W pogoni za pięknem

"Historia brzydoty" - reż. Anna Piotrowska - Wrocławski Teatr Pantomimy

Tytuł spektaklu Wrocławskiego Teatru Pantomimy, „Historia brzydoty", wydaje się przewrotny. Choć inspirowane dziełem Umberta Eco o brzydocie, przedstawienie analizuje zjawisko zgoła inne: jego tematem przewodnim jest szaleńcza i irracjonalna pogoń za pięknem.

Bohaterkami spektaklu jest pięć kobiet: ubranych wykwitnie i elegancko, w czarne kostiumy, granatowe, rozkloszowane spódnice i nieco pensjonarskie trzewiki. Pięć identycznie wyglądających postaci staje się nośnikiem ważnego problemu współczesności: anoreksji. Nic zatem dziwnego, że szóstym, niemym „bohaterem" przedstawienia jest starodawna waga, ustawiona w rogu sceny: to wokół niej obsesyjnie koncentrują się działania kobiet.

Waga, szpitalna szafa i pięć krzeseł składają się na całą, ascetyczną scenografię. W pierwszej scenie kobiety siedzą tyłem do widza, w regularnych odstępach: ich postaci od początku zachowują indywidualność, a zarazem są nośnikami jednej idei. Wskazania wagi są dla nich przyczynkiem do życiowej tragedii lub euforii. Wyrazistym symbolem choroby bohaterek jest zaklejanie ust plastrem, połączone z ruchami imitującymi spożywanie ogromnych ilości jedzenia, a następnie prowokowania wymiotów. Kobiety zachowują się tak, jakby brały udział w groteskowym wyścigu o piękno, rozumiane w sposób patologiczny.

Wzloty i upadki postaci wyrażają zmiany kompozycji poszczególnych scen i układów choreograficznych. Kobieca radość z uzyskania wymarzonej sylwetki eksploduje wręcz w scenie dyskotekowego tańca w blasku stroboskopowych lamp. Poruszające się sylwetki wyglądają wówczas niemal nierealnie, bezcieleśnie. Swoistą rywalizację w dążeniu do zrzucenia wagi obrazują wizje „wyścigu" bohaterek na krzesłach: kobiety, rzucając wokół nerwowe spojrzenia, zbliżają się do krawędzi sceny.

Ważnym elementem przedstawienia jest ciało: odsłaniane lub zakrywane, pielęgnowane lub niszczone. Cielesność związana jest silnie z kategoriami estetycznymi. Piękno w swojej chorobliwej postaci sprowadzane jest jednak do absurdu: od anorektycznego „piękna" tylko krok do śmierci, pustki i nicości.

Pierwsza część spektaklu jest bardzo spójna; jednak im bliżej końca przedstawienia, tym kompozycja scen wydaje się bardziej chaotyczna, a w układach ruchowych da się zauważyć niepokojące i nużące powtórzenia. Wprowadzenie słowa w jednej ze scen również wprowadza semantyczny zgrzyt. Mocny wydźwięk spektaklu ratuje dopiero scena finałowa.

Gra świateł i dysonansowe zestawienia muzyczne sprawiają, że przedstawienie ma oniryczny, duszny, tajemniczy klimat.  Anoreksja jako konkretnego problemu wielu kobiet jest ukazywana zarówno w sposób dosłowny, jak i metaforyczny. Przedstawianie choroby za pomocą symboli, kolorów, obrazów, pozwala dostrzec jej tragiczny wymiar.

Umowność i subtelność teatralnego znaku przemawiają niekiedy mocniej niż słowo. Są w „Historii brzydoty" sceny, które zapadają w pamięć bardzo mocno. Spektakl przekonuje, że obsesyjna pogoń za pięknem zmienia się w jego przeciwieństwo. Brzydota okazuje się bowiem przejawem samozniszczenia i życiowej pustki.

Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
22 maja 2014

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

Dziadek do orzechów (P...
Rudolf Nuriejew
Zobacz arcydzieło baletu z Paryskiej ...