Ty, ja i co dalej?

"Cześć, kochanie. Głowacki 3.1" - reż. O. Leonenko, S. Konrad, T. Man - Gdyńskie Centrum Kultury

Jeden z twórców spektaklu granego w gdyńskim Konsulacie Kultury żartował, że „Cześć, kochanie. Głowacki 3.1" to inscenizacja dość nietypowa, bo więcej w niej reżyserów niż aktorów.

To rzeczywiście prawda, na to teatralne dzieło składają się trzy jednoaktówki Janusza Głowackiego, każda z nich wyreżyserowana przez inną osobę, grane są natomiast przez jedną aktorską parę. Zgrany sceniczny duet tworzą Daria Krzyżaniak i Kacper Gaduła-Zawratyński, natomiast trio reżyserskie składa się z: Tomasza Mana („Spacerek przed snem"), Sebastiana Konrada („Zaraz zaśniesz") i Oleny Leonenko („Choinka strachu").

Trzy prezentowane jednoaktówki autorstwa Janusza Głowskiego, chociaż znacznie się między sobą różnią, to występują pomiędzy nimi wyraźne analogie, które odsłaniaja dość nieoczywisty, lecz spójny obraz. Spójność tę potęguje to, że każda z, do pewnego stopnia, odrębnych części spektaklu, grana jest przez tych samych aktorkę i aktora. Wybór tak nielicznej obsady ułatwiło niewątpliwie to, że utwory reżyserowane przez Leonenko, Mana i Konrada Głowacki napisał na damsko-męski duet.

Problemy dotyczące relacji między mężczyzną i kobietą zdają się być kluczowe dla tych trzech jednoaktówek. W granym na początku „Cześć, kochanie" gorzko-komicznym „Spacerku przed snem" akcja dramatyczna zostaje nawiązana podczas, na szczęście nieskutecznej, próby gwałtu. W trakcie przewrotnej rozmowy między niedoszłym gwałcicielem, a jego niedoszłą ofiarą rysuje się portret zakompleksionego mężczyzny, który pogrążony jest w bezradności, strachu i zazdrości o żonę. Jego napaść i brutalna chęć, aby posiąść młodą kobietę przechodzącą ulicą służyć ma własnemu dowartościowaniu, odbudowaniu zdruzgotanej pewności siebie i zyskaniu poczucia władzy. Kobieta to tylko narzędzie służące mężczyźnie do podbudowania nadszarpniętego i struchlałego ego. Ta brutalna na pierwszy rzut oka opowieść przedstawiona została w sposób komiczny i przewrotny w nieco musicalowy sposób.

Chociaż w wyreżyserowanym przez Sebastiana Konrada „Zaraz zaśniesz" sytuacja dramatyczna jest zupełnie inna niż w „Spacerku przed snem" to męskiemu bohaterowi towarzyszy podobny strach i niepewność. Nie potrafi on podjąć ważnej i nieodwracalnej decyzji. Jaka to decyzja nie zostaje sprecyzowane, możemy snuć jedynie domysły, gdzie kobieta będąca w poważnym związku z bohaterem ma pójść następnego dnia i co tam zrobić. Takie niedopowiedzenie nie tylko rozbudza ciekawość widowni, ale też uniwersalizuje sztukę. W każdym razie, zamiast dokonać wyboru i określić się, bohater jednoaktówki woli karmić się złudzeniami wyjazdu na zagraniczny staż, podczas którego mieszkać będzie ze swoją partnerką w małym pokoju i chadzać na plażę. Ten eskapizm zostaje brutalnie zaatakowany przez bohaterkę, która mówi, że będą tam żyć we wzajemnej nienawiści. Końcowa scena, w której On i Ona zasypiają obok siebie, a także sam tytuł można interpretować jako ostrzeżenie przed grożącym osunięciem się w eskapistyczny sen urojeń albo komfortowe otępienie pozwalające przeżyć swoje życie siłą inercji. Mężczyzn znów okazuje się tym, kto się boi i pozbawiony jest charakteru. Kobieta natomiast krytykuje jego nierealistyczne mrzonki i jest samotna w swoim wysiłku.

