W ciągu dnia ciszy wręcz nie cierpię
Koncert "Świat Mistrza Beksińskiego" - Centrum Kongresowe Ice, Kraków: 30.10.2023 r."W ciągu dnia ciszy wręcz nie cierpię [...] Mogę malować wyłącznie przy muzyce, ale mogę słuchać muzyki też wyłącznie przy malowaniu". Artysta Zdzisław Beksiński był nie tylko wybitnym malarzem wyprzedzającym swoje czasy, ale również architektem z zawodu, fotografem, pisarzem, grafikiem komputerowym, rzeźbiarzem i rysownikiem.
W trakcie tworzenia wielu ze swoich dzieł, mistrz podkreślał, jak wielką rolę pełni dla niego muzyka. Oprócz rocku czy popu, słuchał muzyki klasycznej, która pomagała mu w twórczym przejściu ze świata niematerialnego w świat materialny. Artysta słuchał między innymi Gustava Mahlera, Johannesa Brahmsa, Antonína Leopolda Dvořáka czy Henryka Góreckiego, a wśród najczęściej wymienianych przez niego kompozytorów znajdował się uwielbiany przez Beksińskiego Alfred Schnittke, którego Requiem w połączeniu z multimedialnym pokazem prac artysty i wystawą można było usłyszeć i zobaczyć podczas koncertu "Świat Mistrza Beksińskiego" w Centrum Kongresowym Ice w Krakowie.
Połączenie Requiem Alfreda Schnittkego i autorskiego utworu "Sine Titulo" z obrazami Zdzisława Beksińskiego, m.in. z jego okresu fantastycznego, było wyjątkowym, mistycznym przeżyciem. Nastrojowość tego wydarzenia umożliwiła wyostrzenie zmysłów, w tym przypadku zmysłu wzroku i słuchu, co miało kluczowe znaczenie dla pełnego zrozumienia dzieł obu artystów (a w zasadzie pokusiłabym się o stwierdzenie, że trzech, biorąc pod uwagę kunszt artystyczny Szymona Sutora). Requiem Schnittkego, skomponowane jako msza żałobna, wprowadziło odbiorców w głęboką refleksję nad śmiercią i efemerycznością ludzkiego bytu, co zdecydowanie spotęgowało odczucia przy oglądaniu obrazów Beksińskiego.
Współczesna adaptacja Requiem dzięki dodaniu gitar elektrycznych i perkusji wzmocniła oddziaływanie utworu, wyrywając publiczność z muzycznego transu i skupiając jej uwagę na potężnym brzmieniu instrumentów. Jednak to, co wyróżniało ten koncert, to umiejętne połączenie muzyki i sztuki wizualnej. Dyrygent Szymon Sutor doskonale zintegrował Requiem i utwór "Sine Titulo" z dziełami Beksińskiego, co nadało wydarzeniu głębszy sens. Klamra kompozycyjna koncertu, nawiązująca do słów "jak było na początku, tak teraz i na wieki", podkreśliła symbolizm, dynamizm i metafizyczną głębię dzieł.
Cała prezentacja oparta była na strukturze mszy żałobnej, a na ekranach pojawiały się często malowane przez artystę krzyże, które u Beksińskiego były nie tyle wyrazem religijności, co przyjętym odgórnie symbolem. Koncert został podzielony na dwie części, z których druga szczególnie przypadła mi do gustu. Być może to było zamierzone, aby pierwsza część przybliżyła widzów do twórczości artysty, a druga pozwoliła im pełniej cieszyć się jego dziełami. Pierwsza część zawierała zdjęcia i filmy dokumentujące proces tworzenia dzieł Beksińskiego, do podziwiania których zostaliśmy zaproszeni w drugiej części koncertu. Obrazy były wyświetlane dzięki użyciu projektora, który uchwycił najmniejsze detale, co pozwoliło odbiorcom docenić precyzję i dbałość artysty o poszczególne komponenty dzieł. Taki zabieg osadził sanockiego malarza w gronie perfekcjonistów, dbających o detale. Na ekranie niektóre obrazy były wyświetlane w przybliżeniu, co jest w tym przypadku zaletą, ponieważ pokazuje to kunszt i wręcz "akademicką" precyzję malarza w nakładaniu kolejnych warstw farby oraz jego wybitną dbałość o szczegóły.
Co więcej, dzięki wykorzystaniu nowych technologii podczas prezentacji dzieł malarza, mogliśmy niejako złożyć mu hołd, gdyż sam artysta, aby zrealizować swoje artystyczne pomysły, często korzystał ze znanych mu technik i ówcześnie dostępnych narzędzi.
Dodatkowym atutem była ekspozycja wyselekcjonowanych i oryginalnych dzieł artysty w przestrzeni Centrum Kongresowego, co umożliwiło bezpośredni kontakt z jego twórczością przed koncertem, w przerwie i po zakończeniu wydarzenia. Ostateczne partie obu części koncertu skupiły się na egzystencjalizmie. Zarówno pierwsza, gdzie usłyszeliśmy specjalnie skomponowany, 25-minutowy utwór "Sine Titulo" przez dyrygenta Szymona Sutora, jak i druga, z wykonaniem Requiem Alfreda Schnittkego, wniosły dekadencki ton do wydarzenia. Na zakończenie pierwszej części można było zobaczyć cytaty z gazet dotyczące śmierci Beksińskiego, a koncert zakończył się prezentacją ostatniego obrazu mistrza, który został ukończony w dniu jego tragicznej śmierci. Ten zabieg miał na celu zmusić publiczność do refleksji nad nieuchronnością kresu ludzkiego życia i jego kruchym charakterem.
Należy jednak złożyć głęboki ukłon w stronę Dyrygenta - Szymona Sutora, chóru i solistów. Szymon Sutor udowadnia po raz kolejny swój geniusz w komponowaniu dzieł. Utwór "Sine Titulo" został skomponowany przez dyrygenta specjalnie dla Fundacji Beksiński i został zadedykowany Zdzisławowi Beksińskiemu. Połączenie wyrazów "sine titulo" znaczy "bez tytułu". Jest to znakomite odniesienie do samego mistrza Beksińskiego, który jest znany m.in. z tego, że nie nadawał tytułów większości swoich dzieł. Połączenie tego utworu wraz z obrazami artysty, mimo że mamy tutaj do czynienia z muzyką koncertową, pozwala nam jednak przenieść się w świat muzyki filmowej. Zwłaszcza, że kompozytor, jak przyznał w jednym z wywiadów, stworzył muzykę pod konkretne obrazy mistrza. Nie ma się zresztą co dziwić. Ulubione utwory dla rodziny Beksińskich odegrały istotną rolę na ścieżce dźwiękowej do filmu "Ostatnia rodzina" w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego.
Paradoksalnie jednak, mimo że samo słowo "requiem" w języku łacińskim oznacza "odpoczynek", widownia nie miała okazji do fizycznego odpoczynku. Niektóre, pojawiające się podczas prezentacji multimedialnej efekty świetlne wpływały dość negatywnie na wzrok i oczy, przez co zmęczenie mogło pojawić się dosyć szybko. Tym samym odbiór dzieła muzycznego mógł zostać zakłócony i odebrany dość powierzchownie, mimo świetnego przygotowania chóru i solistów. Jest to jednak uwaga wyłącznie techniczna.
Koncert "Świat Mistrza Beksińskiego" był niezwykłym doświadczeniem artystycznym, łączącym muzykę i malarstwo w sposób, który pobudzał zarówno zmysły, jak i intelekt. To wydarzenie pomogło przybliżyć świat dwóch wybitnych artystów i zapadło mi głęboko w pamięć. Reakcja zahipnotyzowanej publiczności na zakończenie koncertu była w zupełności uzasadniona - owacje na stojąco wypełniły całą przestrzeń koncertową.