W pełni zaangażowani
"Ja jestem ja" - reż: Justyna Sobczyk - Teatr 21 w WarszawieWnosząc z obserwacji niejednego teatralnego widza - owacje na stojąco w teatrach dla dzieci zdarzają się niezwykle rzadko. Dla Teatru 21 nie ma jednak rzeczy niemożliwych. Bo Justyna Sobczyk, to nie tylko słynny pedagog teatru, ale także wyśmienita... teatralna lingwistka
Wchodzimy do sali wraz z gromadą dzieci, ściskających w dłoniach kolorowy sznurek. ,,Hej, to ja, ale nie wiem kto!’’ – pobrzmiewa jeszcze w naszych uszach - ,,Kręcę się w tamtą i kręcę się w tę. Kim jestem, bardzo dowiedzieć się chcę’’. Jeszcze tylko przez chwilę nie będziemy mieli pojęcia, że to element wiodący w spektaklu, a performatywny wstęp (o który zatroszczyli się członkowie Stowarzyszenia Pedagogów Teatralnych oraz Performerii Warszawy) nie był jedynie próbą zajęcia czymkolwiek zniecierpliwionych dzieci. Publiczność – dosłownie i w przenośni – wprowadzona do spektaklu, nie ma teraz innego wyjścia, jak tylko w pełni się w niego zaangażować.
Teatr 21 znany jest z działalności scenicznej już od ponad pięciu lat. Jego członkami są – w proporcji około 15 do 1 – młodzi ludzie z zespołem Downa i autyzmem. Niedawno, bo zaledwie w listopadzie ubiegłego roku, uraczyli nas kolejną premierą w teatrze Baj – tym razem w wydaniu dla bardzo nieletnich. Głównym bohaterem opowieści jest niezidentyfikowany jegomość, nie będący do końca pewien, kim jest. Nie jest psem, ani papugą – to pewne. Nie ma też wiele wspólnego z krokodylem, czy żyrafą. Więc szuka! Teatr 21 w sposób niezwykle dostosowany do percepcji młodego widza opowiada o odkrywaniu tożsamości, co – dzięki bezpretensjonalnej, urzekającej oprawie - owocuje zachwytem i długotrwałym zauroczeniem.
Bohater na poszukiwaniach bowiem nie przestaje i już po chwili ze swoim zakłopotaniem konfrontuje gromadkę przechodniów, którym powierza niejeden swój smutek. W każdym z nich znajduje wyraźny element siebie, jednak żadna z rzeczonych części nie jest idealnym odzwierciedleniem jego samego. W dodatku każdy z bohaterów błyskawicznie rozwiewa nadzieję Pierwszoplanowego Stwora na bezbłędną odpowiedź na pytanie, kim jest, ponieważ każdy z miejsca widzi go zupełnie inaczej. To z kolei skłania do refleksji, że sposób, w jaki postrzegają nas inni, zależy wyłącznie od tego, jak widzimy się sami. Czy spektakl Justyny Sobczyk to więc próba wzbudzenia, nieodkrytych dotąd, pokładów tolerancji u dziecka? A może aspiracja do wyciągnięcia dorosłego widza z zaawansowanych kompleksów? Nic podobnego! ,,Ja jestem ja’’ nie jest kolejną przeciętną pozycją na liście prostych i nieco infantylnych bajek dydaktycznych, zwieńczonych nieskomplikowanym, przewidywalnym morałem. To prawdziwa wskazówka dla tego, komu na co dzień zbyt straszne zmagania z samym sobą, a także niewybredna przestroga dla poszukiwacza siebie pośród tych, których na co dzień aż nadto.
Spektakl, choć przeznaczony dla małoletniego widza, dorosłego wcale nie pozostawia za drzwiami. To jedna z większych zalet projektów Justyny, gdzie oprócz pełnej satysfakcji twórców, mamy do czynienia z rewelacyjnym zaangażowaniem odbiorców przedsięwzięcia. Nasze domysły i wyobrażenia spotykają się tu z natychmiastową odpowiedzią, nadawaną bezpośrednio ze sceny. ,,Ja jestem ja’’ to tym samym nie tyle monolog twórców, co perfekcyjnie przeprowadzony dialog, w którym widz ma dużo do powiedzenia nie tylko po wyjściu ze spektaklu, ale właśnie podczas jego trwania.
Etiudowo-warsztatowe metody pracy Justyny Sobczyk, to prawdopodobnie jeden z przepisów na jej sukces. Oczy teatralnego odbiorcy widziały przecież niewiele projektów (oprócz nietypowych ingerencji Tadeusza Kantora), w których to reżyser zasiada na scenie razem z aktorami, zamiast dyskretnie obserwować ich z reżyserki. Bo Justyna mistrzem obserwacji jest już podczas pracy nad spektaklem – z niezwykłym wyczuciem wybiera pośród etiud na próbach te, które w nietypowy sposób obrazują relacje między osobami w grupie, po czym przekłada je na niezwykle plastyczną mowę teatru. Dla twórców i odbiorców – każdy spektakl, to moment przełomowy. Chwila, w której jedni poznają drugich (i na odwrót), będąc jednocześnie pod wpływem ich tajemniczości.
Co wspólnego z metodami pracy Teatru 21 mają zaś – wspominane na początku - empiryczne sposoby nauki stosowane przez zaawansowanych metodyków wyjazdowych szkół lingwistycznych? Nic prostszego! Teatru, jak twierdzi Justyna Sobczyk, nie da się bowiem nauczyć inaczej, jak tylko przez pełne w niego zaangażowanie. Dla obrazowego przykładu wypadałoby odwołać się tutaj do słynnej, ludowej powiastki o dwóch Dorotkach, z których tylko jedna, odważniejsza – i zarazem bardziej ciekawska - wpadła do studni. Aby więc w pełni zrozumieć teatr, trzeba – tu: wraz z Teatrem 21 – po prostu… do tej studni wpaść.