Udało się!

rozmowa z Piotrem Siekluckim

O pogrzebie, polityce, patowych sytuacjach, Rosji, debiutach.pl , maruderach i nudziarzach czyli rozmowa z Piotrem Siekluckim na temat minionego roku w krakowskim Teatrze Nowym

Magda A. Jasińska: Rok 2010 dla Teatru Nowego nie zaczął się najlepiej. Brak dotacji pieniężnych ze strony Ministerstwa Kultury doprowadził do jego pogrzebu, który okazał się być nie tylko  „wybawicielem” w tej trudnej dla teatru sytuacji, ale również początkiem ogólnopolskiej dyskusji na temat polityki kulturalnej.  Jak z perspektywy czasu oceniasz Waszą niecodzienną interwencję w postaci przemarszu, pogrzebu, głodówki i jedynego w swoim rodzaju spektaklu „Grigi”?

Piotr Sieklucki: Nasz symboliczny pogrzeb nie bez przyczyny odbył się w Międzynarodowy Dzień Teatru. Naszym celem było zwrócenia uwagi na to, że dzieje się źle w kulturze. Istniejemy na krakowskim rynku teatrów od ponad pięciu lat, a wciąż wszelkie prośby o dofinansowania działań kulturalnych są jak walki z wiatrakami. To dlatego w Krakowie powstaje  tak mało inicjatyw podejmowanych przez młodych artystów. Naprawdę bardzo trudno dialoguje się z ludźmi, którzy odpowiadają za rozporządzanie pieniędzmi w sferze kultury. Poza tym chcieliśmy tym pogrzebem zwrócić uwagę bezpośrednio na problem Teatru Nowego, który wiąże się ze zmianą strategii kulturalnej ministra Zdrojewskiego. Nowy minister postanowił we wszystkich swoich programach kulturalnych dotować w większości gigantyczne imprezy, o gigantycznym finansowym  wkładzie własnym i o gigantycznej renomie. Poprzez takie działania z jednej strony stał się najlepszym ministrem w rządzie Tuska, ministrem zauważalnym, ale z drugiej zaś ministrem, który nie ryzykuje. W wyniku czego małe teatry – w tym również Nowy – przestały być dotowane. Chcieliśmy poruszyć temat tego, że w obecnej sytuacji nie mamy szans na pozytywne rozpatrzenie ministerialnych wniosków, ze względu na brak wkładu własnego w prowadzoną przez nas działalność. Dlatego ten rok zaczął się dla nas nieciekawie. Coś, co do tej pory udawało się nam uzyskiwać od ministra Ujazdowskiego, zostało przez jego następcę przekreślone, na zasadzie: radźcie sobie sami. Nie mówimy przecież o dużych pieniądzach, które przeznacza się np. na teatr Krystyny Jandy, bo tam ministerialne logo będzie coś znaczyło, będzie miało większą wartość promocyjną. Na dzień dzisiejszy sytuacja trochę uległa zmianie, zmienił się regulamin programów kulturalnych, zobaczymy jak to będzie wyglądało w praktyce. Kiedy skończyło się wsparcie ze strony ministerstwa,  automatycznie zachwiana została równowaga funkcjonowania teatru. Sponsorzy zaczęli się wycofywać i wtedy po raz pierwszy stanęliśmy w obliczu bardzo groźnej dla nas sytuacji. Wtedy też po raz pierwszy bardzo życzliwie przyjęło nas miasto. Po awanturze medialnej, która się przetoczyła, władze Krakowa po raz pierwszy nas zauważyły i zaprosiły do wspólnego stołu. Przez pięć lat to się nie udawało.

Wasza interwencja przyniosła pożądane efekty.


Tak, zdecydowanie. Poza tym ta sytuacja zmobilizowała nas do trochę innego działania, do pokazywania spektakli na zewnątrz, sprzedawania ich w innych miastach. W ten sposób zaczęliśmy zarabiać. Oprócz tego zostaliśmy zmuszeni do intensywniejszych poszukiwań sponsorów. Ostatecznie cały ten proces umierania teatru udało nam się odwrócić.

Po chwilowym zawieszeniu działalności – oprócz  pokazów  Waszych wcześniejszych spektakli – zrealizowaliście projekt Teatr Polska-Teatr Nowy, czyli tournée spektaklu „Griga”.

