W teatrze lalkowym dzieją się cuda

rozmowa z Edytą Jannusz-Ehrlich i Andrzejej Żakiem

Kulają się po scenie, chodzą w dwóch różnych skarpetach, przebierają się za króliki, tygrysy albo złe wróżki. Tańczą, skaczą, śpiewają i bawią się w najlepsze, chociaż już dawno skończyli 18 lat. W teatrze lalkowym dorośli stają się dziećmi - Teatr Miniatura w Gdańsku odwiedziła Izabela Małkowska z portalu Trójmiasto.pl.

- Ta praca pozwala nam być dzieckiem cały czas i wiek nie ma tu znaczenia - przyznaje Edyta Janusz-Ehrlich, aktorka Teatru Miniatura w Gdańsku. - Bo każdy z nas ma w sobie dziecko, tylko je zatracamy, bo "nie wypada". Jednak kiedy gram Czerwonego Kapturka, to nie ma znaczenia, że mam 30 lat. Ja muszę obudzić w sobie tę dziewczynkę, którą kiedyś byłam, więc staję się nią na nowo za każdym razem.

Jaki jest więc teatr lalkowy? Na pewno pełen bajkowych opowieści, ale nie tylko. To także teatr plastyki, formy, tajemnic i olbrzymich możliwości przekazu, zarówno dla dzieci, jak ich rodziców.


- Wszystko, co robimy, przetwarzamy przez siebie - podkreśla Andrzej Żak, aktor tego samego teatru. - Każda rola przechodzi przez nas i kieruje się na lalkę, to nasza interpretacja. Człowiek idzie, robi nieznaczny ruch i on przekłada się na pacynkę. Jeśli ja kuleję, to lalka też kuleje. Największą trudność sprawia oswojenie formy. Jeśli głowa patrzy w lewo, to ręce idą w prawo. Jeśli lalka drapie się po głowie, to trzeba to zrobić zamaszystym ruchem. My musimy się znaleźć w postaci. Wszystko może być lalką. Wspominam taką scenę: na drewnianej łyżce był nadziany kubek z uchem z przodu. Na uchu przyklejono mu wąsy i kubek udawał carskiego generała. Jak generał krzyczał, to aktor zdejmował kubek i kierował go do widza otworem, po czym otwór zamykał. Proste i genialne.

Praca w teatrze lalek, chociaż w Polsce traktowana po macoszemu, wymaga od aktora wszechstronności i umiejętności łączenia wielu dziedzin sztuki. A sama lalka ma tą magiczną moc, że wolno jej wszystko.

- Człowiekowi na scenie nie wszystko wypada zagrać, a na lalkę przymyka się oko. Lalka może krytykować, lalce można odrąbać głowę, można jej z powrotem ją przyszyć, lalka może zjeść Czerwonego Kapturka itd. - wylicza Andrzej Żak. - Każda forma w teatrze jest do wykorzystania i każda forma może zagrać. Np. w bajce o ptaku Czamczaraku na scenie był tylko wieszak, płaszcz i kilka pacynek. Ot cała scenografia. Ten płaszcz miał pełno kieszeni i dziur i dla dzieci była to rewia, zabawa, kabaret, a jednocześnie i łezkę się uroniło. W teatrze lalek wszystko można wykorzystać, lalka łagodzi obyczaje w każdym wymiarze i w każdej szerokości geograficznej.

Teatr jest zagadkowy nie tylko z powodu zakamarków, jakie w sobie kryje. Każdy aktor ma swoje tajemnice, które nieraz zaprezentowane na scenie podczas spektaklu, dla przeciętnego widza są często niedostrzegalne.

