W sieci intryg
„Czas zdrajców" - aut. Marek Krajewski - Społeczny Instytut Wydawniczy ZnakMarek Krajewski po raz kolejny zabierze czytelnika w świat intryg, podstępów i wartkiej akcji. Wszystko to w ramach jego nowej powieści, czyli "Czasu zdrajców".
Wrocław, rok 1935. Edward Popielski o pseudonimie "Łyssy" otrzymuje wezwanie na misję, która okazuje się być bardzo niebezpieczna. Mężczyzna (o mocnych nerwach, ale miękkim sercu) opuszcza więc swój ukochany Lwów. Jego zadaniem jest odnalezienie Aurelii Teichert - piękności, o której krążą legendy - i wydobycie z niej informacji o pewnych dokumentach. Dokumentach, na których zależy zarówno polskiej, jak i niemieckiej stronie konfliktu... Okazuje się, że oprócz wdzięku, kobieta ma zadziwiające umiejętności - niesamowitą pamięć i talent pianistyczny. Co wyniknie ze spotkania podstarzałego Edwarda z Aurelią? Czy w misję wkradną się uczucia?
Zabawne jest obserwowanie, jak Edward naraża powodzenie misji dla zdobycia względów Aurelii. To z pewnością bohater, który budzi sympatię czytelnika. Choć czujny i stanowczy, stawia na nogi całą Dwójkę, aby uratować kochankę. Na początku ci dwoje wydają się być dla siebie stworzeni - biorąc pod uwagę osobliwy pociąg Aurelii do łysych mężczyzn. Kiedy jednak w niewinne rozmowy o muzyce i sztuce zaczyna wkradać się polityka, Edward musi zdecydować, jaki będzie jego kolejny ruch. Okazuje się, że wrocławska misja nie idzie tak gładko, jak się na początku wydawało. Wplątując się w znajomości z podwójnymi agentami i hitlerowskimi funkcjonariuszami Edward musi przedłożyć powodzenie misji nad dobro kochanki. Czy jego plan się powiedzie?
Chociaż na pierwszy rzut oka czytelnika może przytłaczać mnogość bohaterów (zarówno pierwszo, jak i drugo oraz trzecioplanowych), Krajewski ma łatwość wprowadzania ich w akcję powieści i szybkiego zaznajamiania z czytelnikiem. Uwadze wnikliwego bibliofila nie umkną zabawne cechy charakteru, którymi narrator rozbraja powagę powieści akcji. Znakomitym przykładem może być pewien agent, o znamiennym pseudonimie "Cyceron".
Mówiąc o Krajewskim w ogóle, należy przyjrzeć się sposobowi, w jaki pisarz popycha akcję do przodu. Opisywane przez niego miejsca są tak plastyczne, że czytelnikowi zdaje się, iż ogląda dobrze nakręcony film akcji. Kadry przesuwają się przed oczami czytelnika, kiedy wraz z "Łyssym" przemierza ulice Wrocławia. Miejsca takie jak Hotel Monopol czy teraźniejsze Wzgórze Partyzantów - doskonale znane stałym bywalcom Wrocławia - odegrają w "Czasie zdrajców" niemałą rolę.
Prozę Krajewskiego należy czytać w dużym skupieniu. Koncentrację nad lekturą czytelnikowi wynagrodzi wartka akcja i możliwość obserwacji - niczym naoczny świadek - gry wywiadów. "Czas zdrajców" przeniesie każdego, kto po nią sięgnie, do mroźnej zimy 1935 roku.
Jacy wrócimy z tej podróży?