W rodzinnej jaskini

"Przebudzenie" - reż. Paweł Szumiec - Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

Nikt nie jest chyba bardziej zdeterminowany i uparty od rodziców, których dziecko zaginęło. Są oni w stanie poświęcić niemal wszystko, by je odnaleźć, nie zważając na koszty i przeszkody. Czasem jednak postawieni w takiej sytuacji rodzice zaczynają idealizować obraz swojego dziecka. Teatr im. Juliusza Słowackiego przedstawia dramat rodzinny Przebudzenie Shelagh Stephenson, w reżyserii Pawła Szumca i przekładzie Klaudyny Rozhin.

„Miłość rodziców jest jak rzeka – nieważne, jak wartki jest jej prąd, zawsze płynie do morza rozstania."

Trzecia planeta od słońca

Na niewielkiej scenie widzimy umieszczoną pośrodku kanapę, a po lewej stronie biurko z dokumentami. Po prawej zaś – schody, prowadzące na podest, który przypomina niewielki taras. Na ścianach, wykonanych z grubego plastiku bądź szkła, rozmieszczono obrazy; w miarę rozwoju akcji część malowideł zniknie. Jesteśmy w domu Lii i Nicka, inteligenckiej rodziny, dotkniętej tragedią. W czasie podróży dookoła świata zaginął ich syn Adam.

Małżeństwo (grane przez Hannę Bieluszko i Macieja Jackowskiego) poznajemy w momencie, gdy wydaje im się, że zrobili wszystko, by odnaleźć swoje zaginione dziecko. Rodzice czekają już tylko na wieści o jego odnalezieniu lub śmierci. To czekanie rozstraja ich emocjonalnie. Próby odnalezienia szczątków dawnego życia w tej trudnej sytuacji nie udają się. Każdy powrót do ubranej w pozory normalności kończy się spięciem pomiędzy małżonkami i popadnięciem w odrętwienie. Lia zaprasza nawet do domu wróżkę Joyce (w tej roli Ewa Worytkiewicz), bardziej jednak odczuwając potrzebę rozmowy o synu niż wierząc w skuteczną pomoc sił nadprzyrodzonych. Nick, który jest ojczymem Adama, rozpaczliwie stara się wciągnąć żonę w nową zwyczajną codzienność. Mężczyzna wydaje się być pogodzony ze śmiercią swojego pasierba, uważa nawet, że interwencja wulgarnie wyglądającej wróżki jest jednym wielkim oszustwem. Zgadza się jednak skorzystać z oferty teścia, Gordona (Feliks Szajnert), który proponuje nagłośnić problem w mediach za sprawą programu telewizyjnego. Przyprowadza w tym celu młodą ambitną dziennikarkę Joannę (Agnieszka Judycka). Joanna jednak zamierza wykorzystać sprawę zaginięcia chłopca wyłącznie do przyśpieszenia własnej kariery. Pikanterii spektaklowi dodaje fakt, że jest ona kochanką Gordona. Lia, która na początku podchodzi krytycznie do pomysłu ojca, po rozmowie z Joanną postanawia zaryzykować. Skutki emisji programu zaskakują wszystkich. Bohaterowie zostają wciągnięci w misternie zaplanowaną grę, w której głównym rozgrywającym staje się tajemniczy młody mężczyzna (w tej roli Marcin Sianko), który pojawia się w domu Lii i Nicka. Kokon, w jakim tkwili bohaterowie, pęka. Czas przebudzić się z marazmu.

W historiach zaginięć największe tajemnice kryją się w uczuciach rodziny. Występujący w spektaklu aktorzy prezentują je w sposób wiarygodny. Grająca matkę Hanna Bieluszko posługuje się przede wszystkim mimiką. Jej gesty są niezwykle płynnie, szybkie, lecz bardzo naturalne. Aktorka łatwo potrafi zmienić nastrój swojej postaci – od bólu po nadzieję. Grana przez nią matka uważa, że wie o swoim synu wszystko, jednak z czasem zaczyna odrzucać te informacje, które zaburzyłyby utrwalony w jej pamięci wizerunek idealnego dziecka. Skonfrontowana z intruzem, podającym się za jej potomka, nie chce dostrzec podobieństw, które łączą ich obu. Nie wiadomo, czy do głosu dochodzi instynkt macierzyński, czy może wytworzona w bólu mitologia? Czy gdyby prawdziwy Adam wrócił, zostałby przyjęty takim, jakim był? Przez nią – matkę – zapewne tak. Nick, czyli ojczym, sprawia wrażenie osoby zdystansowanej, pragnącej wreszcie świętego spokoju. Jednak zachowanie w stosunku do obcego, który chce wtopić się w postać zaginionego Adama, pokazuje jego przywiązanie do pasierba. Równie mocną determinację, jednak mającą pobudki czysto zawodowe pokazuje Agnieszka Judycka – dziennikarka. Zgrabna, bezwzględna, dla kariery jest w stanie zrobić wszystko. Gdy jednak staje się pionkiem w grze brudniejszej niż sama prowadzi, jest niemile zaskoczona. „Nowy” Adam czaruje gospodarzy młodzieńczą niewinnością. Kiedy jednak konflikt rozwija się, odsłania swoje prawdziwe oblicze. Staje się wulgarny, momentami przerażająco okrutny. Niekontrolowane ataki agresji są u niego objawami psychicznego niezrównoważenia.

Znakomity warsztat aktorski prezentuje Feliks Szajnert, odtwarzający rolę Gordona, seniora rodu. Dba o córkę, jest gotowy na użycie swojego stanowiska w słusznej sprawie. Ulega pięknej Joannie, jednak ma świadomość dzielącej ich różnicy wieku i usposobienia. Warto zwrócić uwagę również na kreację Ewy Worytkiewicz – wrażliwej, ale i sprytnej trzpiotki, pewnej swojego talentu wróżki. Jej postać ubarwia sztukę i czyni ją lżejszą.

Być może spektakl przypominałby jeden z wielu filmów obyczajowych, gdyby nie oprawa muzyczna przygotowana przez Aleksandra Brzezińskiego i scenografia projektu Marka Brauna. Pozorna oszczędność rekwizytów jest przeniesieniem punktu ciężkości na elementy iluzoryczne: przezroczyste ścianki, pojawiające się na nich wizualizacje. Elektroniczna, hipnotyzująca muzyka wytwarza przygnębiającą atmosferę. Sztukę polecam – czas spędzony na widowni nie będzie czasem straconym.

Maria Anna Piękoś
Dziennik Teatralny Kraków
15 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...