Ucieczka z siebie i do siebie

"Ferdydurke" - reż. Jakub Margosiak - Living Space Theatre w Katowicach

Drugi dzień Gombrowiczowskiego Festiwalu, który ma miejsce w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Radomiu, zaserwował nam ponownie wycieczkę w głąb siebie. Pierwszym spektaklem był „Ferdydurke" w reżyserii i adaptacji Jakuba Margosiaka. Sztuka jest przeniesieniem na deski teatralne powieści wydanej przez Gombrowicza w Warszawie w 1937 roku.

Immanuel Kant przedstawiał człowieka jako tabula rasa. Czysta niezapisana karta, która zostaje zapełniana wydarzeniami, uczuciami tworzonymi przez nas samych, ale też innych, którzy są jak lustro, w którym my, ci którzy widzą, nie widząc mogą się przejrzeć. Oś, wokół której budowany jest dramat, to zasadnicze pytanie: czym jest forma? Czy można od niej uciec? Autor przez postać Józia, trzydziestoletniego początkującego pisarza, stara się wraz z odbiorcą odszukać odpowiedź na podstawowe pytania o sens, a przede wszystkim czy człowiek może być autentycznie sobą. Sobą jako ja, moje prywatne ja, nieodbite, niezbudowane po kawałku z cząstek duszy innych jednostek. Szukamy wraz z tymi, którzy są dla nas Miętusami tej pustej formy, która jednak w ostateczności jest lustrem, w które wchodzimy przez kogoś znów w samych siebie. Szukamy deformacji, kształtowania, degrengolady, rozpadu. To wszystko, by wyzwolić się z opresji formy, z której nie ma ucieczki. Możemy schronić siebie tylko w kimś innym.

Za kostiumy i scenografię odpowiadał Grzegorz Łabuda. Ciekawym zabiegiem było ograniczenie rekwizytów do minimum. Aktorzy, krzesła, półprzeźroczysta ścianka i publiczność. Pozwalało to na skrócenie dystansu w odbiorze. Widz nie analizował poszczególnych elementów, tylko mógł być w pełni skupiony na grze. Oświetlenie dodawało tylko temu tak zwanych smaczków i pozwalało wejść widowni w inny wymiar, o którym jeszcze wspomnę.

Yannick Wandel – autor muzycznego opracowania pokazuje, że w tej interpretacji kluczową rolę gra również muzyka. Jest uzupełnieniem przede wszystkim pełnej dynamiki gry aktorskiej. Gdy siadamy i czekamy na spektakl, wyobraźnia podpowiada nam, że będzie to klasyczna adaptacja dramatu. Jednak od pierwszego ruchu scenicznego mamy tutaj do czynienia z czymś zupełnie wyjątkowym. Brakuje tutaj typowej dla filozoficznych dzieł statyczności – dominuje ruch i taniec, a to wszystko przeplatają gombrowiczowskie dialogi.

Z początku może to w nas budzić pewnego rodzaju sprzeczność i zaburzać naszą tradycyjną wizję tego, jak spektakl ma wyglądać. Jednak wraz z upływem czasu coraz bardziej akceptujemy ten rodzaj przekazu treści gombrowiczowskiego tekstu. Ciekawym zabiegiem jest gra cieni. Tworzy ona tło dla rozgrywającej się akcji, i choć na początku może budzić poczucie zagubienia czy braku skupienia, harmonijnie współgra z całością. Sprawia, że wydarzenia, które dzieją się na scenie możemy odbierać dwojako. Świat cieni. Ciemność, z której na powierzchnie wydobywają się tylko kontury jako freudowska podświadomość, przeciwstawiona jest światłu, które być może, ma przynieść upragnioną ucieczkę w wolność. Współgranie tych dwóch światów sprawia, że powiemy - na początku był chaos, a sztuka była bezładem i pustkowiem, a wraz z upływem czasu wszystko skrystalizowało się i spoiło w jedną całość.

Zainteresowanie budzi też wiek aktorów, którzy swą młodością wnoszą w spektakl charakterystyczną dla niej świeżość. Wkładają go w całkiem nowe interpretacyjne ramy i niszczą w pozytywny sposób, to, do czego w dramatach jesteśmy przyzwyczajeni.

Jest to coś całkiem innego. Coś nowego, co elektryzuje swoją świeżością. Należą się tutaj wielkie brawa dla reżysera. Swoją adaptacją wprowadził taniec w dramacie nie jako dodatek, tylko coś, co mogłoby tak naprawdę zastąpić dialogi i starczyło za same słowa, bo odbiorca doskonale wiedziałby, co dzieje się na scenie.

Podsumowując, mieliśmy do czynienia z czymś szczególnym. Z przedstawieniem wymykającym się ujęcia w pewne formy, schematy. Zmuszającym widza do otworzenia się i skierowania swojego wzroku na całkiem nowe horyzonty. Znacznie szersze niż nasze przyzwyczajenia i kanony.

Jan Kacperski
(-)
12 października 2020

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...