- Mnóstwo jest takich niewidocznych dla widza momentów - przyznaje Żak. - Podczas jednego z przedstawień miałem zaśpiewać: "Dalej posłuchaj", ale coś mi się ubzdurało, że mam zacząć od: "Więc dalej posłuchaj". Ale od "więc" się nie zaczyna, więc...ja tego dalej w ogóle nie zaśpiewałem, tylko przemilczałam i przeszedłem do dalszego tekstu. W "Szewczyku Dratewce" grałem konia, który jako lalka cieniowa przelatywał na niebie, po czym lądował jako prawdziwa lalka. Któregoś razu, a była to największa fala sukcesów Adama Małysza i trwały kolejne mistrzostwa, przeleciałem tym koniem, a chwilę za nim przeleciała wycięta z papieru postać Małysza. Narciarz dostał owację od dorosłej widowni, spektakl poszedł dalej, a dzieci nic nie zauważyły.

Takie niespodzianki to jednak nie tylko specjalność aktorów, ale również osób, które pracują nad techniczną oprawą spektaklu.


- W tamtym dniu kończyłam 29 lat i grałam pannę Kikę w "Pchle Szachrajce" - opowiada Edyta Janusz-Ehrlich. - Kelner przynosił mi za każdym razem lody z rurką, a z okazji urodzin chłopcy techniczni przygotowali mi prawdziwe lody, z zapaloną świeczką z numerem 29. Byłam w szoku! Zdmuchnęłam świeczkę, a jakieś dziecko z widowni, które cyfrę widziało na opak - czyli 92 - zawołało: "Eeee, ale stara!" Ja te lody jadłam, krztusiłam się nimi ze śmiechu, później musiałam jeszcze tańczyć. To są super sytuacje, które pamięta się do końca życia.

Zanim jednak przedstawienie jest zagrane na scenie, najpierw rodzi się pomysł, zazwyczaj w głowie reżysera. W teatrze lalkowym podstawą przeważnie jest tekst, np. książki lub bajki. Czasem wystarcza dobry temat. Dobierana jest obsada aktorska, a także autor muzyki, autor tekstów piosenek, scenograf, a pracownia zaczyna pracę nad projektami lalek i elementów scenografii.

W czasie całego procesu twórczego jest od 30 do 50 prób, a pod jego koniec - trzy generalne.

- Najważniejsza jest wizja artysty oraz zgrany i utalentowany zespół - twierdzi Agnieszka Kochanowska z działu PR Teatru "Miniatura" w Gdańsku. - Myślę, że potrzebna jest także pewna wrażliwość. My staramy się myśleć nie tylko o teatrze dla dzieci, ale o teatrze familijnym, dla całej rodziny, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Dlatego są w nim wątki, które czytają dzieci oraz wątki, które czytają dorośli. Jedni i drudzy mają z tego rozrywkę, edukację, ale przede wszystkim wspólne przeżycie.

Dla aktorów najważniejszą rzeczą jest zadowolenie dziecka.

- Ja wiem, że wszyscy tak mówią, że uśmiech dzieci jest największą nagrodą, ale tak jest naprawdę! - uśmiecha się Edyta Janusz-Ehrlich. - Kiedy widzisz te uśmiechnięte twarze, jak te głowy w pierwszych rzędach skaczą albo kiedy ktoś cię za nogę na scenie złapie, gdy jest zabawa, mija półtorej godziny, a dzieci krzyczą: jeszcze raz! Jeszcze raz! To rozczula.

- Kiedyś grałem w spektaklu "Turlajgroszek". Po nim było spotkanie z dziećmi i podszedł do mnie taki elokwentny chłopiec, który powiedział, że miał pieniądze odłożone na film "Batman", ale przyszedł do teatru i nie żałuje - opowiada Żak. - Dla mnie było to największą nagrodą. To że dziecko zrezygnowało z czegoś, co jest z Hollywood, co jest na topie. A przyszło na sztukę, która jest trudna, na sztukę bolesną, miejscami nawet okrutną ze względu na dziecko, które musi odpokutować za swoje grzechy. I to jest piękne, że w teatrze zdarzają się cuda.

Izabela Małkowska
www.trojmiasto.pl
14 marca 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...