Twórcy o Zapasiewiczu: Koniec epoki, początek legendy
miał godność aktora nie z tej epoki"Miał godność aktora nie z tej epoki. Takich ludzi już nie ma", "Kończy się epoka dla teatru". "Tacy ludzie nie umierają"- twórcy nie mogą się pogodzić ze śmiercią Zbigniewa Zapasiewicza. - Dziś przechodzi nie tyle do historii, co do legendy - powiedział Andrzej Wajda.
- Mniej fascynuj?ce by?o go re?yserowa?, a bardziej przygl?da? si?, jak pracuje,Mniej fascynujące było go reżyserować, a bardziej przyglądać się, jak pracuje, jak tworzy swoich bohaterów. Był dla reżyserów wyzwaniem, bo w przeciwieństwie do aktorów kierujących się czystą intuicją, miał pełną świadomość sytuacji. Potrafi być nieustępliwy, gdy proponowany tekst czy scenariusz nie spełniał jego oczekiwań. Domagał się ról wartościowych i pełnych. Wtedy tylko oddawał im się w pełni - mówił Gazecie Wyborczej Andrzej Wajda. - Dziś przechodzi nie tyle do historii, co do legendy - dodał.
Englert: Odejście pewnego symbolu
- Był aktorem, który potrafił niemal wszystko. Nie wiem jak to ma być dalej jeśli tacy ludzie będą umierać - wspominał w rozmowie z IAR Jan Englert.
- Odszedł dla mnie ktoś bardzo ważny - zawsze się doskonale rozumieliśmy, a to się rzadko zdarza, przez kilkadziesiąt lat nie było czegoś takiego, żebym się nie zgadzał z Zapasiewiczem - powiedział Englert. - Są ludzie, których odejście, to nie jest odejście tylko człowieka, ale również odejście pewnego symbolu, pewnego adresu - mówił aktor.
"Aż ciarki przechodzą"
- To był człowiek niezastąpiony. W kontekście niedawnej śmierci Gustawa Holoubka to aż ciarki przechodzą. Kończy się epoka dla teatru. Tego wielkiego aktorstwa, którego już nie ma - wspominała Zbigniewa Zapasiewicza aktorka Grażyna Wolszczak.
- To jest niesamowita wiadomość dla środowiska. Był moim profesorem. Był genialnym nauczycielem. To było dla nas przeżycie, dla młodych aktorów: wielki przełom - wspominała aktorka w radiu TOK FM.
Cywińska: Pamiętam, że zwierzał mi się, że zazdrości takim aktorom
Reżyser Izabella Cywińska współpracowała z Zbigniewem Zapasiewiczem od kilkudziesięciu lat. - Gdy zaczynał, walczył, by być aktorem charakterystycznym. Pamiętam, że zwierzał mi się, że zazdrości takim aktorom. I doszedł do tego, że był w tym mistrzem - wspominała w radiu TOK FM Izabella Cywińska. - To był intelektualista teatralny, niezwykle wykształcony, wszechstronny. Był świetnym pedagogiem. Bardzo cenionym i kochanym przez młodzież. Ślady Zbyszka będą długo świadczyć o talencie również w tej dziedzinie - mówiła reżyserka. - Miał godność aktora nie z tej epoki. Takich aktorów już nie ma.
Ostatni z rodu
- Wraz z odejściem Zbigniewa Zapasiewicza kończy się ponad 100-letnia epoka w Polsce, epoka ewoluowania się bardzo dyskretnego aktorstwa realistycznego - uważa historyk teatru z Instytutu Sztuki PAN Maria Napiontkowa.
Przypomniała, że Zapasiewicz był ostatnim z aktorskiego rodu Kreczmarów, jednej z najbardziej zasłużonych rodzin dla teatru polskiego. - Czerpał z doświadczeń swego wuja Jana Kreczmara, był też uczniem Aleksandra Zelwerowicza. Z wszystkiego, co najlepsze, co zostało mu przekazane, wykorzystywał wszystko najlepiej jak mógł - powiedziała.
- Chodzi o sposób pracy nad rolą, wydobywanie z tekstu maksimum znaczenia, nadawanie temu określonej formy, budowanie postaci poprzez jej wieloznaczność. Reprezentował aktorstwo, w którym aktor stwarzając postać, chował się za nią. Gdy grał zawsze widziało się postać, a nie aktora. To zawsze było dzieło sztuki aktorskiej - wyjaśniła Napiontkowa.
Tomasz Mościcki: Tacy ludzie nie umierają
-Tacy ludzie nie umierają. Kiedy do nas przychodzi taka wiadomość mówimy: cholera jasna, jak to jest możliwe! - mówił krytyk teatralny, dziennikarz radiowej "Dwójki" Tomasz Mościski. Według niego, Zapasiewicz był architektem swoich ról: - Tam nie było niczego przypadkowego nie było mowy o przypadkowych egzaltacjach. Zapasiewicz to tępił. - To było aktorstwo nie gorsze od Roberta De Niro, Anthonyego Hopkinsa. To był jeden z największych aktorów światowych, który miał tego pecha, że funkcjonował tutaj - oceniał w radiu TOK FM Tomasz Mościcki.