W poszukiwaniu dobrego domu

"Z pamiętnika chomika" - reż. Magdalena Żulińska, Piotr Kłudka - Teatr Miniatura w Gdańsku

Przygody pewnego miłego chomika niejednemu (nie tylko zwierzątku) zmroziłyby krew w żyłach. Żartobliwy, momentami gorzki spektakl Miejskiego Teatru Miniatura w Gdańsku "Z pamiętnika chomika" jest dobrze i z humorem zagrany, ale jego przekaz gdzieś po drodze się rozmywa. Nie wykorzystano potencjału, jaki niesie za sobą temat przedstawienia.

Przedstawienie zostało przygotowane w ramach Sceny inicjatyw Aktorskich, realizowanej przez aktorów gdańskiej Miniatury. To pomysł na niskobudżetowe przedstawienia powstające z inicjatywy zespołu aktorskiego. Tak stworzono między innymi spektakl "Jasiek i Małgośka, czyli uważaj robaczku!" duetu Magdalena Żulińska - Piotr Kłudka. "Z pamiętnika chomika" można potraktować jako kontynuację tamtego pomysłu.

Znów mamy do czynienia z uroczymi zwierzęcymi bohaterami, choć oczywiście sytuacja niesfornych robaczków oraz zdesperowanego chomika Oskara, który spotyka węża Jamesa Blonda jest nieco inna. Robaczki Jasiek i Małgośka pakują się w tarapaty na własne życzenie, wybierając wagary od sprawdzianu z matematyki. Oskar z Jamesem Blondem uciekają w popłochu z łap potwora w dziecięcej skórze - niejakiej Elwirki.

I właśnie punkt wyjścia do spektaklu wydaje się w nim najciekawszy i z nim wiąże się poczucie niedosytu, opisane na wstępie. W pierwszej scenie w sklepie zoologicznym poznajemy głosy Elwirki i jej taty. Ona używając szantażu emocjonalnego ("tata mnie nie kocha..."), płaczem i awanturą wymusza na ojcu zakup chomika, który, o czym zaraz się przekonamy, stanowić ma kolejną zabawkę dziewczynki.

Ta bardzo niepedagogiczna, ale "życiowa" scena, wraz z następną, czyli torturowaniem zwierzątka przez małą dziewczynkę (czyniącą z niego swoją nową laleczkę), przedstawiona jest oczywiście z dystansem, z charakterystycznym dla Żulińskiej i Kłudki poczuciem humoru, choćby przez zestawienie uroczej postaci chomiczka-maskotki z gigantyczną makietą twarzy Elwirki, mającej pod względem urody i charakteru wiele wspólnego z Babą Jagą (wspaniałe, pomysłowe lalki oraz pomysłową scenografię przygotowała Karolina Michałek). Te momenty bawią dzieci w największym stopniu.

Później, gdy chomikowi wraz z wężem uda się opuścić mieszkanie Elwirki, kolejne, pełne podtekstów do animowanych bohaterów różnych bajek (i nie tylko) przygody zwierzątek częściej bawią rodziców niż ich dzieci. Cała druga część premierowego przedstawienia odbyła się przy akompaniamencie dziecięcych pytań czy to już koniec, albo czy będzie przerwa (jedna przerwa, niepotrzebna z perspektywy przebiegu akcji, odbywa się po mniej więcej 25 minutach spektaklu). Trzeba jednak przyznać, że zniecierpliwienie dzieci z pewnością spotęgowało oczekiwanie na rozpoczęcie premierowego spektaklu, przesunięte o 20 minut z uwagi na fatalne warunki komunikacyjne spowodowane ulewą.

Zanim nastąpi wyczekiwany przez najmłodszych finał spektaklu, Oskar i jego przyjaciel wąż spotkają wiele innych zwierząt - kota Leone (zabawne nawiązanie do "Ojca chrzestnego"), osiedlowego bezimiennego kundelka czy myszy laboratoryjne - ciotkę Pelę i jej wnuka. Na każdą z postaci twórcy spektaklu maja nieco inny pomysł (na przykład kundelek to lalka animowana przez przez dwoje aktorów, a kot Leone składa się przede wszystkim z głowy). Barwne, przywodzące na myśl kreskówki, lalki są jednym z dwóch największych atutów przedstawienia. Drugim jest gra aktorska.

Cała czwórka aktorów zasługuje na wyróżnienie: animująca postać chomika Zofia Bartoś jest w roli animatora Oskara bardzo naturalna, jej reakcje i mimika dobrze uzupełniają obraz zwierzęcego bohatera. Udanie radzą sobie z lalkami zajmująca się myszą Pelą i pieskiem Magdalena Żulińska, odpowiedzialny za kota Leone, wnuka Peli i pieska Andrzej Żak, czy animujący węża Jamesa Bonda (zabawną kompilację Jamesa Bonda z bohaterem popularnej kreskówki - Johnny'm Bravo) i bardzo zabawnie kreujący postać Elwirki Piotr Kłudka. Wszyscy oni bawią się materią spektaklu i swoimi bohaterami, nadając przedstawieniu niezbędnej lekkości.

Zabawnie brzmią również piosenki śpiewane przez aktorów (m.in. "Pusia"). Wszyscy aktorzy świetnie odnajdują się w umownej scenografii Karoliny Michałek, imitującej poszczególne miejsca (sklep zoologiczny, pokój Elwirki, podwórko czy piwnicę) za pomocą ładnych, zrozumiałych, ciekawych rysunków pięcioletniej Jagi Smoleń, wyświetlanych na parawanie za plecami aktorów.

Szkoda, że wątek dydaktyczny ulotnił się po pierwszych scenach na rzecz zgrabnie poprowadzonej, ale dość banalnej wędrówki bohaterów. Dlatego najsłabszym elementem "Z pamiętnika chomika" jest scenariusz napisany przez Magdalenę Żulińską i Piotra Kłudkę, ledwie dotykający problem złego traktowania zwierząt w formie zrozumiałej dla małych dzieci. Spektakl kończy się pogadanką na temat odpowiednich zachowań wobec piesków z przedstawicielami Schroniska dla bezdomnych zwierząt "Promyk".

Przedstawienie, tak jak pogadanka, kierowane powinno być dzieci starszych niż zapraszane przez twórców spektaklu cztero- i pięciolatki. "Z pamiętnika chomika" to przedstawienie zabawne i dowcipne, które lepiej trafi do sześcio-, siedmio- czy ośmiolatków, w dużo większym stopniu odpowiedzialnych za domowe zwierzątka.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
19 maja 2018

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia