Ty mi zagraj, a ja zatańczę

"Equilibrium, a man\'s journey" - Reveriano Camil (Meksyk)

Spektakl "Equilibrium, a man\'s journey" jest pomysłem na to, jak zgrabnie przedstawić swoje zdolności taneczne w rytm muzyki granej na żywo. Takie wrażenie wywiera na widzu solowy występ Reveriano Camila z Meksyku i jego trupy muzycznej na 16. Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego i Festiwalu Sztuki Tanecznej w Bytomiu.

Pięć osób skupionych w kręgu, który powoli ulega poszerzeniu, aż w końcu rozbiciu. Wtedy wyłania się On – tancerz, główny bohater całego spektaklu i jednocześnie jego „pomysłodawca”. Tancerz i reżyser – Reveriano Camil dał popis swoich możliwości głównie poprzez taniec. Wystep w istocie był pokazem solowych umiejętności. Nie mniej ważna była reszta artystów biorących udział w pokazie -  po zajęciu poszczególnych miejsc na scenie, nadal tworzą krąg wokół Raveriano, a graną muzyką – zmienną, różnorodną – iście urozmaicają cały występ. 

Czy spektakl niesie ze sobą jakieś przesłanie? Czy kryje za sobą jakąś historię? Nie do końca jest to dla widza oczywiste. Natomiast zdecydowanie w całym przedstawieniu można odszukać kilku krótkich, luźno ze sobą powiązanych opowieści. Jedynym ogniwem je łączącym jest fakt, że można ich się doszukać w życiu każdego człowieka... 

I tak w jednej z etiud tancerz, który na smudze światła utworzonej na scenie próbuje utrzymać równowagę i przejść ją do końca, kojarzy się z dążeniem do osiągnięcia czegoś lub po prostu z wybraną drogą życiową. Zachowuje się jak na trampolinie, gdzie bywa źle i ciężko, kiedy łatwo jest upaść oraz gdzie są też lepsze sytuacje, kiedy swobodnie kroczy się do przodu. I pomimo różnych zachwiań, każdy człowiek, jak tancerz po swojej linii, ciągle stawia następny krok, aż dociera do celu. I albo osiąga to co sobie zamierzył, albo celem jest kres jego życia. 
 
Z kolei inna z etiud przywołuje na myśl uczucia: przywiązanie, miłość, rozstanie, rozpacz. W kącie sceny zostaje postawione krzesło, które powoli przykuwa uwagę tancerza. Po pierwszych podejściach do nowego obiektu i zgrabnym wybadaniu czym ono jest, tancerz oswaja go przez dotyk, głaskanie i można odnieść wrażenie, że zaczyna czuć przywiązanie – tańczy z nim lub się doń przytula. A gdy krzesło siłą zostaje mu odebrane, wije się z rozpaczy na scenie i wydaje okrzyki niezadowolenia.  

Największym atutem spektaklu jest muzyka. I choć istotny jest fakt, iż jest grana na żywo, to jednak używane przez muzyków instrumenty tworzą specyficzną aurę towarzyszącą przedstawieniu przez prawie cały czas jego trwania. Pojawia się i trąbka, i akordeon, i gitara, i nawet fortepian i różne inne. To, że muzycy nie grają na wszystkich instrumentach w tym samym czasie, ale łączą ze sobą dźwięki (przeważnie dwa z nich) dodatkowo urozmaica cały występ. Warto też nadmienić, iż czasami pozostają sami i tylko muzyka rozbrzmiewa, co sprawia wrażenie, że w części jesteśmy na koncercie jazzowym, bo taki jest charakter tej muzyki. W dodatku wcale nas to nie smuci.  

Cały spektakl tworzy zgrabną całość, która w swojej konwencji jest lekka i przyjemna. Przedstawienie nie trwa długo, więc i znudzić się trudno. I może nie przykuwa tak bardzo uwagi widza, ale nie jest jednostajny, lecz urozmaicony przez akty taneczne wykonywane solo świetnie wpisujące się w rytm i charakter granej muzyki.

Agnieszka Klyta
Dla Dziennika Teatralnego
9 lipca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia