W lepszych lasach śnieg nie pada w dół

"Lepsze lasy" - reż. Tomasz Kaczorowski - Teatr Współczesny w Szczecinie

Każda mityczna ziemia obiecana ma swoje krystalicznie czyste strumyki, błękitne niebo i zielone pastwiska. Lepsze lasy wyróżnia to, że śnieg nie pada tam w dół tylko w górę, aż do chmur, a na pastwiskach posilają się owce. A raczej nie owce, tylko: „jagnięcina, jago-pieczeń, jago-udziec, jago-mielone, jago-boczek, jago-żeberka, jago-kebab i jago-zupa na jago-kościach" – jak wyliczają rodzice wilczka Ferdynanda. Tylko czy to wystarczy, by odnaleźć szczęście?

Spektakl „Lepsze lasy" w reżyserii Tomasza Kaczorowskiego to realizacja dramatu Martina Baltscheita uhonorowanego laurami: German Youth Literary Prize (nagrodą literacką niemieckiej młodzieży) oraz German Youth Theatre Prize (niemiecką nagrodą dla twórców teatru dla młodych odbiorców). Sztuka niemieckiego dramaturga to klasyczna przypowieść, w której pod postaciami zwierząt kryją się różne typy ludzkich osobowości, a wędrówka głównego bohatera symbolizuje proces jego dojrzewania. Okraszona przez reżysera dużą dawką zabawy i dowcipnych dialogów, z dynamicznie poprowadzoną narracją i nietuzinkową scenografią, pozwoliła stworzyć widowisko na miarę współczesnych, młodych polskich widzów.

Spektakl opowiada o losach małego wilka Ferdynanda (gościnnie zagrał go Mikołaj Bańdo znany odbiorcom bliżej z serialu „M jak Miłość"), który wraz z rodzicami decyduje się porzucić rodzimą krainę, gdzie „na drzewach rośnie tylko głód" i wyruszyć ku mitycznym lepszym lasom. Niestety po drodze wilki zaskakuje śnieżyca (która za sprawą generatora śnieżnej piany dociera także na widownię). Zza jednej z zasp wyłania się myśliwy, który zabija rodziców Ferdynanda. Wkrótce potem na trop zagubionego malucha trafiają: biała owieczka Franka oraz jej mąż, czarny baran Wania. Pomimo początkowych oporów para decyduje się przygarnąć wilka i wychować go na najlepszą z owiec. Wówczas okazuje się, że wydostając się z jednego schematu bohater nieuchronnie wchodzi w ramy innego...

Historia Ferdynanda to przede wszystkim opowieść o Innym. Łatwo skojarzyć ją z dramatem wojennych emigrantów, którego wszyscy jesteśmy obecnie świadkami (szczególnie, że wśród rozrzuconych na podłodze ubrań, stanowiących element scenografii, można dostrzec kamizelkę ratunkową, zaś kostium i atrybuty myśliwego znacznie lepiej pasują do wyobrażenia snajpera). W rzeczywistości jest ona jednak dużo bardziej uniwersalna. Rodzi pytania o to, kim bylibyśmy, gdyby nagle wyrwano nas z otoczenia, w które wrośliśmy; czy nasza osobowość mogłaby się zmieniać jak w kalejdoskopie w zależności od narzuconego jej kontekstu? Zachęca do zastanowienia nad tym, gdzie kryje się prawda o nas samych. Czy odnajdziemy ją w opinii innych ludzi? Czy jest zależna od ich akceptacji? A może przeciwnie, daje się odkryć tylko w samotności? I wreszcie – czy w ogóle powinniśmy jej szukać, bo może lepiej byłoby trwać w zbudowanej przez siebie kreacji? Te dylematy otwierają szerokie pole do dyskusji, dzięki czemu spektakl zyskuje wartość dydaktyczną i może stać się punktem wyjścia dla ciekawie przeprowadzonej lekcji.

„Lepsze lasy" Kaczorowskiego obfitują przy tym w walory, które dorosłemu widzowi zapewnią porcję pysznej rozrywki. Należy tu wymienić choćby dobre aktorstwo (obok Bańdo uwagę przykuwa charyzmatyczny Przemysław Walich), wartkie tempo akcji, przezabawne kostiumy (plastikowe kurtki puchówki wypchane nieuprzędzoną wełną) czy oryginalna scenografia według pomysłu Grupy Mixer (z huśtawkami i hipnotyzującymi „sielskimi" obrazkami zielonej doliny). Jedyny minus, jaki dostrzegam to pomysł wykorzystania reflektorowej lampy, która kilkakrotnie „uderza" widzów pierwszego rzędu, zmuszając ich do zasłaniania oczu.

Opowieść o lepszych lasach przypomina nieco oświeceniową powiastkę Voltaire'a „Kandyd, czyli optymizm", której bohater początkowo jest przekonany, że żyje w „najlepszych z możliwych światów", lecz wraz z kolejnymi nieszczęściami, jakie na niego spadają, musi odrzucić to leibnizowskie założenie. Pokazuje, że wszyscy jesteśmy na swój sposób samotni i związani, a każdy ziemski raj łatwo może się dla nas przeistoczyć w jałowe pustkowie, dlatego na poszukiwanie szczęścia najlepiej wyruszyć w głąb własnego umysłu.

Agnieszka Moroz
Dziennik Teatralny Szczecin
20 marca 2019

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia