W cieniu bezbarwnych ścian

"Matka i dziecko/Letni dzień" - reż: I. Cywińska - Teatr Na Woli w Warszawie

Dramaty Jona Fossego najprościej można określić jako partytury. Wyczuwalnie pisane jak utwory muzyczne mają rytm, który sprawia, że tekst zdaje się płynąć niczym strumień świadomości.

Od charakterystycznej dla Prousta formy różnią go tylko zarysowane wyraziście sylwetki bohaterów. Chociaż wiąże się z tym pewna stereotypowość postaci. Konstrukcje sztuk norweskiego pisarza są bardzo melodramatyczne. To taki Bergman drugiej jakości. Każdy może to wyrażenie zinterpretować jak chce.

Izabella Cywińska połączyła dwa utwory Fossego - ,,Matkę i dziecko" i ,,Letni dzień". Punktem węzłowym uczyniła postać Syna. Takie powiązanie jest dość luźne, choć na pewno rozwija zawarte w tekście tematy. Tylko że trudno w takich wypadkach o spójność, co stanowi o porażce reżyserki. W pierwszym akcie Cywińska zamyka Matkę (Katarzyna Figura) i Chłopaka (Paweł Domagała) w ciasnej klatce z pleksiglasowych ścian. Ich przezroczystość ma ograne zadanie stworzenia wrażenia ,,podglądactwa". Sprawienia, że widz ma się poczuć jak ktoś, kto obserwuje głębokie, intymne sprawy. Aktorzy nie robią jednak wiele, by te problemy jakoś uwidocznić. Konflikt rodzicielki i jej pierworodnego nie wykracza ciężkością poza konwencję opery mydlanej. Figura wyposaża swoją postać w wahania emocjonalne i nagłe wybuchy teatralnej ekspresji. Nie potrafi jednak pozbyć się swojej tradycyjnej maniery. Domagała pokazuje odbiorcom postać duszącego swoje uczucia chłopczyka, który boi się urazić matkę. Tylko że tę źle skrywaną złość odgrywa wyłącznie przez trzymanie bezustannie zaciśniętej pięści i kamienną twarz. Ciasna przestrzeń zakładałaby rozegranie dialogu rodzinnego na gorętszych, częściej uwalnianych emocjach. Nawet jeśli są one negatywne i zamknięte. Repertuar aktorski powinien mieć tutaj większy zakres. Można tłumaczyć tę konwencję ,,chłodem skandynawskim", powściągliwością samego Fossego. Jeśli jednak dramatyczna historia buntowniczej matki i uległego syna nie wzbudza żadnych poważnych reakcji u widza, świadczy to o nieudolności twórców. ,,Matka i dziecko" staje się, mimo wątków kompleksu Edypa czy straconego dzieciństwa, utworem o niewielkim potencjale dramatycznym i interpretacyjnym.

,,Letni dzień" opiera się na wątku wciąż trwającej miłości Starszej Kobiety (Halina Skoczyńska) do utraconego kochanka Asle (Paweł Domagała). Obsadzenie w roli mężczyzny Chłopaka z ,,Matki" buduje ciekawy kontekst dla przedstawienia. Problem w tym, że z trudnych relacji Asle/Chłopaka z Matką i tak niewiele wynika. Asle zachowuje się jak wolny ptak, niczym Jacques z ,,Wielkiego błękitu" Bessona. Skoro relacja z rodzicielką pozostała nierozwiązana, skąd ten nagły stoicyzm? Jego osobliwą fascynacją jest morze. Wypłynął na daleką wodę w burzliwą pogodę, ku przerażeniu Młodszej Kobiety (Monika Kwiatkowska). Dziewczyna jest odpowiedniczką Starszej w młodości. Ta ostatnia ogląda całą akcję zza rozstawionych tym razem na całą szerokość sceny pleksiglasowych płyt. Nieraz uczestniczy bezpośrednio w przebiegu zdarzeń, wypowiadając monologi. Przeważnie jest jednak milczącym narratorem, rzucającym swoje wspomnienia na taśmę. Skoczyńska uważnie stopniuje tonacje swojej roli, mądrość wieku dopełniając trwającym młodzieńczym uczuciem. Monika Kwiatkowska sama siebie ogranicza, Młodszą Kobietę charakteryzując jedynie przez bezradną twarz stęsknionej kobiety. Tymczasem Domagała jako Asle powiela grzechy pierwszego aktu. Tajemniczość mężczyzny przedstawia tylko przez obniżenie i pogłębienie głosu, choć bardziej sprawia przez to wrażenie znudzonego. Ale ,,Letni dzień" może pochwalić się ciekawym oświetleniem, przechodzącym od klasycznego światła reflektorów w błękitne refleksy.

Cywińska usilnie stara się nadać przedstawieniu Bergmanowską stylistykę. ,,Matkę i dziecko" wpisuje w schemat ,,Jesiennej sonaty", gdzie rodzicielka i córka na małej przestrzeni rodzinnego domu wyciągają ukryte brudy. Z kolei ,,Letni dzień" czerpie po trochu z ,,Fanny'ego i Alexandra" i ,,Okrętu do Indii", choć to inspiracje niemal niewyczuwalne. Pierwszy akt zostaje zaprzepaszczony przez aktorską niedbałość. Drugi natomiast opiera się na ciekawym pomyśle, który zostaje zagubiony przez jednowymiarowość problemu. Takie właśnie są pytania Cywińskiej - kwestie wewnętrznej pustki, samotności, miłości toną w nijakim wykonaniu. Pojedynczy człowiek stoi w tym spektaklu w cieniu gigantów, które stają się puste i ulotne.

Szymon Spichalski
teatrdlawas.pl
22 marca 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...