W poszukiwaniu zagubionego sensu.

"Moralność Pani Dulskiej" - reż: Bartosz Szydłowski - Teatr Łaźnia Nowa

W tym bełkotliwym i nudnym spektaklu trudno doszukać się nie tylko zagubionego czakramu, ale i sensu.

Bartosz Szydłowski zapuścił sondę w duszę Zbyszka Dulskiego i poszatkował w tym celu "Moralność pani Dulskiej", a także przeniósł ją we współczesność. Nie przyniosło to ciekawych odkryć, cała ostrość i zjadliwość Zapolskiej wyparowała bezpowrotnie, a w zamian dostaliśmy coś w rodzaju szkolnego wygłupu. 

Żeby choć Szydłowski naprawdę zajął się bezwzględną analizą artystowsko-kołtuńskiej duszyczki Zbyszka Dulskiego i jego rodziny. Ale nie, spektakl poprzestaje na mętnych aluzjach i pomrugiwaniach, jaka to krakowska bohema jest marna, w knajpach albo na kanapach przesiaduje, gada o byle czym, zachwyca się Piwnicą pod Baranami, filmuje rodzinę i udaje, że coś tworzy. Na scenę wkraczają odziani w czerń i białe baranie maski tancerze, witają się z Dulską, coś tam niby robią - ale co i po co? I czemu akurat Piwnica nieszczęsna ma służyć za przykład nędzy krakowskiej bohemy? Przecież to jedno z lepszych zjawisk artystycznych Krakowa. I czy współczesny Zbyszko Dulski zmagałby się z legendą Piwnicy? Podejrzana to diagnoza. Mocno spóźniona - i kiepsko udowodniona na scenie.

Na scenie panuje chaos, przykry i męczący. Szydłowski nie tyle przeniósł sztukę Zapolskiej w nasze czasy, ile nerwowo, rozrzutnie i bez zastanowienia zastosował rozmaite chwyty współczesnego teatru. Na scenie jest kamera, więc powiększony obraz tego, co się dzieje, rzucany jest na ścianę. Czy trzeba, czy nie - byleby było. Na początku jeszcze Dulska narzeka, że Zbyszko "kameruje" rodzinę (aluzja do Marcina Koszałki?), więc pojawia się szansa na jakiś trop, ale reżyser szybko o nim zapomina i projekcje są - bo są. 

Szydłowski zdekonstruował oczywiście dramat - nie dość, że nie ma intrygi (znamy ją ze szkoły, więc jakoś można się zorientować, o co chodzi), to jeszcze aktorzy nie są dobrani wiekiem czy płcią do postaci. Dulska (Edyta Torhan) jest młodsza od Zbyszka (Janusz Chabior), Juliasiewiczowa (Rafał Kosecki) jest mężczyzną. No i nie grają realistycznie, raczej wcielają się w stany psychiczne czy wyobrażenia. Tyle że nieudolnie. 

Chabior, który usiłuje mimo wszystko coś zagrać, plącze się po scenie jakby w nieustannym zdumieniu (trudno mu się dziwić...). Torhan - bardzo z siebie zadowolona - w metalicznym ortopedycznym kołnierzu wije się po fortepianie, recytuje "Dezyderatę", stuka łyżką w talerz, ćwiczy rowerki i wymachuje miotłą. Kosecki - również zadowolony - we wzorzystej kamizelce i muszce pcha przed sobą kłapiącego ptaszka na patyku, a gdy Zbyszko kładzie mu stopę na kolanach, przeżywa erotyczną ekstazę. Znakiem stosunku reżysera do mieszczuchów jest odgłos popierdywania dobywający się z głośników w scenie konwersacji Zbyszka i Juliasiewiczowej na kanapie. Doprawdy mocny, odważny i jakże zabawny chwyt. 

Jest jeszcze doczepiony na siłę wątek nowohucki - Hanka (Anna Wielgucka) i jej chrzestny (Ryszard Słabczyński) to mieszkańcy Nowej Huty. Słabczyński, naturszczyk, ma w zamierzeniu wprowadzić prosty ludzki ton do artystowskiej menażerii. Opowiada o swoim życiu budowniczego i boksera; prawdę mówiąc, nic ciekawego w jego opowieści nie ma - wyliczanki dat i wydarzeń, wątlutkie anegdotki. Ale przynajmniej mówi o czymś konkretnym, co po godzinie głupiego scenicznego bałaganu przynosi wytchnienie. Chrzestny i Hanka odchodzą z podłego Krakowa do Huty, miejsca, gdzie żyją prawdziwi ludzie. I w ten sposób powracamy do propagandy lat 50., kiedy to przeciwstawiano nowohuckich ludzi pracy krakowskim dekadentom i drobnomieszczanom. 

Niepokoi mnie sprawa zagubionego czakramu, umieszczonego w podtytule, ale jakoś nieuwzględnionego w przedstawieniu. Może Szydłowski o nim zapomniał? A może czakramem jest ciastko z kremem na głowie Meli, które objada paluszkiem Zbyszko? To niejedyna zagadka spektaklu, tyle że nie warto się nad tymi zagadkami zastanawiać.

Joanna Targoń
Gazeta Wyborcza Kraków
22 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...