W „Choince strachu" męski bohater przedstawiony jest w zupełnie fatalnym świetle. Akcja tej jednoaktówki dzieje się w 1980 roku, stoczniowcy strajkują, założony został już Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. On jest dziennikarzem i chociaż mówi, że chce jechać do Gdańska, to szuka uporczywie wymówki, żeby zostać w bezpiecznym bezruchu. Tytułowa choinka strachu, chociaż w sztuce określenie to dotyczy szefa dziennikarza, to niewątpliwie pasuje do samego bohatera granego przez Kacpra Gadułę-Zawratyńskiego. Żona dziennikarza podejmuje z nim swoistą grę i wytyka mu strach, pozerstwo i zaloty do jednej z jej koleżanek. Znów mężczyzna okazuje się osobą bez charakteru, niezdolnym do działania, ale starającym zachować się pozory bycia macho. Poza tym stara się zdobywać kobiety, aby się dowartościować. Ta jednoaktówka pełna gorzkiej satyry pomimo upływu lat i zmiany sytuacji politycznej pozostaje ważnym etycznym rozważaniem na temat odwagi, odpowiedzialności i prawdy.

Szczególne podobieństwa w portretowaniu charakteru męskiego bohatera występują między „Zaraz zaśniesz" i „Choinką strachu", co wynika pewnie z faktu, że oba teksty napisane zostały w niedługim odstępie czasu – pierwszy z nich w 1980, a drugi w 1981. Jednak też późniejszy utwór „Spacerek przed snem", chociaż w nieco innej tonacji, oparty został na podobnych pod pewnymi względami postaciach.
Oczywiście krótki opis może jedynie mgliście przybliżyć spektakl i teksty Głowackiego, w których poruszanych jest wiele wątków w sposób niejednoznaczny i pozbawiony oczywistych odpowiedzi. Skupiłem się na jednym, najbardziej wyraźnym problemie w powyższych streszczeniach, a należałoby jeszcze napisać o innych kwestiach poruszanych w gdyńskim spektaklu, który pomimo tego, że nie trwa zbyt długo, to jest pojemny znaczeniowo.

Aktorski duet (Daria Krzyżaniak i Kacper Gaduła-Zawratyński) wcielający się w postacie stworzone przez Głowackiego tworzą przekonujące kreacje pozbawione przesady i obdarzone psychologiczną głębią. Wykonują trudne zadanie, bo zwykłych, codziennych (nie)bohaterów przedstawiają w sposób interesujący.

Tempo spektaklu – cecha trudna do opisania, a jednocześnie tak ważna – jest utrzymane na dobrym poziomie i nie dopuszcza do nudy przestojów i przedłużających się przerw. Jest to zasługą, poza aktorstwem i tekstami, m.in. dobrze dopasowanej muzyki, którą skomponował Ignacy Wiśniewski akompaniujący na żywo i będący istotną częścią jednoaktówki reżyserowanej przez Tomasza Mana. Właśnie w „Spacerku przed snem" najwyraźniej słychać (przez melorecytacje i wręcz musicalowe wstawki) talent twórców do wyczucia scenicznej rytmiki i zdolność aktorów do odpowiedniego podawania tekstu dramatu, który błyszczy brzmieniowo i zyskuje siłę wyrazu.

Wybór jednoaktówek przez twórców „Cześć, kochanie" zdaje się być dobrze przemyślany, bo cały spektakl tworzy spójną, dopracowaną i inteligentną opowieść. Teksty Głowackiego okazują się zaskakująco aktualne, jeśli weźmie się pod uwagę, jak wiele mówi się ostatnio o kryzysie męskości.

Sztuki reżyserowane przez Leonenko, Mana i Konrada to naprawdę teatr wart uczestnictwa i przeżycia.

Michał Cierzniak
Dziennik Teatralny Trójmiasto
6 lutego 2020

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia