Uszyją ci frak. Teatr Muzyczny jak Armani?
Teatr Muzyczny startuje z nową ofertąCzy wiesz, że zamawiając suknię albo szafkę nocną możesz być mecenasem sztuki? Od nowego roku lubelski Teatr Muzyczny startuje z nową ofertą - w pracowni kostiumologicznej będzie można zamówić wizytowe ubranie.
W przyszłości usługi na zamówienie zacznie też wykonywać pracownia modelatorska, w której powstają m.in. scenografie przedstawień - tam będzie można zamawiać meble.
Dziś przy szyciu scenicznych kreacji pracuje siedem pań, trzy w pracowni męskiej, cztery w damskiej. Męska pracownia trochę surowa. Dwa pokoje. W większym wiszą pod ścianami rzędy fraków w różnej fazie produkcji - na czarnym materiale widać linie jasnych fastryg. - Frak musi mieć kilka warstw. O proszę zobaczyć, najpierw warstwa materiału, potem klejonka, żeby usztywnić gors i jeszcze podszewka - wylicza krojczyni Teresa Popiołek.
Fraki cały czas są w użyciu, więc szyje się je na bieżąco. Teraz pracownia w Teatrze Muzycznym obszywa we fraki też lubelskich filharmoników. Pracy będzie przynajmniej do końca roku.
W pracowni damskiej też jest się czym zająć - 11 listopada Teatr Muzyczny występuje w warszawskiej Sali Kongresowej, wystawiają "Straszny Dwór", trzeba zrobić przeróbki w niektórych kostiumach. W kolejce czeka np. beżowo - czekoladowa suknia chórzystki. Przed wyjazdem musi być dopasowana do figury artystki. Do odświeżenia przyniesiono też kreację Violetty z "Traviaty", 28 listopada założy ją śpiewaczka Joanna Woś.
Pracownia damska o wiele cieplejsza od męskiej. Uwagę zwracają nawet nie same suknie, ale meble. Stare szafki i komódki pomalowane na pudrowy róż i kremowy żółty ozdobione techniką decoupage wyglądają bardzo oryginalnie. To dzieło jednej z pracownic.
- Rzemieślnicy teatralni mają unikalne umiejętności, potrafią uszyć najbardziej wymyślne kreacje, robią peruki i buty. Takich fachowców jest jednak coraz mniej, ale nie chcemy, by całkiem zniknęli. Stąd pomysł, żeby wykorzystać ich kunszt także poza teatrem - mówi Krzysztof Kutarski, dyrektor Teatru Muzycznego w Lublinie.
O tym, że rzemieślnicy teatralni to ginący zawód świadczy przykład szewców szyjących buty na scenę. Takich szewców jest dziś w Polsce dwóch - w Krakowie i Wrocławiu. Korzysta się z ich usług, kiedy do spektaklu potrzebne są buty nietypowe, np. z jakiejś epoki historycznej. Robią je na zamówienie, ale para kosztuje kilka tysięcy złotych.
Krawcowe szyjące kostiumy są w każdym teatrze, ale nawał pracy mają tylko przed premierą, później robią jedynie drobne poprawki, jeżeli trzeba. - Zlecenia z zewnątrz dawałyby im zajęcie w tym "pustym" czasie, a poza tym pozwoliłyby więcej zarobić - wyjaśnia dyrektor Kutarski.
Pojedyncze, szyte na zamówienie kreacje byłyby - nie ukrywa szef teatru - droższe niż te szyte masowo dostępne w sklepach. - Chcemy, żeby metka Teatru Muzycznego była jedną z bardziej prestiżowych - marzy Krzysztof Kutarski.
Eksperyment ma trwać rok, na koniec 2010 roku teatr podliczy, na ile to się opłaca. A pieniędzy szukać musi wszędzie, bo dotacja z budżetu marszałka województwa to tylko część funduszy potrzebnych na działalność, druga noga finansowa to dochody własne - te z biletów i te z wynajmu sali, a z salą coraz gorzej idzie. - Na rynku przybyło konkurentów z salami o przeznaczeniu kongresowo-konferencyjnym i zostaliśmy trochę zmarginalizowani - przyznaje dyrektor Kutarski.
Efekt? Trzy lata temu teatr na wynajmie sali zarobił 80 tys. zł w ciągu roku, dziś dochody te mogą być mniejsze nawet o 20 proc. Zarabianie na szyciu wizytowych kreacji i produkowaniu mebli to także ma być sposób na zasypywanie tej dziury.