W trybach maszyn, w szponach romansów, wśród pieniędzy
"Ziemia Obiecana" - aut. Władysław Reymont - reż. Piotr Ratajczak - Teatr im. Kochanowskiego w Opolu"Ziemia Obiecana" w reżyserii Piotra Ratajczaka w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu to utrzymana w dobrym tempie, sprawnie opowiedziana historia o tym, jak jedni mają szczęście: kontakty, pochodzenie, romanse, urodę, drugie i kolejne szanse a inni są po prostu biedni. Spektakl był jednym z wydarzeń towarzyszących zakończonych niedawno 48. Opolskich Konfrontacji Teatralnych "Klasyka Żywa".
Tryby maszyny. To jeden z symboli opartej o mechanizację pracy. Ta potrzebuje ludzi, by stali przy maszynach i je obsługiwali, czasem na trzy zmiany, a więc nieustannie. Bywa, że ulepszone ich wersje nie potrzebują już tylu obsługujących, więc zostają oni z pracy wyrzuceni. Maszyny to też - bywa - ludzcy oprawcy: spowodują wypadek, trwałe okaleczenie, niepełnosprawność lub doprowadzą do śmierci. Człowiek i maszyna - to kombinacja z jednej strony pożądana (wykonuje za niego pracę), z drugiej niechciana (może mu tę pracę odebrać). Tryby maszyny to także znak czegoś, co właściwie może nieustannie być w ruchu, kręcić się non stop. Jak życie, jak praca, jak biznes. I jak nędza, którą się dziedziczy.
W spektaklu "Ziemia Obiecana" takie tryby zostały umieszczone na proscenium, a po dwóch ich stronach zainstalowano biurko i maszynę do szycia - kolejne atrybuty kultury pracy. Biurko to znak pracy umysłowej (która daje więcej opcji na wybicie się do świata elit), maszyna do szycia - fizycznej, usługowej. Między biurkiem a maszyną krążą bohaterowie powieści. W tle mają jeszcze długą trybunę połączoną ze schodami (za tę symboliczną scenografię odpowiada Marcin Chlanda). Z niej możni tego świata obserwują poczynania innych, w jej zakamarkach ubijają interesy, naradzają się czy romansują.
Spektakl w reżyserii Piotra Ratajczaka według dramaturgii Joanny Kowalskiej skupia się zarówno na opowieści na uczuciach, jak i pieniądzach. Okrojony do najistotniejszych wątków i postaci, kieruje naszą uwagę na: trójkę przyjaciół, którzy zakładają biznes choć różnią się podejściem do niego; kilka kobiet orbitujących w ich kręgu, a w szczególności wokół skłonnego do romansów Karola; posiadaczy fabryk, a więc mężczyzn mających pieniądze, wpływy i władzę i wreszcie na biedotę, która walczy, by przeżyć każdy kolejny dzień.
Ton tej "Ziemi Obiecanej" nadają młodzi, energiczni bohaterowie, w których wcielają się: Kacper Sasin (Karol), Radomir Rospondek (Moryc) i Konrad Wosik (Maks). Wszyscy są do siebie podobni w tym, iż pragną wzbić się ponad panującą w przemysłowym mieście zwyczajność poprzez założenie swojej fabryki. Nie chcą pracować u kogoś, tylko na swoim. Pragną być panami swojego losu i mieć swój kapitał. Wraz z rozwojem akcji dostrzegamy, że wiele ich różni. Karol jest narwany, Moryc - przebiegły, Maks - melancholijny. Panowie aktorzy, odziani w porządne czarne surduty, świetnie i z wyczuciem kreują przypisane im postaci, pozwalając nam na stopniowe odkrywanie ich cech.
Z kobietami jest inaczej - osobowości pań pojawiających się w spektaklu poznajemy właściwie z pierwszym wejrzeniem. Lucy Moniki Stanek to świadoma swoich atutów silna kobieta, jednak owładnięta beznadziejnym uczuciem do Karola. Mada, którą udanie gra Magdalena Maścianica, jest naiwną jeszcze, nieco nieśmiałą pannicą o złym guście (jak tatuś), choć grzeczną. Anka kreowana przez świetlistą Katarzynę Osipuk ewoluuje od wiejskiej gąski po dojrzałą kobietę, która zdaje sobie sprawę, że miłość do człowieka niestabilnego często prowadzi na manowce. No i jest jeszcze Zosia (poprawna Karolina Kuklińska) - normalna dziewczyna łaknąca poprawy swojego bytu, niestety drogą przez łóżko bogatego mężczyzny.
Całość dobrze się ogląda. Sensownie streszczona treść powieści Reymonta sprawia, że spektakl jest komunikatywny dla tych, którzy nie czytali książki i nie oglądali filmu. Sceny dwu i trzyosobowe - pełne napięć i szybkich dialogów - przeplatane są scenami zbiorowymi - nieco rewiowymi. Akcja płynie żwawo, częste wejścia i wyjścia kolejnych postaci są dobrze przemyślane, ładnie ograne. Podobało mi się także pewne ubóstwo scenograficzne i umiejętność ogrywania jednego rekwizytu na kilka sposobów (na przykład wianka).
Przesłanie dla współczesnego widza żyjącego we wciąż kapitalistycznym świecie? Praca zniewala, zabiera czas, czasem godność. Kiedyś narzekano na brak regulacji, dziś stoimy być może przed kolejną rewolucją na rynku pracy (zmniejszenie dni/godzin roboczych etc.). Nie musimy też najczęściej pracować ponad siły i w złych warunkach, ale problemem stała się (dla wielu) możliwość - dzięki narzędziom takim jak komputer i smartfon - pracy z każdego miejsca, nie tylko z biura. Dodatkowo rozlewa się ona na nasz czas wolny. Warto zastanowić się, jak my sami funkcjonujemy w tym kieracie i czy tego właśnie chcemy?
Twórcy przypominają nam także, że między bogatym a biednym zawsze będą różnice, ale niweluje je śmierć, bo wobec niej każdy jest równy. Że pieniądz niepodzielnie od wieków rządzi światem. I że jest ważniejszy - niestety pewnie dla niejednego człowieka - od miłości i przyjaźni.