Ukryte pragnienia
„Dom niespokojnej starości" – reż. Michał Buszewicz – Teatr Współczesny w SzczecinieCzy starość można przeżyć godnie i szczęśliwie? Czy można starością się cieszyć? Czy jednak na starość dziecinniejemy i potrzebujemy opieki, jak bezwolne dzieci? Starość może być różna, ale przede wszystkim taka, jaką sobie zaplanujemy, a nie jak zaplanują nam inni.
Teatr Współczesny w Szczecinie po kilku spektaklach, które poruszały problemy grup wykluczonych, zwrócił uwagę na problemy, które dotykają wszystkich. Problemy, od których trudno uciec, z którymi prędzej czy później będziemy musieli się zmierzyć.
Już spektakl „Nie twoja kolej, kochanie" pokazał, że można znaleźć ciekawą formułę i nie opowiadać całkiem serio o tym, co całkiem serio nas dotyka. Bo przecież im bardziej brniemy w absurdy tego świata, tym bardziej zmieniają się one w jakąś farsę i jedyne, co nam zostaje, to śmiech. Płakać już nie warto.
Po przejściach z transportem publicznych, który na dużych obszarach Polski w zasadzie nie istnieje, Teatr Współczesny kieruje naszą uwagę na życie seniorów. Michał Buszewicz, który debiutuje tym spektaklem jako dyrektor artystyczny Teatru Współczesnego w Szczecinie, wymyślił formułę, która nie jest realnym spojrzeniem na starsze osoby, nie pokazuje realnych konfliktów dosłownie. Jego pomysł jest zupełnie inny. Jak sam mówił, rozmowy z seniorami, którzy byli konsultantami przy tym przedstawieniu, zaskoczyły go. Seniorzy zaskoczyli go swoja witalnością, energią, kreatywnością. Nie są jednolici, mają mnóstwo planów i niekoniecznie jest to bawienie wnuków, do czego chciałyby ich zmusić niektóre dzieci. Sama słyszałam jak jeden mężczyzna stwierdził kiedyś, że babcia jest po to, żeby zajmować się wnukami. Żałosne. Otóż nie jest po to. A na pewno nie tylko po to.
„Dom niespokojnej starości" to fantazja na temat cohousingu – wspólnego mieszkania starszych osób. Siódemka znajomych umawia się na życie pod jednym dachem. Mieszkanie razem to spotkania ze wciąż żywymi pragnieniami, obawami, planami i nadziejami.
Wszystko zaczyna się od Heleny (Beata Zygarlicka), która namawia swoich znajomych, żeby się do niej wprowadzili. Niekoniecznie spodoba się to jej córce i zięciowi, ale ona się tym zbytnio nie przejmuje. Planuje jeszcze trochę pocieszyć się życiem. Znajomi wprowadzają się, ustalają reguły wspólnego mieszkania i zaczyna się, ni to bajka, nie-bajka. Bo niewiele tu mamy na serio. Nie zobaczymy typowych konfliktów, do których niewątpliwie by doszło w rzeczywistości. Poruszamy się raczej w klimacie onirycznym, gdzie na pierwszy plan wysuwają się bardziej marzenia seniorów niż ich rzeczywistość. Bo też nie zamieszkali oni razem, żeby się męczyć, ale przeżyć coś nieprzewidywalnego. W krótkich scenach – obrazach widzimy więc flirty, rozważania o życiu i śmierci, drobne czułości, ale też przygotowania do spektaklu, który przypomina amatorskie teatry na Uniwersytetach Trzeciego Wieku, z tym, że tam są one dobrowolne, a tutaj mamy wrażenie, że niektórzy mieszkańcy „Domu niespokojnej starości" grają, jakby byli na scenie za karę. Szczególnie panowie, którzy wtłoczeni są w dziwne stroje, w których wyglądają jak postaci bajkowe.
Oczywiście mieszkanie tylu osobowości pod jednym dachem nie obywa się bez konfliktów. Każdy z bohaterów tworzy tu mały własny mikroświat. Ciekawie zapowiada się Beata Zygarlicka jako Helena. Już wiemy, że jest energiczną damą i liczymy na więcej, ale niestety, jej bohaterka zostaje uśmiercona najszybciej z wszystkich.
W tej sytuacji na pierwszy plan wysuwa się postać Maryli, którą gra Anna Januszewska. Jej energia niemal rozsadza scenę. Inni seniorzy ledwo za nią podążają. Aktorka w kontrze do jej ostatnich dramatycznych ról, buduje postać dysponującą pozytywną energią. Śpiewa, tańczy, romansuje. Szuka bliskości, miłości, nie boi się walczyć o swoje, unika wstydu, bo nie ma czego się wstydzić. Nawet, kiedy córka nakrywa ją w intymnej sytuacji, podchodzi do tego naturalnie, bo dlaczego nie? Jest dorosła, wolno jej.
Grażyna Madej tworzy dosyć ciekawą postać nadając jej tajemniczość podszytą jakimiś skrywanymi traumami. Ktoś, kto tak jak ona chłonie życie z pewną dozą cynizmu, musi mieć za sobą przykre przejścia. Jej Wanda jest osobą, która za wszelką cenę chce ukryć swoją wrażliwość, bo wie, że nie ma po co jej ujawniać. Bierze to, na co ma ochotę, w tym domu wszelkie ograniczenia przestały obowiązywać.
