W pułapce Abrama

"Pułapka" - reż: Gabriel Gietzky - Wrocławski Teatr Współczesny

Z propozycji dolnośląskich teatrów wybór padł na spektakl w reżyserii Gabriela Gietzky w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu pt. "Pułapka". Wybór okazał się trafny.

Początek najnowszej premiery Teatru Współczesnego był zaskakujący. Kiedy oczekiwaliśmy na rozpoczęcie "Pułapki", scena była odsłonięta. Nagle zgasło światło i z wszystkich czterech stron zasunęły się kurtyny. Zostaliśmy zamknięci w pułapce. Pierwszą scenę oglądaliśmy przysłoniętą lekko przezroczystą tkaniną. Później było już bardziej tradycyjnie. Reżyser Gabriel Gietzky oparł dramat Tadeusza Różewicza zasadniczo na aktorstwie. Artyści Teatru Współczesnego nie zawiedli go. I to im chciałbym poświęcić najwięcej miejsca. Nim jednak do tego przejdę zatrzymajmy się przy historii, za którą odpowiadają najpierw Różewicz, a później Gietzky. Bohaterem "Pułapki" jest Franc (Bartosz Woźny) poeta, który po odebraniu surowego wychowania w domu rodzinnym nie potrafi odnaleźć się w dorosłym życiu. Ciąży mu piętno ojca tyrana, czuje się artystą niespełnionym, wreszcie cierpi z powodu samotność. Tytułowa postać dramatu była inspirowana życiem i twórczością Franza Kafki, którego Różewicz był wielkim entuzjastą. Jednocześnie pisarz wielokrotnie podkreślał, że "Pułapki" nie należy traktować biograficznie. Uszanował to reżyser i jego inscenizacja ma również wydźwięk natury ogólnej. Skupił się na skomplikowanej osobowości Franza. Równocześnie efektownie umieścił kilka wątków związanych z tłem historycznym przedstawianych wydarzeń. Najciekawszym moim zdaniem jest scena wizyty przyjaciela Franza Maxa (Piotr Łukaszczyk) u szewca. Kiedy posłaniec negocjował zaręczyny córki rzemieślnika, w tle anonimowe postacie przymierzają scenę w tę i z powrotem. Po chwili zaczynają rytmicznie maszerować niczym wojska okupanta. Takie efektowne zabiegi nie przyniosłyby jednak tak dobrych efektów, gdyby nie wspomniani aktorzy. Bez wątpienia najważniejszym z nich był Bolesław Abram. W rolę ojca Franza - tyrana wcielił się koncertowo. Kiedy strofuje dzieci przy stole można poczuć prawdziwy dziecięcy strach. Jego gra jest tak sugestywna, że nie sposób nie poczuć atmosfery przemocy psychicznej tworzonej na scenie. Wpadamy w robiącą duże wrażenie pułapkę kreacji aktora. Jak zwykle poradzili sobie Krzysztof Boczkowski w roli adepta fryzjera i Piotr Łukaszczyk jako przyjaciel Franza - Max. 

Po raz kolejny błyszczała naturalna Anna Błaut jako Greta jedna z kobiet Franza. Niestety rozczarowuje postawa Bartosza Woźnego. Jako główny bohater dramatu jest poruszająco nijaki. Myślę, że nie wyjaśni tego nawet stwierdzenie, że reżyser tak widział postać Franza. Mimo tego spektakl może się podobać, a gra Bolesława Abrama przejdzie do historii teatru współczesnego.

Piotr Bogdański
Nowe wiadomosci Wałbrzyskie
28 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia