W szpitalu może być wesoło

„Wszystko w rodzinie" - aut. Ray Cooney - reż. Paweł Aigner - Teatr Muzyczny w Gdyni - foto: Magdalena Czernek - mater. prasowe

Ray Cooney to brytyjski komediopisarz uważany za mistrza farsy. W Gdyni mieliśmy już okazję śmiać się, oglądając spektakle jego autorstwa: „Okno na parlament" w Teatrze Muzycznym czy „Hotel Westminster" w Teatrze Miejskim.

Farsa jest gatunkiem trudnym, bo utrzymanie tempa serii absurdalnych wydarzeń nie jest prostym wyzwaniem dla aktorów, a wszystko musi być zgrane w czasie, tak, aby zyskało odpowiedni wydźwięk i puentę. Utrzymanie takiej dynamiki, przez prawie trzy godziny, było chyba największą trudnością przy realizacji tego przedstawienia.

Na scenie stworzony został przez scenografa Wojciecha Stefaniaka pokój dla lekarzy w londyńskim szpitalu św. Andrzeja – biurko, stoliki, szafka na leki, kozetka, stojąca w rogu sali przystrojona świątecznie choinka, która informuje, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Całości dopełniają aż cztery pary drzwi i ogromne okno. Jak na farsę przystało, to właśnie trzaskające drzwi wybijają rytm spektaklu – bohaterowie wchodzą i wychodzą, a czasem wybiegają lub wyjeżdżają, mijają się, aby za chwilę znów się spotkać i jeszcze bardziej skomplikować istniejącą sytuację.

W tym właśnie pokoju doktor Dawid Mortimore (Jakub Firewicz) przygotowuje się do wygłoszenia przemówienia na ważnej konferencji dla neurologów z całego świata. Stara się nauczyć treści swojego wystąpienia na pamięć, ale kolejne pojawiające się w sali osoby skutecznie mu w tym przeszkadzają. Dr Mike Connoly (Jędrzej Gierach) i dr Hubert Bonney (Sasza Reznikow) rozpraszają go, opowiadając o próbach do świątecznego przedstawienia, ale to nie oni spowodują największe zamieszanie. Lawina szalonych wydarzeń ruszy, kiedy przychodzi Jane Tate (Ewa Walczak), była pielęgniarka, która po 18 latach pojawia się w szpitalu, aby poinformować dr. Mortimore'a, że jest ojcem jej syna i uprzedzić, iż wyznała chłopcu, czym zajmuje się jego ojciec, na skutek czego Leslie (Igor Teodorowicz) jest już na dole w recepcji. Oszołomiony lekarz próbuje pozbyć się dawnej kochanki, ale tymczasem w pokoju pojawiają się kolejne osoby. Na widok żony Rosmary (Adrianna Koss), czy przełożonej pielęgniarek (Renia Gosławska), dr Mortimor zaczyna opowiadać zmyślone historie tłumaczące obecność Jane Tate. Jedno kłamstwo pociąga za sobą kolejne, a przedstawiane wyjaśnienia stają się coraz bardziej absurdalne. Kolejne gonitwy, przebieranki, wielopiętrowe oszustwa doprowadzą oczywiście do szczęśliwego zakończenia, z którego wszyscy będą zadowoleni. Chyba. Albo nie (uśmiech).

Dużo łatwiej jest skłonić widza do łez niż do śmiechu. Wymaga to dobrego przygotowania, a w wypadku farsy, gdzie wszyscy bohaterowie mają być zabawni, także synchronizacji i dopasowania kolejnych elementów spektaklu. Paweł Aigner bardzo sprawnie poprowadził zespół aktorski i stworzył spektakl spójny, lekki i zabawny. Może, jak sam mówił w przedpremierowym wywiadzie, to przedstawienie będzie potrzebowało jeszcze czasu, aby osiągnąć pełnię swoich możliwości, bo aktorzy muszą się zgrać ze sobą, ale także z publicznością.

Dodatkowym utrudnieniem stała się choroba aktora grającego główną rolę i dosłownie parę dni przed premierą reżyser był zmuszony do poszukiwania zastępstwa. Jednak, co najważniejsze, grający Dawida Mortimora Jakub Firewicz sprostał zadaniu i choć czasu miał mało, udało mu się stworzyć zabawną postać, bez przerysowań i niepotrzebnych udziwnień. Aktor, do niedawna związany z Teatrem Powszechnym w Łodzi, pokazał, że świetnie radzi sobie w komedii, wykorzystując nie tylko krzyk i bieganie po scenie, ale modulację głosu, mimikę, gest, spojrzenie. Choć musiał podpierać się scenopisem, udźwignął ciężar całej intrygi skupiony właśnie na nim. Zresztą to, że wykorzystuje tekst scenariusza, dociera do nas dopiero po pewnym czasie, bo początkowo wydaje się, że nie chce rozstać się ze swoim przemówieniem, które ma wygłosić na międzynarodowej konferencji neurologów. Partnerujący Jakubowi Firewiczowi aktorzy starali się dotrzymać mu kroku. Wszyscy znamy komediowe możliwości Saszy Reznikowa i Borysa Szyca, którzy dobrze odnajdują się w rolach komediowych, choć prowadzą je w charakterystyczny dla siebie sposób. Tym razem mogliśmy też zobaczyć aktorską sprawność w tym gatunku w wykonaniu Ewy Walczak, Reni Gosławskiej, Rafała Ostrowskiego, którzy stworzyli postaci zabawne, ale nie farsowo przerysowane, co świadczy o wyczuciu i możliwościach aktorskich artystów. Na uwagę zasługuje też Jędrzej Gierach, który jako lubiący przebieranki młody lekarz na stażu, potrafił rozbawić widownię samym przejściem przez scenę.

„Wszystko w rodzinie" jest uznawana za jedną z najlepszych sztuk napisanych przez Raya Cooneya. Wartka akcja, zabawne sytuacje i dialogi zapewniają widzowi dobrą zabawę. Publiczność żywo reagowała na padające ze sceny żarty i śmiała się szczerze z kolejnych absurdalnych pomysłów bohaterów. Jak na tego typu rozrywkę przedstawienie wydaje się zbyt długie i w pewnym momencie, mimo utrzymanego na scenie tempa, widz może odczuwać znużenie.

Kto lubi farsy, ten powinien wybrać się do Teatru Muzycznego w Gdyni, a otrzyma porcję dobrej rozrywki.

Beata Baczyńska
Gazeta Świętojańska
10 października 2023

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...