W fabryce gwiazd Warhola

"Factory 2" - reż. K.Lupa - Teatr Stary w Krakowie

Autor słynnych sitodruków przedstawiających puszki po zupie, piewca wszelkich przejawów kultury popularnej, kontrowersyjny filmowiec - tak zapamiętano ekscentrycznego artystę, który w latach 60. XX wieku zrewolucjonizował myślenie o sztuce współczesnej. Andy Warhol był jednak przede wszystkim wielkim prowokatorem, eksperymentował zaś nie tyle z samą sztuką, co z jej odbiorcą.

Podobnie postępuje w swym spektaklu Krystian Lupa, którego „Factory 2” nie tylko przekracza pewne granice teatru, ale również bada to, w jaki sposób na owe transgresje reaguje widz. Interakcja pomiędzy sceną, a widownią staje się siłą napędową przedstawienia, jednakże przebiega tu ona na różnych poziomach odbioru, odznaczając się niezwykle intymnym, osobistym charakterem. 

Tytułowa Fabryka, czyli atelier i zarazem mieszkanie Warhola mieściła się na 47. ulicy w Nowym Jorku. W latach 60. stała się azylem dla niszowych artystów, filmowców, aktorów-amatorów, muzyków, modelek. W srebrnych wnętrzach pracowni, w atmosferze narkotykowych euforii spotykała się elita nowojorskiego undergroundu, wśród której nie brakowało homoseksualistów, transwestytów, szaleńców i sfrustrowanych życiem młodych ludzi. Factory była dla nich miejscem, w którym uciec mogli od szarości i zwykłości codziennego życia – niewielką przestrzenią, w której uwalniali się od wszelkich reguł i konwencji, jakimi rządzi się świat establishmentu. W Fabryce każdy mógł stać się gwiazdą, wystarczyło zyskać przychylność i aprobatę mistrza. Nawet jeśli sława trwać miała jedynie przysłowiowe 15 minut, była wśród bywalców atelier czymś pożądanym, czymś dla czego warto było się poświęcić i zaryzykować. Sam Warhol nieustannie udowadniał, iż osiągnięcie sukcesu i popularności jest w istocie kwestią przypadku, a kolejni, nikomu nie znani współpracownicy Factory z dnia na dzień lądowali na okładkach najważniejszych tytułów prasowych, stając się chwilowymi gwiazdami amerykańskiego show-biznesu. To w Fabryce stawali się „kimś”, tam również przeżywali swe upadki.

W spektaklu Lupy członkowie zwariowanej trupy Warhola raz jeszcze spotykają się na 47. Wschodniej, by w atmosferze seksualnego i obyczajowego rozluźnienia dyskutować o sztuce, miłości, seksie, śmierci, ale także błahych i codziennych sprawach, takich jak sprzątanie, czy kąpiel. Choć wszyscy bohaterowie „Factory 2” są autentyczni, to jednak w rzeczywistości niektórzy z nich nigdy się nie spotkali. Lupa nie trzyma się ściśle ani chronologii ani też biografii poszczególnych bywalców słynnego atelier. Jak zaznaczono w podtytule spektaklu, „Factory 2” to jedynie zbiorowa fantazja, dla której inspiracją stała się twórczość Warhola. Jest to zatem „druga” Fabryka, która staje się nie tyle wierną kopią pierwowzoru, co raczej konstrukcją opartą na jego motywach. Przez osiem godzin jesteśmy świadkami rodzenia się nowej opowieści o starym, legendarnym już dziś miejscu i ludziach z nim związanych, w której fikcja niepostrzeżenie łączy się z rzeczywistością. Choć autorem scenariusza sztuki, opartego na biografii Andy’ego Warhola jest sam reżyser, to jednak większość scen pozostaje efektem wspólnych poszukiwań artystów oraz aktorskich improwizacji. 

