W pensjonacie Orzeł

"Jesteśmy na wczasach, czyli polska miłość" - reż: Cezary Domagała

W sobotni wieczór scena Bałtyckiego Teatru Dramatycznego zamieniła się w pensjonat Orzeł. Swoją premierę miał spektakl "Jesteśmy na wczasach, czyli polska miłość".

Ostrzegam: wszyscy, którzy wybiorą się na to przedstawienie, powinni założyć wygodne buty i wziąć do kieszeni parę groszy. Istnieje poważne ryzyko, że po spektaklu pójdziecie Państwo na tańce. Po niemal dwóch godzinach z piosenkami Wojciecha Młynarskiego ma się wielką ochotę na "skocznego begina" i... wzniesienie kilku toastów.

I to chyba największa siła przedstawienia. Przenosimy się bowiem do uzdrowiska w górach, gdzie obserwujemy wczasowiczów na kolejnych turnusach. Bawią się, zwierzają, tańczą, piją, kochają się i odrzucają. Jak to na wczasach...

Publiczność bawiła się przednio, raz po raz wybuchały gromkie brawa i śmiech. Podobne reakcje publiczności obserwuję chyba jedynie na... bajkach, bo to dzieci nie wstydzą się okazywać emocji i bawić wraz z aktorami. Tym razem niemal każdy nucił "Ach, co to był za ślub", czy tytułowy utwór "Jesteśmy na wczasach".

Zresztą, spektakl muzyczny był niemal pewniakiem. Po sukcesie "Cafe Sax" z piosenkami Agnieszki Osieckiej widowisko oparte na znanych i lubianych kawałkach Młynarskiego nie mogło się nie przyjąć. W dodatku oba reżyserował Cezary Domagała. Jedyny zarzut, który można postawić, to niepotrzebne zwolnienia tempa. Kiedy rozbawiona słuchałam dwóch wolniejszych kawałków, miałam wrażenie, że można je nieco skrócić i tym samym nadać szybsze tempo całej sztuce.

Niewątpliwą zaletą, i nie zdradzę tu chyba żadnej tajemnicy, jest doborowa obsada spektaklu. Kolejny raz koszalińscy aktorzy udowodnili, że mają rewelacyjne głosy. Szczególnie wyróżniły się Żanetta Gruszczyńska - Ogonowska i Katarzyna Ulicka - Pyda. Obie artystki pokazały też niesamowite poczucie humoru. Pierwsza w "scenie łóżkowej" bawi do łez, drugiej jak zawsze nie brakowało charyzmy i energii, choć kilka godzin przed premierą świętowała na zjeździe absolwentów 60. urodziny swojej szkoły - II LO.

Nastrój wykreowany na scenie udziela się dzięki zaangażowaniu kaowca, czyli Wojciecha Rogowskiego. To on prowadzi nas w podróż w czasie przez kolejne dziesięciolecia, począwszy od lat 60. Dla starszych widzów może być to podróż sentymentalna, dla młodszych - niezła lekcja historii.

Całość wzbogacają prezentacje multimedialne, o które zadbał Dawid Kozłowski. W pigułce na dużym ekranie widzimy dawne czasy, czasem nagle na scenie pojawia się przystanek autobusowy, albo fortepian, przy którym zasiada Piotr Krótki. Jeśli dodamy do tego stroje rodem z PRL-u (kostiumy: Sławomir Smolorz), drobne miłostki, szczyptę gierkowskiego żartu i zakorkowaną siwuchę, zabawa musi być murowana. I jest.

Joanna Krężelewska
Głos Koszaliński
30 września 2009

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

(Prawie) ostatnie święta
Grzegorz Eckert
Sztuka jest adaptacją powieści norwes...