Wajda musiał czytać Viana

rozmowa z Grzegorzem Bzdylem

Z Grzegorzem Bzdylem rozmawia Gabriela Pewińska

Zanim zapytam o Pańskie ostatnie przedstawienia, chciałabym nawiązać do dwojga wielkich baletowych twórców, którzy w ostatnim czasie odeszli. Witold Gruca. To był dla Pana ktoś ważny? Mistrz?
To postać bodaj najważniejsza w historii polskiego tańca. Nie jestem jednak kimś, kto rozwijał się w przestrzeni tańca klasycznego, więc Witold Gruca nie wpływał na moje działanie i drogę artystyczną. Ale odejście kogoś tak niezwykłego zawsze czyni pewną próżnię. Zawsze żal. Zawsze smutek. Zostawił po sobie pewne dziedzictwo, które - mam nadzieję - zapisze się w pamięci ludzi. Aczkolwiek odnoszę wrażenie, że ci wielcy, którzy zajmowali się tańcem, szybko znikają z pamięci teatru. Myślę o moim mistrzu Henryku Tomaszewskim, który tak mocno wpłynął na kształt polskiego teatru, a tak niewielu teatrologów zajmuje się jego dziedzictwem. Za kilka lat nie będzie śladu po tym człowieku. Szkoda, że nie ma stałej dyskusji na temat jego dorobku, który przecież mógłby być jakimś punktem odniesienia dla kolejnych generacji artystycznych.

Odszedł Gruca, pożegnaliśmy też Pinę Bausch...
Dziwny czas... Tuż przed jej śmiercią pojawiła się wreszcie w Polsce książka prezentująca dorobek tej wielkiej artystki. Po 30 latach pracy pierwsza książka o niej w Polsce! To dołujące... Gdy, podróżując po Europie, wchodzę do księgarni teatralnych, chociażby do tej wspaniałej w Amsterdamie, jestem oczarowany, bo taniec, sztuki performatywne zajmują na półkach tyle miejsca, ile teatr dramatyczny.
Tego u nas w księgarniach nie ma...

Nie ma u nas księgarni teatralnych... Na jakiej "półce" leży teraz Dada von Bzdülöw? Jakiś czas temu głośno było o tym, że porzucacie Gdańsk, że przenosicie się do Łodzi. A jednak przygotowaliście premierę w teatrze Wybrzeże...
To był bardziej medialny szum niż rzeczywistość z tymi przenosinami. Nigdy nie powiedziałem, że odchodzimy z Gdańska. Zbigniew Brzoza, obejmując łódzki Teatr Nowy, zaproponował pewnego rodzaju kooperację, która była dla nas fantastyczną szansą. Mogliśmy regularnie prezentować repertuar, a zarazem przystąpić do produkcji nowego przedstawienia, mając do dyspozycji teatralne wyposażenie, zaopatrzenie i wsparcie. Powstał spektakl, który jest w repertuarze Teatru Nowego w Łodzi, wracamy doń po wakacjach.

Zatem w Łodzi będziecie grać "Przed południem, przed zmierzchem", a w Gdańsku "Czerwoną Trawę"?
Nigdy nie podpisaliśmy glejtu z Teatrem Nowym na definitywną do Łodzi przeprowadzkę, zawsze funkcjonowaliśmy tam jako teatr z Gdańska. Czy będziemy wystawiać "Czerwoną Trawę" w Wybrzeżu? Dyrektor wstępnie zaakceptował tę propozycję repertuarową i będziemy ją - w miarę naszych i teatru Wybrzeże możliwości - pokazywać na scenie Malarnia. Mam nadzieję, że ten spektakl jest początkiem naszej dalszej współpracy.

Co Pan odnalazł w książkach Viana takiego, że po raz kolejny stają się Pana inspiracją?
Vian pojawił się w moim życiu za sprawą mojej przyjaciółki z Wrocławia. To ona podarowała mi pewnego dnia pierwsze wydanie "Czerwonej Trawy". Miałem 22 lata, a ta powieść w żaden sposób nie odnosi się do człowieka, który ma 22 lata. Myślę jednak, że każdy z nas ma już swój zapisany los i w dużej mierze dzięki tej książce zobaczyłem "dalszy ciąg samego siebie". Język i sposób, w jaki Boris Vian pisze o tym, co piękne i straszne jednocześnie, wydały mi się nadzwyczajne, ponieważ ani to nie jest rozdzieranie ran, ani też afirmacja istnienia. To chwilowy kolor, bańka mydlana, coś, co istnieje, a za moment przepada, traci sens. Wszystko to trafiło w moment, kiedy po długich poszukiwaniach decydowałem się na to, że zajmę się teatrem. Dlatego "Czerwona Trawa" to przywołanie urody życia, pewnej refleksji nad pięknem i goryczą. I praca nad tym spektaklem była dla mnie jak oczyszczający prysznic.

Scena tańca do wspaniałej muzyki Mikołaja Trzaski kojarzy mi się z piosenkami Viana. Taki Paryż lat 50.
Płyty Viana to moje pierwsze wyjazdy do Francji... Mam je wszystkie. Ta atmosfera starego Paryża... "Przedpołudnie przed zmierzchem" w Teatrze Nowym w Łodzi też wynika z podobnego myślenia. Uciekając od pseudowspółczesnej gazetowej problematyki, która istnieje w polskim teatrze ostatnich lat, uciekając od tego "kieratu traum", jak to nazwała nasza debiutantka Tatiana, próbujemy antydatować spektakle, czyli przenosić je w inną rzeczywistość. Dwa lata temu nagle oszalałem na punkcie polskich filmów lat 60. To, w jaki sposób oni tam grają... Jaka tam jest wolność! To mnie oczarowało.

Tę fascynację widać w "Czerwonej Trawie". Katarzyna Chmielewska (współreżyserka spektaklu) jest jak Teresa Tuszyńska w "Do widzenia do jutra" Morgensterna z 1960 roku...

(śmiech) Bohaterowie tych filmów wiedzą wszystko o życiu, widać to w każdym geście. Może dlatego, że tak bliska jest im jeszcze rzeczywistość wojny. Ale otaczający ich świat jest urokiem, kolorem, smakiem, niezwykłą grą zmysłów, to takie coś zapodziane, nie do odtworzenia dzisiaj. Dziś już nikt nie potrafi być tak autoironiczny, nikt nie potrafi tak lekko podejść do rzeczywistości, a zarazem tak delikatnie dotykać tego, co głębokie. Oglądając "Niewinnych czarodziejów", miałem wrażenie, że i Wajda musiał czytać Viana...

Gdański Festiwal Tańca 17-30 sierpnia

O festiwalu
Gdański Festiwal Tańca nawiązuje do tradycji wcześniejszych tanecznych imprez - Bałtyckiego Uniwersytetu Tańca, Gdańsk Explosion i Gdańskiej Korporacji Tańca. Na festiwalu zostanie pokazanych blisko 40 spektakli, z Polski i ze świata, a także produkcje teatrów tańca działających obecnie w Trójmieście.

Gwiazda
Gwiazdą festiwalu będzie Susanne Linke, wybitna niemiecka tancerka i choreograf. Swoje spektakle pokazywała, poza krajami europejskimi, także w Indiach i w obu Amerykach. W roku 1990 założyła Susanne Linke Company. Rekonstrukcję spektaklu "Schritte verfolgen" obejrzymy w Teatrze Muzycznym w Gdyni 23 sierpnia.

Trójmiejska Korporacja tańca
Ze swoim spektaklem "Przed południem, przed zmierzchem" wystąpi Teatr Dada von Bzdülöw (21 sierpnia Teatr Muzyczny). Swoje choreografie pokażą m.in. Maria Miotk, Katarzyna Pastuszak, Anna Haracz, Anna Jędrzejczak-Skutnik i Iwona Gilarska, Bożena Eltermann, Anna Steler.

Gabriela Pewińska
POLSKA Dziennik Bałtycki
4 sierpnia 2009
Portrety
Leszek Bzdyl

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia