Twórcze szaleństwo

Rozmowa z Tomaszem Rodowiczem, Polą Amber i Małgorzatą Lipczyńską.

Na świeżo otwartym Letnisku Księży Młyn wręczono nagrody dla tych, którzy nie jęczą, tylko działają. Punkty dla Łodzi najciekawszym inicjatywom, miejscom i osobom przyznaje tajemnicza Grupa Pewnych Osób. W kategorii: Twórcze szaleństwo Za ruch, w głowach, sercach i na scenie nagrodzono Teatr Chorea. Rozmowa z jego liderem, Tomaszem Rodowiczem oraz Polą Amber i Małgorzatą Lipczyńską.

Gratuluję otrzymania Punktu.

Tomasz Rodowicz: Kategoria – Twórcze szaleństwo - mi najbardziej odpowiada w tym wszystkim. Fajnie, że nagrody przyznała grupa naprawdę niezależna, która się zajmuje wszystkim, co żywe. To sprawia wielką radość.

Podziwiam heroizm waszej pracy w Łodzi. Wystawiacie spektakle, prowadzicie działalność edukacyjną i animacyjną, zorganizowaliście świetny Festiwal Retroperspektywy. To wszystko w kilka osób, warunkach, których teatry instytucjonalne nigdy by nie zaakceptowały. Jaka jest obecna sytuacja bytowa, lokalowa Chorei?

T.R.: Heroizm jest wtedy, kiedy jest rzeczywiście ciężko i beznadziejnie. Ja bym to nazwał entuzjazmem i dobrą energią, którą potrafimy zebrać, zgromadzić i wydać. Sytuacja lokalowa jest i fantastyczna i beznadziejna. Fantastyczna, bo idzie do remontu cała fabryka , w której pracujemy. Będziemy dysponować profesjonalną sceną z zapleczem do warsztatów, do pracy. Natomiast beznadziejna, bo będzie to trwało trzy lata. Dla grupy twórczej, zwłaszcza takiej, która działa zespołowo, opiera się na permanentnej pracy praktycznej to niebezpieczna sytuacja. Trzeba utrzymać życie kruchej, bogatej w osobowości grupy, coś może pęknąć, może być trudno. Szukamy miejsca do pracy.

Gdzie będziecie działać w ciągu tych trzech lat?


T.R.: Szukamy osób i miejsc, z którymi moglibyśmy współpracować. Myślę, że perspektywy nie są najgorsze, pomoc zadeklarowała Nowa Szwalnia z Marcinem Brzozowskim, rozmawiamy z AOIA, szukamy też innych miejsc, które pozwoliłyby nam nie tylko działać, przygotowywać i pokazywać spektakle, ale też zorganizować drugą edycję Festiwalu Retroperspektywy, który ma mieć inny charakter, ma prezentować wiele działań międzynarodowych. Na szczęście zachowujemy naszą salę do prób, która nie podlega remontowi. Zostaje więc miejsce na warsztaty, spotkania, trening aktorski, działalność edukacyjną. Będziemy gośćmi w innych miejscach.

Czy możecie liczyć na wsparcie Miasta?


T.R.: Liczymy, że nasza współpraca z miastem utrzyma się na tym samym poziomie albo na lepszym. Na razie to wygląda dość spolegliwie, nie jest łatwo, ale mamy duże zrozumienie. Jestem lekko zdziwiony, że zaakceptowano taki rodzaj twórczego szaleństwa, za który dostaliśmy Punkt. Posługujemy się językiem teatralnym, który nie jest łatwy. Nie jest językiem rozrywki, nie jest uczestnictwem we wszystkim, co się najlepiej sprzedaje, czy całą taką rewiowością igrzysk ludowych, które odbywają się permanentnie. Cieszymy się, że tutaj zostało to docenione i zauważone , znajdujemy dobrych partnerów do rozmów przy projektach. Nie mówię, że jest łatwo, nie chcę nikogo wychwalać, za każdym razem są to trudne rozmowy i trudne walki o przeżycie niemalże, ale efekt naszej pracy jest doceniany. Tu w Łodzi czytany jest jako rzeczywisty, nowy język. Nowy rodzaj formy wypowiedzi, bardzo wchodzący w strukturę tego dziwnego miasta, które jest niedookreślone, które samo siebie nie może znaleźć , ale ma w sobie taką otwartość, nie odrzuca, a przyjmuje, czeka na coś, co może wyrosnąć, zakwitnąć. Ma stronę jasną, którą widać w oczach młodych ludzi, którzy przychodzą na warsztaty, uczestniczą w projektach. Jest w nich nadzieja, siła i otwartość, która jest czymś absolutnie determinującym, dającym wiarę by działać, czasem na granicy ubóstwa czy w ogóle na granicy funkcjonowania. Zespół stanowi największą siłę.

Przy takim jak wasze zaangażowaniu w działalność na rzecz miasta, zasługujecie na większe wsparcie ze strony władz. Jesteście w Łodzi ponad pięć lat, długo czekacie na dobre warunki do pracy.

Jest to długo, ale gdzie indziej byłoby jeszcze dłużej. Mamy strukturę, którą zbudowaliśmy, powołaliśmy nowy twór publiczno-prywatny, instytucję kultury – Fabrykę Sztuki. Mamy niezależność w tworzeniu. Nie mamy natomiast zobowiązań komercyjnych czy promocyjnych poprzez sam fakt funkcjonowania i tego, że zostaliśmy uznani. Ale zgadzam się, że jest to strasznie długo, a polityczne zawirowania, które targały Łodzią, nie ułatwiały osiągnięcia stabilności myślenia, funkcjonowania. Chciałbym móc powiedzieć kolegom „Słuchajcie, nie musimy wyjeżdżać na saksy, nie musimy się szarpać, wymyślać komercyjnych rzeczy”. Mam nadzieję, że ten remont, te perturbacje, ostatecznie stworzą nam perspektywy, że to nie będzie retroperspektywa, tylko dobra perspektywa na przyszłość.

Nad czym w tej chwili pracujecie?

T.R.: Przygotowujemy kilka projektów naraz. Najbardziej zaangażowani jesteśmy w projekt, który ma się zakończyć dużą, liczącą nawet 150 osób inscenizacją teatralno-muzyczno-baletową w Teatrze Wielkim przy udziale orkiestry i chóru Filharmonii Łódzkiej. Premiera ma się odbyć 9 grudnia, drugi dzień później. W projekcie wezmą udział ludzie z bardzo różnych środowisk. Chcemy spenetrować młodzieżowe środowiska Łodzi, z naciskiem na te, które nie mają dostępu do profesjonalnych scen, artystów, okoliczności, które by je ustawiały na takim poziomie.

Z kim realizujecie ten projekt?

T. R.: We współpracy z Dance United, brytyjską fundacją, która ma duże doświadczenie. Gromadzi najwyższej klasy choreografów brytyjskich, zrobiła kilka takich projektów- najsłynniejszy w Berlinie, dwa lata temu, Rytm to jest to. Powstał z tego film dokumentalny, dzięki temu możemy obserwować metody pracy i efekt, który został uzyskany. Ideą było zebranie grupy młodzieży w różnym wieku, które nie miały do czynienia z tańcem, ze śpiewem, albo miały w sposób śladowy i łączenie ich w małe grupy, by do finału stworzyć grupę 150 osób na scenie. Ten projekt będziemy realizować z orkiestrą, oraz z wybitnym dyrygentem z Wielkiej Brytanii, z chórem Filharmonii, naszym chórem, a nawet z muzykami jazzowymi. Widowisko będzie się składało z dwóch części. Pierwsza oparta będzie na muzyce Leonarda Bersteina, Suicie na Nabrzeżu z choreografią opracowaną przez brytyjskich twórców. Drugą część nazwaliśmy Oratorium Antyczne: Nic co ludzkie i Nic co boskie.

Jak powstaje to oratorium?

Inspirowane jest zabytkami muzycznymi starożytnej Grecji, ale pisane w sposób współczesny, na nową instrumentalizację i zespół jazzowy. To wielkie przedsięwzięcie, weźmie w nim udział młodzież i osoby „50+”. Interesuje nas przekrój społeczeństwa, które jest z obrzeży tego, co się nazywa mainstreamem w kulturze. Chcemy tworzyć poprzez przecięcie generacji, nastolatków i starszych ludzi, którzy z zamiłowania i zapału chcą wziąć w tym udział. Praca trwa od marca, przeprowadziliśmy już ok. 20-tu takich warsztatów w szkołach, ośrodkach wychowawczych, Monarach. Po wakacjach chcemy zacząć regularną pracę, w sierpniu startujemy z grupą, która będzie zalążkiem. 23 i 24 sierpnia w AOIA pokażemy efekt końcowy, który być może później wejdzie w projekt z Dance United. W finale, między 1 a 10 grudnia, profesjonalne próby będą trwały po 8-9 godzin, z orkiestrą, choreografami, tancerzami. Jest to pierwszy w Polsce, na tak dużą skalę, projekt.

A gdzie można w najbliższym czasie zobaczyć Choreę?

T. R.: 30 lipca zapraszamy do Nieborowa na koncert pt.: ANTYK A! KAPELLA, który w dużym- bo 18 osobowym składzie, zagramy podczas festiwalu Kolory Polski organizowanego przez Filharmonię Łódzką. Bierzemy też udział w Polskiej Prezydencji w UE, w ramach której wznowimy spektakl After the Birds/Po Ptakach, zrobiony wspólnie z walijską grupą Earthfall Dance. 13 października pokażemy go dla parlamentarzystów unijnych, goszczących w Łodzi, zaś w grudniu jedziemy z nim do Moskwy, do Meyerhold Center. W ten sposób zamkniemy Polską Prezydencję. Oprócz tego we wrześniu jedziemy na Białoruś, gdzie przeprowadzimy pięciodniowe warsztaty dla profesjonalnych aktorów, tancerzy i muzyków. W październiku zaś,w ramach Kongresu Kultury w Łodzi pokażemy spektakl Grotowski- próba odwrotu, który będziemy grać także w Rzeszowie i w Bytomiu na festiwalach. Ilość projektów, które realizujemy jest duża, żeby nie powiedzieć zatrważająca.

Czy uda się kontynuować Festiwal Retroperspektywy?

T. R.: Powoli zarysowuje się wstępny program- oczywiście przy założeniu, że będziemy mieć wsparcie z Urzędu Miasta i z Ministerstwa Kultury na ten projekt. Chcielibyśmy, by miał mocny akcent żydowski, nie dlatego, że taka jest moda czy potrzeba. Zbiegają nam się różnego rodzaju projekty dotyczące tej tematyki. Jeden, to spektakl, który zrobiliśmy w Los Angeles w marcu ubiegłego roku, Tov w reżyserii Rosanny Gamson, amerykańskiej choreografki. Dotyczy on wszystkich, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swojego miejsca i są ciągle w drodze, co w fascynujący sposób pokazane jest przez występujących w spektaklu tancerzy. Drugi, to projekt z wybitną reżyserką z Tel-Avivu, Ruti Ostermajer, dotyczący pamięci łódzkiego getta, historii, które ona odszukuje poprzez ludzi, których jest w stanie odnaleźć w Izraelu, a także jej własnych korzeni. W tym projekcie Ruti chciałaby odnieść się do łódzkiego cmentarza żydowskiego. Liczymy też na spektakl Pawła Passiniego Kabała – piękne i przewrotne sięganie do tego, co można myśleć o kabale jako o systemie znaków, odniesień, metafizyki. Być może będzie to połączone z nową ideą, która jak na razie jest w sferze planów i rozmów z Joanną Podolską- dyrektorem Centrum Dialogu. Chcielibyśmy, by Festiwal Retroperspektywy, który w zeszłym roku koncentrował się głównie w Fabryce Sztuki, teraz odbywał się w różnych miejscach w Łodzi.

Realizujecie też bardziej kameralne projekty.

Niedawno Adam Biedrzycki zrobił Upadek, PSYCHO-SOMATIC GAYm. Powstaje monodram Małgosi Lipczyńskiej, to jej pierwsza indywidualna praca. Nad innym monodramem będzie też pracowała Iga Załęczna. Pola Amber wraz z pięcioma muzykami powołała grupę The Blue Rabbit. Siłą naszej formacji jest jej grupowość, ale dla zdrowia i realizacji tego, co w każdym siedzi, ważne jest też wyrażenie czegoś osobistego, indywidualnego. Praca nad taką formą jest równie istotna jak to, co w naszej działalności wspólne.

W jakim kierunku idzie praca nad pani monodramem?

Małgorzata Lipczyńska: Praca praktyczna dopiero się rozpoczęła, wcześniej były przygotowania teoretyczne, wybór tekstu i praca nad nimi. Aglaya Veteranyi to pisarka, która urodziła się w Rumunii, ale wszystko, co napisała, powstało po niemiecku: Dlaczego dziecko gotuje się w Mamałydze i Kto znajduje źle szukał, zbiór tekstów Uprzątnięte morze, wynajęte skarpety i Pani Masło. Istotne są też wywiady z Aglayą, teksty o niej, które pisali znajomi, w dużej mierze po śmierci pisarki. Aglaya urodziła się w rodzinie cyrkowej, co stanowiło główną część jej dzieciństwa. To, co dla większości ludzi jest ekstremum, dla niej było normą. Fascynuje mnie też zabawa z językiem, to jak ona go używa, jak się nim bawi, jak wiele potrafi wyrazić przez teksty, które pozornie są bardzo abstrakcyjne, a po głębszym poznaniu okazuje się, że mają swoją bardzo mocna logikę. Najciekawsze w jej twórczości wydały mi się skrajności i opozycje, które non stop się pojawiają. Z jednej strony witalność, jasność, z drugiej coś ciemnego, depresyjnego, ciężkiego. Te teksty mocno wpływają na wyobraźnię, a wyobraźnia pomaga przy pracy z ciałem, a ciało z kolei jest narzędziem, które pomaga uruchomić wyobraźnię.

Podobno The Blue Rabbit powraca?

Pola Amber: Zapraszamy na koncert, który odbędzie się 23 lipca o g. 21 w Willi Grohmana. Mam nadzieję, że będzie to prawdziwe twórcze szaleństwo. Charyzmatyczna wokalistka i pięciu przystojnych, choć nieco smutnych i melancholijnych facetów. Formacja nazywa się The Blue Rabbit, czyli Niebieski Królik. Absolutna nowość na polskim rynku, w przyszłym roku jako suport mamy ochotę zaprosić Bjork (śmiech). A na razie zapraszam na nasz profil na facebooku (The Blue Rabbit) i myspace\'a: Niebieski Królik.

Dziękuję za rozmowę

(-)
reymont.pl
12 lipca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia