadłość. A przecież to tam powstał model XX-wiecznej gospodarki. Chcemy pokazać, czy na jej gruzach może powstać coś nowego.

"Murzyni" Geneta mają nawiązać do niedawno wystawionej "Afryki" Bartka Frąckowiaka.

- Tak, chcemy kontynuować rozszerzanie spektrum zainteresowań. Co nie znaczy, że to, co pokazujemy, nie dotyczy nas. Dotyczy, bo dzieje się też u nas.

Nie boi się Pan, że "poszerzaniem spektrum" odstraszycie widza tradycyjnego?

- Bydgoszcz, wbrew pozorom, jest miastem bardziej otwartym niż na przykład bardzo mieszczański Kraków czy Poznań. Nie mam więc takich obaw. Teatr, który zresztą architektonicznie przypomina twierdzę, trzeba otworzyć.

Tymczasem rzeczywistość skrzeczy, a gmach teatru woła o remont.

- Wyłoniliśmy pracownię, która do końca roku przedstawi nam wstępną koncepcję. Drugim etapem jest zrobienie dokumentacji projektowej i na to zbieramy pieniądze. Mamy wsparcie miasta, ale bez dotacji ministerialnych oraz regionalnych nie zapewnimy widzom i sobie odpowiednich warunków.

Jarosław Jakubowski
Express Bydgoski
18 listopada 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...