Upiory ślubne, upiory klasowe

"Dybuk" - reż. Anna Smolar - Teatr Polski w Bydgoszczy

Nastolatkowie to najtrudniejsza chyba grupa widzów teatralnych. Nie są już dziećmi, nie uwierzą w bajki. Nie są też dorośli, potrzebują więc innego doboru treści. Teatr polski młodzież raczej zaniedbuje, tak jakby nie potrzebowała ona teatru. A szkoda, bo jest co robić i dla kogo. Na szczęście pojawiają się tu i ówdzie widowiska dedykowane młodzieży, w założeniu poruszające tematy jej bliskie - takim ma być "Dybuk" Anny Smolar w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, spektakl dwupłaszczyznowy, sięgający do legendy żydowskiej i rzeczywistości polskich szkół.

Metaforą organizującą spektakl jest teatr w teatrze. Nie jest to jednak wizja instytucjonalna, a teatr szkolny. Młodzież gimnazjalna razem z nauczycielami polskiego i historii przygotowuje przedstawienie "Dybuk", bazujące na starej żydowskiej legendzie o duchu ukochanego, wstępującego w ciało oblubienicy.

Przedstawienie grupy szkolnej jest jednak serią niepowodzeń - a to kurtyna nie może się podnieść, a to muzyka nie gra w tym momencie, w którym powinna... . Trudności nastręcza też temat - reżyserka spektaklu, Gi (w tej roli Hanna Maciąg), nieustannie objaśnia szczegóły dotyczące tradycji żydowskich.

Powoli, bez energii, z bardzo skąpym tłem muzycznym toczy się więc ten szkolny "Dybuk", wynurza się z chaosu szkolnego koła zainteresowań. Tutaj opowiada się legendę i próbuje nakreślić kolory żydowskiej kultury chasydzkiej, jednak ciąży jakaś tajemnica. I faktycznie, okazuje się, że przedstawienie miał reżyserować Grześ, wrażliwy kolega z klasy, niedoszły reżyser - ale popełnił samobójstwo, nie jest jasne, dlaczego. Dopiero potem okaże się, że padł ofiarą ośmieszenia przez kolegów z klasy i przede wszystkim dziewczyny, w której był zakochany. Instrumentem upokorzenia był filmik uwieczniający intymną sytuację, umieszczony na portalu społecznościowym. Grześ nie wytrzymał, powiesił się. Nie odchodzi jednak całkowicie - wraca na próby teatralne, tak jak dybuk.

Oryginalny "Dybuk" An-skiego powstał pod silnym wpływem dramatów ibsenowskich i Konstantego Stanisławskiego, jest więc tekstem psychologicznym, badającym nie tylko legendarne, ale i psychologiczne motywy miłości Lei i Chanana. To chyba jedyny wspólny mianownik oryginału ze scenariuszem autorstwa Ignacego Karpowicza. Mianownik ten jednak budzi pewne wątpliwości, bo psychologizacja proponowana przez Karpowicza i Smolar jest zdecydowanie naskórkowa, ledwo nakreślająca diagnozę społeczną dotyczącą gimnazjalistów. Nie chodzi nawet o uproszczenia, a o pewną irytującą niedokładność, schematyczność. W tym spektakl Smolar przypomina nieco relacje medialne towarzyszące głośnym samobójstwom prześladowanych nastolatków. Na szczęście udaje się uniknąć pouczającego tonu, ten do reszty spłaszczyłby i tak niezbyt interesującą całość.

Spektaklowi brakuje tempa. Przy minimalnej ilości środków scenicznych, okrojonej do minimum puli rekwizytów i niezwykle zwyczajnych kostiumach, interesującym pomysłem wydaje się scenografia, na którą składają się dwie ramy sceniczne z różową, drapowaną kurtyną. Szkoda tylko, że pomysł ten nie jest w ogóle eksploatowany. Wisząca w tle neonowa gwiazda Dawida odsyłać ma raczej do popkulturowych wyobrażeń dotyczących kultury żydowskiej - i gwiazda szybko gaśnie... .

W grze aktorów czai się pewne przerysowanie, ale podyktowane jest ono przyjętą konwencją teatrzyku szkolnego, operującego przecież pewną przesadą. Sporo na szczęście w ich kreacjach niewymuszonego wdzięku i naturalności, co ratuje trochę widowisko. Trochę, bo niestety, skali nudy nie zmniejszą błyskotliwe nawet kawałki, jak Jan Sobolewski opowiadający nieco autobiograficznie, że w szkole teatralnej zawsze śpiewał żydowskie piosenki. Nie uratuje sprawy też Michał Wanio w roli Grzesia-upiora, jednocześnie realny, ale jakby za szybą.

Pomysł na zespojenie legendy o upiorze z upiorami współczesnymi, nękającymi nastolatków, wydaje się być błyskotliwy. I tylko tyle. Skoro to ma być spektakl dla młodzieży i o młodzieży, czy nie mógłby sięgnąć po bogatsze środki sceniczne? Nie mógłby być ciut bardziej złożony, nieco mniej przerysowany? Młodzież czyta jeszcze metafory, bez obaw. Skoro zrozumie oś fabularną spektaklu, zrozumie też resztę.

Ewelina Szczepanik
teatrdlawas.pl
25 lutego 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...