Lipiec i sierpień to powrót Nowego do działalności repertuarowej, nasz teatr odwiedziło mnóstwo ludzi. Potem był projekt zrealizowany w ramach współpracy z Instytutem Teatralnym w Warszawie czyli, tak jak powiedziałaś, ogólnopolskie pokazy „Grigi”. Po wakacjach natomiast tournée z „Encyklopedią duszy rosyjskiej” i „Lękami porannymi”, po czym projekt Re-kreacje. Zobaczymy co będzie dalej. Zawsze jest tak, że styczeń to miesiąc bardzo niepewny, czekamy, próbujemy rozmawiać, piszemy projekty, składamy je i liczymy na pozytywne rozpatrzenie. Otrzymując minimalne wsparcie od miasta czy Urzędu Marszałkowskiego jesteśmy w stanie załatwić całą resztę. Na chwilę obecną jestem naprawdę dobrej myśli.

Nieustannie próbujecie ingerować w politykę kulturalną, czego kolejnym przejawem była zorganizowana przez Was debata „Kulturalny prezydent”. Czy ta forma dialogu sprawdziła się?

Brakowało dyskusji. Przede wszystkim dlatego, że każdy z kandydatów chciał wykorzystać tę publiczną okazję do przedstawienia swojego programu. Wszystkie programy we wszystkich wyborach tego świata są z reguły nierealne. Są obietnice, że będzie dobrze, będzie lepiej, będzie dużo itd. Przyszło mnóstwo ludzi, którzy w wielu wypadkach po raz pierwszy znaleźli się w tym naszym maleńkim teatrze. Była to pierwsza tego typu debata kulturalna w Krakowie. Do polityki sięgamy, ponieważ wydaje mi się, że jest ona niezwykle ważna. Świat polityki cały czas splata się ze światem artystycznym. To jest jakby jedno ciało i nie da się jednej jego części odciąć od drugiej. Mogą to zrobić jedynie maruderzy, którzy twierdzą, że sztuka nie powinna zajmować się takimi rzeczami. Tyle, że są to maruderzy, którzy nie muszą walczyć, bo dostają odpowiednią pulę pieniędzy i „robią” – tak im się wydaje  – swoją, dobrą sztukę. Uważam, że chore jest zadawanie pytania: po co się mieszać w politykę? Ingerujemy, bo od polityki zależy kultura. Dlatego chcemy zorganizować drugie takie spotkanie – na  co się w trakcie debaty umówiliśmy – z  kandydatem, który zwyciężył.

Taka forma rozliczenia?

Tak, myślę, że to wszystko pozostaje niestety tylko w warstwie słów, bo tak jest zazwyczaj. Mimo to warto rozliczać. Warto im zwracać uwagę na to, że problem istnieje. Niewiarygodną pomoc, w tej kryzysowej dla nas sytuacji, okazała nam Joanna Senyszyn, która stała się wielkim przyjacielem naszego teatru. Osobiście kontaktowała się z ministrem Zdrojewskim i prezydentem Majchrowskim próbując znaleźć dla nas jakieś finansowe rozwiązanie. Była dla nas w zasadzie jedynym dobrym duchem z zewnątrz. Polityka jest dla naszej działalności bardzo ważna. Tylko maruderzy i nudziarze mówią, że nie. A to kompletna bzdura. Oprócz nich są jeszcze na szczęście ludzie, którzy chcą coś powiedzieć. Teatr nie jest bankiem, nie jest biznesem, nie zwraca się. Kultura jest czymś tak niewymiernym, że musi być mecenas, czy sponsor. Tymczasem tworzenie własnego miejsca czy wydarzeń jest ciągłym stawianiem się w pozycji żebraka.

Nowy sezon teatralny w Nowym rozpoczął się bardzo obiecująco. Parę interesujących wernisaży i koncertów; premiera „Encyklopedii duszy rosyjskiej”, która była jednocześnie zapowiedzią kolejnej edycji  projektu Re-kreacje, tym razem poświęconym Rosji. Dlaczego padło na naszego wschodniego sąsiada?

Chcieliśmy w ten sposób uczcić 150-tą rocznicę urodzin Czechowa, czyli autora , od którego zaczęliśmy naszą działalność poprzez spektakl „Griga” z Dominikiem Nowakiem i Anetą Wirzinkiewicz. To była nasza wielka przygoda. Dlatego postanowiliśmy Re-kreacjami uczcić nawet nie tyle samego Czechowa, co po prostu Rosję, jego kraj rodzinny. Powiedzieć o niej poprzez literaturę współczesną; poprzez Wiktora Jerofiejewa; koncert muzyki rosyjskiej; debatę Polska-Rosja, która odbędzie się w najbliższym czasie. Będzie to dyskusja z udziałem ministra Sikorskiego, Adama Michnika, Andrzeja Wajdy. Są to ludzie, którzy w różnym stopniu dotknęli istoty kultury rosyjskiej. Debatę przygotowujemy na żywo z TVN24. Ponadto w ramach projektu zrealizowaliśmy koncert muzyki rosyjskiej, który był całkowicie poza naszym budżetem. Bardzo bym chciał, choć nie wiem, czy nam się to uda, powtórzyć to niezwykłe wydarzenie. Pisałem w tej sprawie do miasta… Myślę, że jest to inicjatywa bardzo interesująca, którą  miasto organizujące szereg wszelkiego rodzaju imprez, powinno zauważyć i wesprzeć. Ten rosyjski koncert był naprawdę naszym dużym szczęściem, mimo że jeden ze sponsorów zachował się haniebnie, ponieważ w dniu koncertu postanowił się wycofać z zawartej ustnie przez nas umowy. Oczywiście zrobił to w momencie, kiedy jego logo znalazło się na materiałach promujących całe wydarzenie. W ten sposób pozostawił nasz teatr ze sporym długiem. Mimo to będę szukał środków, żeby raz na trzy miesiące powtórzyć to wydarzenie, bo i na widowni i w garderobie było naprawdę fajnie. To było takie nasze święto z Danielem Olbrychskim, Sonią Bohosiewicz, Olgą Bołądź i Lubaszenkami. 

Inną bardzo charakterystyczną tendencją, którą konsekwentnie realizujecie w Nowym jest wspieranie debiutujących artystów, w szczególności reżyserów, zamierzacie dalej iść w tym właśnie kierunku?

Staramy się zapraszać do współpracy młodych i dobrze się zapowiadających artystów. Radek Rychcik, Szymon Kaczmarek, Maria Spiss, Ivo Vedral to ci reżyserzy, którzy u nas zaczynali. Radek Rychcik stworzył nieśmiertelnego „Versusa”. Być może gdyby nie ten spektakl nie byłoby dzisiejszego Radka i jego teatru. Dla mnie to jest największa radość, kiedy debiut zrealizowany u nas sprawia, że z czasem reżyser staje się rozpoznawalną marką. Tak, w tym kierunku zdecydowanie chcemy iść.

Stąd też pomysł na projekt debiuty.pl?


Dokładnie. W planach mamy uruchomienie tego projektu, którego realizacja, oczywiście, zależy od tego, czy otrzymamy wsparcie ze strony Ministerstwa. Polegać to będzie na współpracy czterech miast: Wrocławia, Warszawy, Krakowa i Łodzi – czterech zaprzyjaźnionych ze sobą teatrów. Czterech reżyserów dzięki projektowi zrealizuje swój pierwszy spektakl dyplomowy w jednym z teatrów partnerskich. Powstaną cztery spektakle, które potem wyślemy na najważniejsze festiwale w Polsce. Te najciekawsze włączymy do naszego repertuaru. To jest projekt, o który bardzo się staramy, jeżeli nam się nie uda, to znaczy, że młodzi artyści w Polsce są niepotrzebni. Prawda jest taka, że nie ma programu debiutów dla reżyserów, są tylko te  przeznaczone dla aktorów. Reżyser zmuszony jest do poszukiwań miejsca, w którym będzie mógł zrealizować swój spektakl dyplomowy. Dlatego te reżyserskie debiuty są dla nas tak ważne.

Podsumowując. Rok 2010 dla Teatru Nowego to rok…

Był trudny, ale nie sądziliśmy, że tak pięknie możemy wybrnąć z tej trudnej, patowej sytuacji. Udało się!

Magda A. Jasińska
Dziennik Teatralny Kraków
20 stycznia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia