W Nibylandii

"Piotruś Pan" - reż: Mirosław Kulesza - Teatr "Pinokio" w Łodzi

Przeniesienie na deski teatralne opowieści Jamesa Matthew Barrie "Piotruś Pan", musi być niezwykle trudne. Bo w jaki sposób przedstawić malowniczą Nibylandię, której obraz ma każde dziecko w swojej wyobraźni? Łódzki teatr Pinokio zabiera dzieci w podróż z "Piotrusiem Panem" do krainy przygód.

Spektakl jest bardzo ciekawym połączeniem gry w żywym planie z przedstawieniem lalkowym. Rozpoczynamy spotkanie z Piotrusiem (Piotr Seweryński) i Wendy(Ewa Wróblewska) w sypialni dziewczynki, która pomaga złapać cień nieznajomego chłopca. Towarzyszymy bohaterom w doskonale znanych nam z książki przygodach z Kapitanem Hakiem i piratami. Wraz z przeniesieniem się do Nibylandii, gdzie Piotruś zabiera Wendy, akcja spektaklu odgrywana będzie przy użyciu lalek. Aktorzy z łódzkiego Pinokia, pokazują, że potrafią doskonale prowadzić lalki. Piraci, kapitan Hak, urocze syreny, przyjaciele Piotrusia czy dzwoneczek zapadają w pamięć każdemu dziecku. W rolę Piotrusia Pana wcielił się Piotr Seweryński. W pełni oddał charakter swojej postaci. W momentach granych w żywym planie rzeczywiście wygląda jak młodzieniec, jak Piotruś Pan, w którego dzieci są zapatrzone i podziwiają jak wielkiego bohatera. 

W spektaklu zachwyca scenografia… niezwykle bogata i szczegółowo dopracowana. Bez konieczności większych zmian scenografii, przenosimy się ze statku pirackiego do domków chłopców. Ogromne wrażenie robi na dzieciach statek, który wypływa na scenę i w bardzo umowny sposób zmienia miejsce akcji. Efekty, jakie zostały wykorzystane do ukazania bitwy między piratami a chłopcami mogą się wydawać bardzo proste -głośne huki, dym i latające papierowe samoloty- jednak reakcja dzieci na opisaną scenę potwierdzają, że realizatorzy doskonale wiedzą jak celnie trafić w dziecięca wyobraźnię. 

Spektakl w swojej formie ma budowę klamrową. Pierwsza i ostatnia scena, grane są w żywym planie, a cała reszta jest udanym pokazem sztuki lalkarskiej łódzkich aktorów. Jednak najwięcej emocji małemu widzowi dostarcza ostatnia scena, w której po bitwie pokazuje nam się z powrotem Piotruś Pan, Wendy i Kapitan Hak, już nie jako lalki ale aktorzy. Scena uświadamia dorosłemu widzowi, że dzieci przeniosły się w ciągu trwania spektaklu do Nibylandii, gdyż zaczynają krzyczeć i dopingować Piotrusia w walce z Kapitanem Hakiem. 

Niestety inscenizacji ‘Piotrusia Pana” można zarzucić kilka niedociągnięć technicznych. Spektakl jest przedstawieniem muzycznym, w fabułę wplecione zostały zabawne i przyjemne piosenki, niestety puszczane z taśmy. Wykonywanie piosenek na żywo zawsze podnosi ostateczną ocenę przedstawienia. Zarzutem jest również czasami słaba słyszalność aktorów, schowanych za wysokimi dekoracjami. Zmiana natężenia głosów jest zbyt słyszalna, aby można było przymknąć na to oko. Jednak jeżeli dziecko, po raz pierwszy pójdzie do teatru na łódzkiego „Piotrusia Pana”, na pewno polubi taką formę opowiadania historii.

Agata Siuta
Dziennik Teatralny Łódź
7 maja 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia