Uchować od niepamięci

rozmowa z Adamem Ziajskim

Rozmowa z Adamem Ziajskim, reżyserem spektaklu "Salto Mortale" Teatru Strefa Ciszy z Poznania

Krzysztof Aplik: Zaprezentowany na gliwickim Placu Krakowskim spektakl „Salto Mortale” jest przedstawiany już od czterech lat. Jakie odczucia względem spektaklu ma Pan po tych czterech latach życia spektaklu?

Adam Ziajski: Każdy spektakl starzeje się, dojrzewa i trwa życiem swojej własnej wewnętrzności. „Salto Mortale” jest to bardzo nietypowy „plener” gdyż nie kończy się fajerwerkami. Kończy się pewną pointą, która mówi coś o nas samych i o tym jak się obchodzimy z niepamięcią. Ja bardzo lubię ten spektakl za okrucieństwo, które jest w nim zawarte, za tę lubieżność, ale zarazem za suplement, który jest zawarty w finale. Jest w nim zawarta myśl, że tylko młody człowiek, ten który nie jest jeszcze obciążony przypadłościami dorosłości, potrafi odkrywać tajemnicę zarówno w sobie, jak i na zewnątrz siebie. Wydaje mi się, że trzeba być ciągle wewnętrznie młodym. Trzeba dać się zadziwiać i ciągle szukać tych tajemnic, które nas mogą w to zdziwienie mogą nas wprawić. Przez 4 lata życia tego spektaklu publiczność żyje razem z nami, więc cieszę się, że dzięki jej zainteresowaniu możemy go powielać. W dzisiejszych warunkach ekonomicznych, społecznych, ale i mentalnych, bardzo ciężko jest doprowadzić do sytuacji, w której plener byłby miejscem nie tylko spotkania, ale także refleksji. Mam nadzieję, że obydwie te rzeczy nam się udają.

Podnosząc wątek „młodego człowieka” – W jego kreacji chciałbym widzieć waszą grupę, gdyż tak jak on odkrywacie historię fortepianów i nie pozwalacie jej zamilknąć, nie pozwalacie o niej zapomnieć.

Tę historię właściwie odkryła dla nas pewna osoba, chcąc nas zainspirować do jej ożywienia. Było to 8 lat temu, gdy śp. Zygmunt Duczyński, twórca Teatru Kana opowiedział nam opowieść o opuszczonych fortepianach w Szczecinie. Do nas należało tylko sprawdzenie źródeł, potwierdzeń i relacji. Znaleźliśmy materiały potwierdzające historię instrumentów. Chciałbym też dodać, że grając dwa lata temu w Olsztynie podszedł do nas pewien Pan i ze łzami w oczach oświadczył, że opowiedzieliśmy historię, której on był świadkiem jako mały chłopiec. Widział on te tysiące porzuconych fortepianów w Szczecinie roku ’45. Cieszymy się, że mogliśmy podjąć tę historię, gdyż nie dotyczy ona tylko wątku dziejowego. Staraliśmy się przeciwstawić dwa światy. Ten namaszczony instrument, symbol piękna ucieleśniający wysoką kulturę przeciwstawiliśmy w jakiś sposób kulturze gminnej, którą ucieleśnia cyrk będący w istocie dość przewrotnym, gdyż tylko on podejmuje się pochowania fortepianów.

Gratuluję genialnie dobranego tytułu. Nic tak nie uśmierca jak zapomnienie.

Tak, to prawda. 

Jak będzie Pan wspominał Gliwice?

Cieszę się, że wreszcie przyjechaliśmy do Gliwic, które właściwie znam doskonale już od 15 lat. Zamierzaliśmy się wybrać tu już od trzech lat. W tym miejscu należy podziękować organizatorom, gdyż wszystko co się dzieje w tej materii, dzieje się ludzkimi rękami. Gdy ich zabraknie, to wydarzenia tego typu zostaną pozbawione podstawy. Mam nadzieję, że będziemy mogli zobaczyć się już w przyszłym roku.

Rozmawiał Krzysztof Aplik
Dziennik Teatralny Katowice
23 maja 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...