W poszukiwaniu miłości

"Przygody Sindbada Żeglarza" - reż. Jacek Malinowski - Teatr Lalek Banialuka w Bielsku-Białej

Bielski Teatr Lalek Banialuka nowy sezon artystyczny rozpoczął od premiery "Przygód Sindbada Żeglarza" - wschodniej baśni, spopularyzowanej w Polsce przez Bolesława Leśmiana.

Sindbad, młodzieniec z Bagdadu, pewnego dnia postanawia wyruszyć w daleką podroż. Zostawia wuja i – pełen nadziei na odnalezienie miłości swojego życia – wypływa na morze. W trakcie wędrówki napotyka oczywiście na wiele niebezpieczeństw czyhających nań na głębokich wodach, ale w końcu udaje mu się szczęśliwie dobić do spokojnej przystani, którą jest - rzecz jasna - przepiękna, dobra i mądra żona poznana podczas jednej z wypraw.  

W bielskim spektaklu żywy plan przeplatał się z planem lalek: dwie kluczowe postaci dla bajki (kluczowe, bo wyzwalające w bohaterze działanie: podróż) – Muza oraz Diabeł Morski grane były przez prawdziwych aktorów. Do ukazania reszty bohaterów wykorzystano bardzo pomysłowo wykonane lalki. Każda z nich miała w sobie coś charakterystycznego. Przykładowo wuj Tarabuk, jako że był miłośnikiem poezji, zbudowany został przy pomocy szafki ze stertą papierów i wiecznego pióra, zaś każda z kolejnych ukochanych Sindbada przywdziana była w oryginalną szatę (wiadomo, że kobiety stroić się lubią). Jedynym mankamentem był rozmiar lalek - mógłby być zdecydowanie większy, gdyż często przytłumiała i przysłaniała je sceniczna ekspresja aktorów.  

Całość scenografii utrzymana została w ciepłych barwach rozpiętych między bielą a ognistą pomarańczą, jednoznacznie kojarzącą nam się z orientem właśnie. Do najbardziej czarujących elementów niezaprzeczalnie należała ogromna płachta spełniająca kilka funkcji. Po pierwsze była mapą, czyli rekwizytem niezbędnym w tej opowieści, po wtóre - symbolem podróży Sindbada, po trzecie – wzburzonym morzem, pełnym dryfujących statków, zaś po czwarte – wielkim ptaszyskiem, próbującym w jednej ze scen porwać naszego bohatera.  

Wyprawa Sindbada przypomina nam, że oprócz celu liczy się także samo go zdobywanie. Nieważne, czy go zdobędziemy, ważne, że próbujemy - zdaje się mówić reżyser spektaklu, Jacek Mailnowski. Ponadto bielski spektakl uczy, że warto być odważnym, warto działać. Opowieść ta pokazuje także (a może przede wszystkim!) jak ważna jest w życiu człowieka miłość i nieustannej jej poszukiwanie – nawet w najdziwniejszym zakątku świata. Jednocześnie uwrażliwia na piękne słowo – poezję, która, obok Sindbada, jest równoległym bohaterem opowieści. Bo to właśnie ona - poezja - pozwala budować ludziom najbardziej tajemnicze światy i przeżywać najróżniejsze emocje. Wie to i sam Sindbad, bo czyż nie bez znaczenia jest imię wyimaginowanej ukochanej Sindbada, dla której rozpoczął całą swą podróż? Imię (które bohater zdradza nam pod koniec spektaklu) jej brzmi Erato i jest - jakże by inaczej - imieniem jednej z dziewięciu muz, patronki poezji miłosnej.  

Ponadgodzinna inscenizacja przygód wschodniego podróżnika to propozycja nie do odrzucenia dla każdego małego widza. Spektakl co prawda nie ma w sobie nic z ekspresji komputerowych gier, ale z pewnością przykuje uwagę najmłodszych. Ich ciekawość wzbudzi zapewne orientalny klimat dający się wyczuć w każdej nutce oprawy muzycznej i w scenografii, tajemniczość każdej napotkanej przez Sindbada postaci oraz oniryczność i plastyczność obrazów, z których właściwie utkane jest całe przedstawienie. A poetyckie frazy, którymi poprzetykana jest płynna narracja po raz kolejny uświadamiają nam piękno naszej ojczystej mowy.

Rozpoczęty z taką klasą sezon w Teatrze Banialuka musi potoczyć się jak najlepiej. Z niecierpliwością wyglądamy zatem kolejnych spektakli w wykonaniu aktorów Banialuki, m.in. listopadowej premiery „Śpiącej Królewny"!

Marta Odziomek
Dziennik Teatralny Katowice
17 września 2009

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...