W mroku fleszy

rozmowa z Claude Bardoull

Światowej sławy choreografa, reżysera i aktora, który odpowiada za ruch sceniczny w nowym spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego "Kabaret warszawski", zapytaliśmy o sprawy, o których sami mówimy niechętnie. CLAUDE BARDOUIL opowiada nam o spiętych Polakach, trudach pracy teatralnej i zniewolonym seksie. Czyli o życiu "made in Poland".

Jesteś Francuzem i bierzesz udział w "Kabarecie warszawskim". Jak się w tym odnajdujesz?

- Doskonale.

Nie jest to według ciebie wydarzenie lokalne?

- Zupełnie nie.

Dlaczego?

- Z wielu powodów, ale dwa są najważniejsze. Po pierwsze, scenariusz oparty jest m.in. na filmie Johna Camerona I Mitchella "Shortbus", który porusza tematy uniwersalne. Historie, które staramy się opowiedzieć, zdarzają się w każdym mieście na świecie, nie tylko w Polsce czy we Francji. Film powstał zresztą i w Stanach Zjednoczonych. Druga sprawa to sama formuła kabaretu. Kabaret ma ogromny ładunek historyczny, był na przykład jedną z centralnych rozrywek w Trzeciej Rzeszy.

Czyli jest już skompromitowany?

- Tak. I właśnie dlatego jest tak interesujący dla teatru.

I zarazem bardzo trudny.

- Zdecydowanie. Nie wydaje mi się, by wiele osób potrafiło naprawdę odpowiedzialnie podjąć ten temat. Tak naprawdę, to Warlikowski jest chyba jedyny. Pamiętam, jak wspólnie oglądaliśmy "Shortbus" i Krzysztof nagle zapytał: "A może kabaret?". Na początku pomysł wydał mi się całkowicie absurdalny. Myślałem, że Warlikowski zwariował, ale szybko sam się przekonałem, że to doskonały pomysł, że oczywiście musi to zrobić. "Kabaret warszawski" to idealny projekt dla Warlikowskiego. Bo kabaret jest nie tylko związany z historią, z czasami pierwszej i drugiej wojny światowej, ale też z aktorstwem, z życiem aktorów i aktorek. Z życiem w ogóle. Z życiem "glamour". Do kabaretu nie można podchodzić tylko w sposób intelektualny, trzeba go czuć, być nim w jakimś sensie przesiąkniętym. Chodzi o pewien rodzaj wrażliwości.

Warszawiacy mają taką wrażliwość?

- Zobaczymy (śmiech). Na pewno Warszawa jest doskonałym miejscem, by to sprawdzić. W tym mieście, poprzez jego historię, różnorodność jego mieszkańców, łatwiej zobaczyć trud życia.

Zmęczone miasto i jego zmęczeni mieszkańcy.

- Dlatego właśnie nad tą wrażliwością trzeba jeszcze trochę popracować. Życie "glamour" nie jest dla mnie tym samym, czym dla większości Polaków jest życie gwiazd. Polska produkuje straszne liczby tak zwanych celebrytów i później żyje ich życiem, trochę zapominając o własnym. Okładki kolorowych pisemek mało mają wspólnego z prawdziwym życiem.

I może dlatego właśnie są tak pożądane?

- Może. Nie chcę nikogo rozliczać. Ale liczba gwiazd w Polsce jest oszałamiająca.

Życiorysy pogodynek bardzo Polaków interesują.

- Na przykład. Trudno mi sobie wyobrazić podobną sytuację we Francji, żeby w takim stopniu interesować się prywatnym życiem osób przedstawiających prognozę pogody. Francuzi nie mają tak rozbudowanego plotkarskiego zmysłu.

Trudno w to uwierzyć.

- Naprawdę. My mamy to już za sobą. Teraz na Zachodzie panuje większe poszanowanie dla życia prywatnego. Wielkim szokiem była dla mnie też różnica między polską premierą "Tramwaju" Warlikowskiego a francuską. Główną rolę kobiecą grała Isabelle Huppert i w Warszawie zginęła zupełnie w świetle fleszy, wszędzie byli paparazzi i właściwie bardziej chodziło o wydarzenie towarzyskie. W Paryżu odwrotnie - głównym tematem było wydarzenie artystyczne, liczyła się sztuka.

A tutaj nie?

- Myślę, że dla wielu była na drugim planie, zaraz za Huppert (śmiech). Wracając do sztuki, bardzo szybko zrozumiałem również, że "Kabaret warszawski" to lustrzane odbicie "(A) pollonii".

Tragedia i komedia?

- Tak. To pewnego rodzaju kontynuacja. Również jeśli idzie o obsadę. W "Kabarecie warszawskim" będą grali Magda Cielecka, Andrzej Chyra i Maciek Stuhr. Tworząc swój zespół, w pewnym sensie Krzysztof stworzył świat doskonały. I nie chodzi mi o to, że ten zespół jest jedynym dobrym i możliwym, ale jest tak skonstruowany, że doskonale działa i poprzez osoby, które go tworzą, pozwala mówić o rzeczach pozostających w kręgu zainteresowań Warlikowskiego. Każdy jest zupełnie wyjątkowy i nie do zastąpienia. Z takim zespołem śmiało można zacząć pracować nawet nad formułą kabaretu.

Jakie tematy interesują Warlikowskiego?

- Jest ich bardzo wiele. Bardziej chodzi mi o to, że w zespole Nowego wszyscy są gotowi do pracy na najbardziej intymnych poziomach. Często bolesnych. Tutaj nie ma oszustwa. Panuje doskonała atmosfera, dzięki której zespół jest w stanie ciężko pracować. A prawdziwy teatr wymaga harówki. Warlikowski jest bardziej dawnym mistrzem, klasykiem niż artystą konceptualnym. Jego interesują postaci, historie - czyli mięso - a nie koncepty. Oczywiście jego spektakle są instalacjami, ale na pierwszym miejscu jest człowiek i jego światy.

Czy każdy kabaret opowiada o pragnieniu?

- W pewnym sensie tak, bo nawet kabarety satyryczne budowały swoje narracje na ośmieszaniu seksualności. Seksualność zawsze była punktem wyjścia. Zawsze wszystko się rozgrywa między ciałami. Nie ma innej drogi. Przecież Justin Vivian Bond jest artystką transgenderową.

Kiedyś ktoś napisał, że w głębi naszych miłości czai się hermafrodyta.

- Na początku jest człowiek i jego światy (śmiech).

Mówiliśmy o wrażliwości, a co z seksualnością Polaków?

- Nie czuję, żeby Polacy byli szczególnie świadomi swojej seksualności, żeby byli swobodni.

Jesteśmy spięci?

- Czuje się w powietrzu pewnego rodzaju napięcie. Energia seksualna jest jakoś przytłumiona. Nie chodzi o to, żeby być rozwiązłym, ale o wolność wyrażania własnej seksualności. O radość, którą można z niej wydobyć. Nie wiem, jak to określić. Może jest tak dlatego, że właściwa rewolucja seksualna jeszcze nie miała tu miejsca. Większość Polaków nie wyobraża sobie szczęścia poza rodziną - mąż, żona, dzieci. Wszyscy o tym marzą. Można i tak, ale nie jest to na pewno jedyna droga do miłości.

***

CLAUDE BARDOUIL

Ur. w 1970 w Tuluzie. Po wielu latach treningu gimnastycznego zajął się teatrem i przeszedł szkolenie aktorskie w Theatre Sorano. Jako aktor pracował u boku Jacques'a Rosnera, z którym grał w sztukach Szekspira: "Sen nocy letniej", "Makbet" i ,,Juliusz Cezar". Z Jeanem-Pierre'em Tailhadem spotkał się na scenie w monologu "Le bleu de tes yeux" oraz w zbiorowej produkcji "Moliere ou 1'Amour en morceaux". Zetknął się również z takimi osobowościami, jak Rene Gouzenne, Coraline Lamaison i Christine Gaudichon. U choreografki Rity Cioffi zagrał w spektaklach "Massacre du printemps" (2003) czy "Pas de deux" (2005). Współtworzył również grupę teatralną Parlez-moi d'amour. Z Krzysztofem Warlikowskim współpracuje od 2010 r. Jest autorem choreografii do spektakli "Koniec" oraz "Opowieści afrykańskie według Szekspira". W 2012 r. wyreżyserował, ułożył choreografię oraz wystąpił w wielokrotnie nagradzanym rockandrollowym "Nancy. Wywiad". W "Kabarecie warszawskim" pierwszy raz pojawi się jako aktor w duecie z Małgorzatą Hajewską oraz Magdaleną Cielecką; odpowiada również za choreografię spektaklu.

Adam Radecki
Przekrój
22 maja 2013

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia