W poszukiwaniu własnej tożsamości

"Espresso" - reż: M. Bogajewska - Teatr Powszechny w Warszawie

Mocna, czarna i gorzka komedia Espresso Lucii Frangione na kameralnej Scenie 100 w Teatrze Powszechnym, w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej. Autorka sztuki, popularna dramatopisarka i aktorka kanadyjska, wychowana na niezależnej scenie teatralnej, uważana za twórczynię nurtu post-feministycznego, w swoich sztukach odważnie zadaje pytania o wartość tradycyjnej rodziny, religii i seksualność kobiet

Espresso – sztuka siedmiokrotnie nominowana do nagrody Jessie Awards, była z powodzeniem grana w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i Australii. Przetłumaczona na język polski, miała swoją polską prapremierę w 2006 roku na scenie Teatru Jeleniogórskiego im. Norwida. Reżyserem była – podobnie jak teraz w Teatrze Powszechnym - Małgorzata Bogajewska. Błyskotliwy spektakl, dość zadziorny, nie pozbawiony humoru i ironii, dotyka ważnych, choć delikatnych problemów: miłości, poszukiwania własnej tożsamości, seksualności kobiet, a także religijnych symboli – Boga Ojca, Syna i Matki Boskiej.

Vito, głowa wielkiej rodziny imigrantów z Włoch, uległ tragicznemu wypadkowi samochodowemu. Jego stan jest bardzo poważny, ciało zdeformowane, ale żyje. Z całego kraju napływają liczni krewni, by czuwać, wspominać, modlić się, a wszystko na włoski sposób – hałaśliwie, emocjonalnie z espresso w dłoni. Kobiety przybyły z gotowymi potrawami, bo żadne rodzinne spotkanie nie może odbywać się z pustym brzuchem – nie ważne, w szpitalu, czy w domu. Taka tradycja. Narratorem całej opowieści jest jedyna córka Vito, Rosa, która zgodnie z zamysłem autorki, wciela się w prawie wszystkie role – męskie i damskie. Towarzyszy jej Amante (po włosku “kochanek”). To sztuka dla dwóch aktorów, ale na wiele głosów.

– Pomysł się narodził, gdy stałam przy szpitalnym łóżku mojego ojca – przyznała Lucia Fragione w jednym z wywiadów. – Jego stan był tak poważny, że najmniejsze przyśpieszenie akcji serca mogło go zabić. Wokół niego rozgrywała się wielka drama stworzona przez rozpaczającą włoską familię.

W tym tygielku, przy łóżku cierpiącego ojca, Rosa spotyka się z pozostałymi kobietami jego życia – matką i obecną żoną. Wspomnienia przeplatają się z wzajemnymi żalami i pretensjami, szczerymi, nigdy dotąd nie zdradzanymi pragnieniami. Rosa, wielkomiejska singielka, próbuje uciec od własnego pochodzenia, konserwatywnych poglądów włoskiej rodziny. Nie utrzymuje zbyt bliskich kontaktów z krewnymi, lekko traktuje swe związki z mężczyznami. Teraz, w niecodziennej, tragicznej sytuacji wyjawia swe marzenia o kochanku idealnym, którego ucieleśnieniem jest właśnie Amante. Wraz z nim, a może dzięki niemu, Rosa przechodzi emocjonalną przemianę. W poszukiwaniu własnej tożsamości, powraca do korzeni.

W ciasnej, surowej przestrzeni kameralnej sceny, przy ograniczonej do minium scenografii, widzowie bez trudu czują specyficzną atmosferę szpitalnego holu. A to dzięki doskonałym w swych rolach aktorom, których docenia nawet bardzo wymagająca publiczność i krytyka. Błyskotliwa, czasem zmysłowa, prowokująca gra Elizy Borowskiej pozwala dostrzec wszystkie niuanse historii. Wspaniała żonglerka językiem – tonem, barwą, tempem  każe widzom widzieć w niej nie jedną, lecz wiele postaci. Nie ustępuje jej Michał Napiątek, czyli Amante – z humorem, poświęceniem lub konieczną powagą staje się raz ojcem, raz przyjacielem – w zależności od potrzeb Rosy. Czy to Rosa kreuje Amante, czy też Amante kreuje Rosę? To pytanie pozostaje do końca bez odpowiedzi… .

Anna Czajkowska
Teatrdlawas
5 grudnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...