Wśród gwiazd Factory na scenie pojawiają m. in. bliski współpracownik Warhola Gerard Malanga, operator Paul Morissey, ekscentryczna malarka i pisarka Ultra Violet, utalentowane drag queens Holly Woodlawn i Candy Darling, tajemnicza wokalistka The Velvet Underground o pseudonimie Nico, a także warholowska superstar Edie Sedgwick. Ich życie w Fabryce upływało pod szyldem sex, drugs & rock’n’roll, oczarowani osobowością Warhola robili wszystko, o co prosił ich artysta – pomagali w kolejnych przedsięwzięciach, zwierzali się przed kamerą, grali w jego perwersyjnych filmach, uczestniczyli w seksualnych orgiach, nie stroniąc przy tym od wszelkiego rodzaju środków odurzających. Niezdrowa i toksyczna miłość, jaką darzyli Andy’ego, wysysała z nich wszystko to, co mogli zaoferować, zaś wielu doprowadziła do smutnego finału. 

Fenomen artystycznej komuny oraz jej mentora, proroka, który uzależnia od siebie wyznawców swej filozofii interesował Lupę najbardziej w biografii Warhola, to też ten właśnie problem zostaje najsilniej zaznaczony i wyeksponowany w spektaklu. Jednak reżyser przedstawia wybrane fragmenty z życia króla pop-artu i jego supergwiazd z pewnym dystansem, unikając jednoznacznych interpretacji i ocen bohaterów. Z podobną rezerwą do przedstawianych przez siebie postaci podchodzą także aktorzy, którzy nie tyle wcielają się w role, co raczej snują indywidualne opowieści na temat swych pierwowzorów. Ich gra jest improwizacją, jednakże improwizacją ujętą w pewne ramy, wyznaczane przez charakter, osobowość oraz sposób bycia kreowanej postaci. Z tego zadania większość aktorów wywiązuje się znakomicie, choć króluje wśród nich Sandra Korzeniak i stworzona przez nią kreacja Edie Sedgwick. Aktorce doskonale udało się ukazać nie tylko urok, jakim emanowała i czarowała wszystkich młodziutka modelka, ale też jej zagubienie w bezwzględnym świecie show-biznesu, jej początkowy bunt, frustracje, a następnie pogłębiającą się rozpacz, emocjonalne zaburzenia i narkotykową destrukcję. Edie Sedgwick jest jedną z najbardziej tragicznych postaci „Factory 2”, co nie znaczy, że jedyną, która w spektaklu boryka się z powyższymi problemami. Obserwując warholowskie superstars odnieść można wrażenie, iż żadna z nich naprawdę nie była szczęśliwa, pomijając momenty odlotów i błogich upojeń narkotykowych. Lupa i jego aktorzy przedstawiają bywalców Fabryki jako ludzi nieustannie poszukujących siebie, pragnących za wszelką cenę podkreślić swą indywidualność i odmienność. W istocie jednak obserwujemy jak ogromny wpływ na proces autokreacji bohaterów ma sam Andy (Piotr Skiba), którego urokowi i niezwykłej sile przyciągania poddają się niemalże wszyscy uczestnicy fabrycznych meetingów. Uległość wobec mistrza widać w zachowaniu biegającego nago Erica (Piotr Polak), desperacko poszukującej zrozumienia Brigid (Iwona Bielska), a także wykonujących ślepo wszystkie filmowe zadania młodych modelek i lesbijek Andrei (Marta Ojrzyńska) oraz I-Velvet (Małgorzata Zawadzka). Wszyscy z utęsknieniem i determinacją czekają na swoje 15 minut sławy. Za te kilka minut niektórym przyjdzie jednak zapłacić bardzo wysoką cenę. 

Undergroundowi artyści Warhola nieustannie dążą w przedstawieniu Lupy do integracji swej tożsamości oraz zaznaczenia jej obecności wśród innych, jednakże efekt tych pragnień jest odwrotny – widz staje się świadkiem stopniowej depersonalizacji bohaterów. Można powiedzieć, iż większość z nich na naszych oczach dokonuje aktu całkowitego oddania się mistrzowi – przykładem jest znakomicie rozegrana, niema scena z Vivą (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) i Warholem, tworzącymi transseksualną parę, dla której nie ma miejsca w realnej rzeczywistości.

Sam Andy Warhol grany przez Piotra Skibę przez cały spektakl stoi gdzieś z boku wszystkich wydarzeń, które rozgrywają się w srebrnych ścianach Factory. Sprawia wrażenie nieobecnego, obojętnego, snującego się jedynie obserwatora. Od czasu do czasu wdaje się w zdawkowe dialogi ze swymi „podopiecznymi”, najczęściej jednak zbywa ich jednym, nie zawsze błyskotliwym zdaniem. Jest postacią tyleż otwartą na wszystkich ekscentryków odwiedzających jego atelier, co niedostępną i właściwie do końca nieodgadnioną nawet dla najbliższych przyjaciół. Jego głos jest delikatny, trochę nieśmiały, niepewne są także jego ruchy – Warhol w wersji Skiby nie jest typem guru, duchowego przewodnika swej komuny ani też bezwzględnym despotą domagającym się całkowitego podporządkowania, jednakże niczym mag bądź szaman wytwarza wokół siebie jakąś zaczarowaną rzeczywistość, do której lgną spragnieni oświecenia wyznawcy. Jednak zamiast iluminacji otrzymują jedynie role w najnowszym filmie pornograficznym mistrza.

W swym najnowszym spektaklu Lupa odwraca się od ujęć artysty, jakie dominowały w jego poprzednich inscenizacjach. Biorąc na warsztat biografię, twórczość oraz filozofię życiową Andy’ego Warhola („Zarabiać pieniądze to sztuka, pracować to sztuka, ale robić dobre interesy – to sztuka największa”) reżyser polemizuje z mitem artysty-samotnika, artysty-proroka, a także artysty-uzdrowiciela/wybawcy. W świecie popkultury granica pomiędzy sztuką, a życiem nieustannie się zaciera, tym samym niedefiniowalne staje się samo słowo „artysta”. Film „Blow job”, który oglądamy w pierwszej sekwencji spektaklu jest czystym zapisem sceny wziętej z życia, zaobserwowanej i utrwalonej przez kamerę. Sam Andy podkreślał nieustannie, że przedstawia świat „taki, jakim jest”, bez retuszu i ukrytych znaczeń. 

Sztuka Warhola pełna była ekshibicjonizmu, szczególnie widocznego w realizacjach filmowych, w których zawsze dochodziło do pewnego obnażenia – psychicznego bądź cielesnego. Ten ekshibicjonizm wkracza także do przedstawienia Lupy, w którym kamera niemalże przez cały czas rejestruje to, co dzieje się na scenie. Aktorzy nigdy nie są na niej sami, nawet ich wewnętrznym monologom towarzyszy włączona kamera i świadomość tego, że są obserwowani. Wszystkie sceniczne sytuacje mają swe dopełnienie w obrazach wyświetlanych symultanicznie na dużym ekranie, zawieszonym ponad sceną. Z bezpiecznej pozycji wytrącony zostaje także widz, którego reakcje na ów eksperyment nieustannie się sprawdza. Aktorzy podglądają siebie samych oraz swych współtowarzyszy, co staje się kluczem do odczytania pewnych metateatralnych sensów spektaklu. Rezygnując z tradycyjnej formuły teatru oraz sztywnych podziałów typu: widz-scena oraz reżyser-aktor Lupa próbuje określić kierunek, w jakim podąża współczesna sztuka widowiskowa. Eksperymentatorski charakter „Factory 2” objawia się w nieustannym balansowaniu na krawędzi – pomiędzy iluzją a rzeczywistością, pomiędzy odgrywaniem roli a aktorską improwizacją, przede wszystkim zaś pomiędzy wykreowanym światem przedstawionym, a opowieścią o procesie jego kreacji.
„Factory 2” Zbiorowa fantazja inspirowana twórczością Andy’ego Warhola. Scenariusz, reżyseria i scenografia: Krystian Lupa. Współpraca dramaturgiczna: Iga Gańczarczyk, Magda Stojowska. Kostiumy: Piotr Skiba. Opracowanie muzyczne: Mieczysław Mejza. Opracowanie materiałów filmowych: Łukasz Banach. Premiera: Stary Teatr w Krakowie, 16 lutego 2008.

Magdalena Figzał
artPapier 1 grudnia 23 (119)/ 2008
5 grudnia 2008
Prasa
artPAPIER

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...