O ile panie wnoszą do tej wspólnoty sporo energii i kreatywności, o tyle panowie wydają się nieco wycofani, jakby się wstydzili, że biorą udział w czymś takim. Jakby chcieli się od tego odciąć. Szczególnie Robert Gondek jako Rupert daje wyraz swojemu niezadowoleniu z obrotu spraw i całej sytuacji, co chwilami przybiera zabawny wydźwięk, przez co rola ta staje się jedną z najciekawszych.
Jacek Piątkowski przyjmujący pozy amanta również buduje ważną postać męską, bo pokazuje, jak upływ czasu działa na psychikę mężczyzny, który rozpaczliwie próbuje udowadniać swoją męskość. A przecież uczucie też się może przydarzyć i czy można w starszym wieku podchodzić do niego tak, jak w młodości? Czy to jeszcze wypada, czy jednak trzeba jakoś inaczej. W sposób mniej oczywisty?
Jest jeszcze Tomek, czyli Paweł Adamski, którego bohater próbuje znaleźć swoją niszę w życiu. Odcina się od wszelkich porywów serca i duszy, dostosowuje się do wspólnoty, bo tylko w tej wspólnocie widzi szansę na przeżycie czegoś interesującego.
No i jest jeszcze Felicja Ewy Sobiech, która reprezentuje typ kobiety, która sensu życiu szuka w duchowości, medytuje, chodzi na kursy i przekonuje innych, że w ten sposób znajdą swoją drogę.
Cała ta siódemka tworzy barwną mikrospołeczność, w której jak w kalejdoskopie odbijają się nasze lęki, radości i smutki. Nasze obawy o przyszłość, o jakość życia, o jego zbliżający się kres. Nasze marzenia, niespełnienia, ukryte pragnienia, które dopiero po odchowaniu dzieci i wyrwaniu się z więzów małżeńskich mają szansę się spełnić. Na szczęście dzieci, które w tym spektaklu są ewidentnie hamulcowymi życia swoich rodziców, nie są w stanie zabronić im takiego życia.
Seniorzy przenoszą nas w świat swoich wizji, stąd pewna oniryczność spektaklu, którą dodatkowo podkreślają znakomicie zaprojektowane stroje, w których paleta barw została dokładnie przemyślana i dobrana do każdej osobowości. Wielkie podziękowanie Lili Dziedzic to barwne widowisko, za pokazanie, że starość, to nie szarość.
Ważnym elementem spektaklu jest muzyka grana na żywo przez muzyków wystylizowanych jak zespół pogrzebowy. Puzon, trąbka i puzon ewidentnie nadają funeralny nastrój, a muzycy krążący między aktorami ze swoimi krótkimi przygrywkami zaznaczają, że jednak koniec jest bliski, co nie zmienia faktu, że należy się cieszyć, póki koniec nie nastąpił.
Ciekawym zabiegiem są projekcje wideo, w których seniorzy amatorzy stają się narratorami poszczególnych bohaterów. W ten sposób mamy wrażenie pewnej nierealności tego, co się dzieje na scenie, jakby to była bajka, którą oglądamy, film w kinie.
Czy gdybyśmy dostali realny obraz starszych osób, które kłócą się każdego dnia przy zwykłych codziennych czynnościach, to by było ciekawiej? Może dynamiczniej, ale nie poznalibyśmy ich marzeń i głęboko skrywanych emocji. Bajkowa forma pozwala spojrzeć na problemy seniorów szerzej. Zdecydowanie szerzej niż patrzą ich dzieci, które patrzą w dosyć ograniczony sposób.
Michał Buszewicz, podobnie jak kiedyś przy „Edukacji seksualnej", otworzył nam oczy na sprawy, na które sami zapewne nie chcielibyśmy aż tak szeroko patrzeć.
Obsada: Helena: Beata Zygarlicka, Maryla: Anna Januszewska, Tomek: Paweł Adamski, Rupert: Robert Gondek, Wanda: Grażyna Madej, Julek: Jacek Piątkowski, Felicja: Ewa Sobiech, Sabina: Adrianna Janowska-Moniuszko, Zosia: Magdalena Wrani-Stachowska, Tobiasz: Maciej Litkowski, Szymon: Konrad Beta.
Wideo: Narratorka Heleny: Julia Pardon, Narratorka Maryli: Wanda Włodarczyk, Narrator Tomka: Jerzy Szczutowski, Narrator Ruperta: Edmund Gorczyca, Narratorka Wandy: Łucja Bartoszek, Narrator Julka: Janusz Piszczatowski, Narratorka Felicji: Barbara Kucińska oraz Chór Collegium Maiorum ZUT pod dyrekcją Szymona Wyrzykowskiego.
Muzyka na żywo: puzon: Arkadiusz Głogowski, trąbka: Dawid Głogowski/ Dominik Kaszczyszyn, tuba: Kamil Więzowski, perkusja: Kuba Fiszer.
Tekst i reżyseria: Michał Buszewicz, wideo i scenografia: Michał Dobrucki, choreografia: Katarzyna Sikora, kostiumy: Lila Dziedzic, muzyka: Aleksandra Gryka, światło: Jędrzej Jęcikowski, asystentka choreografki: Anna Kamińska, asystent kostiumografki: Marko Saidov, asystentka reżysera: Magdalena Wrani-Stachowska, plakat: Mila Łapko, zdjęcia: Piotr Nykowski.
__
Premiera 22 lutego 2025.