Wakacje w mieście. Tajemnice wyjęte zza kulis

Opera Nova dla zwiedzających

Zwiedzanie tego miejsca to jak odkrywanie zakamarków tatrzańskich jaskiń - opowiadają pracownicy Opery Nova. - Można się zgubić w kilometrach korytarzy, a zaglądając za każde z drzwi, zapomnieć o upływającym czasie.

Miłość i wojna na tle egzotycznej scenerii Babilonu czasów Nabuchodonozora w "Nabucco" Verdiego, Indie XIX wieku i zapierająca dech w piersiach "aria z dzwoneczkami" w "Lakme" Delibesa, urok Sewilli i porywające intrygi miłosne w "Carmen" Bizeta i "Don Giovannim" Mozarta. Monumentalne scenografie, pełne przepychu kostiumy, najpiękniejsze arie i urzekające melodie - oto magia opery, niezwykłego połączenia świata teatru i muzyki. Siedzimy na zaciemnionej widowni, otoczeni słodkim zapachem perfum i szelestem wieczorowych sukien. W napięciu czekamy na podniesienie kurtyny i kilkadziesiąt minut artystycznych doznań. 

Ale jak ta magia działa? Co jest z drugiej strony? Tej, której większość z nas nigdy nie zobaczy. Opera kryje w sobie dziesiątki pomieszczeń, sal prób orkiestry, baletu, pracowni szewskich i krawieckich, pełnych przepięknie zdobionymi kostiumami garderób, potężnych rekwizytorni, w których znajdziemy setki intrygujących przedmiotów. To w tym samym budynku od podstaw powstaje każde przedstawienie. A reżyserzy mają naprawdę duże pole do popisu. 

Muzyczny statek kosmiczny 

- To jedna z najnowocześniejszych i trzecia co do wielkości scena operowa w kraju, z doskonałą akustyką, której mogą nam pozazdrościć teatry operowe w całej Europie - opowiada Wojciech Bartczak, zastępca dyrektora do spraw inwestycji bydgoskiej opery. Na spotkanie przychodzi z pękiem kluczy w dłoni, ale bez mapy, choć sam przyznaje: - Jest tu tyle zakamarków, że przez pierwsze lata tutaj czułem się, jakbym eksplorował tatrzańskie jaskinie, nietrudno się tu zgubić. 

Zwiedzanie zaczynamy od sceny o imponujących rozmiarach 22 na 25 m, z doskonałym zapleczem technicznym, sterowanym komputerowo i ogromną tablicą świetlną, ukrytą przed wzrokiem widowni za kulisami, a która swoim rozmiarem i dziesiątkami lśniących światełek i najróżniejszych dźwigni przypomina element wyposażenia kosmicznego statku. Oświetlamy zaciemnioną scenę zaledwie kilkoma z blisko 400 zawieszonych wysoko pod sufitem reflektorów, umieszczonych na 22 elektrycznych sztankietach i 10 ręcznych oraz 6 dodatkowych umieszczonych na zasceniu. - Wielkie możliwości reżyserom daje nie tylko niesamowite oświetlenie, ale również doskonałe parametry sceny - opowiada Bartczak. - Jeśli na jakimś spektaklu widzieliśmy bohatera, który zapada się pod ziemię, nagle wyrastające spod sceny zamki i ogromne dekoracje, to możemy być pewni, że to zasługa czterech potężnych zapadni o wymiarach 3 na 17 m, z których każda jest w stanie wytrzymać obciążenie do 700 kg na m kw. bez ruchu i 300 kg w ruchu. Łącznie na scenie może stać blisko 40-tonowe obciążenie. Podobnie jak sekwencję świateł, ruch zapadni i zmiany dekoracji można zaprogramować komputerowo, co pozwala stworzyć zapierające dech w piersiach widowiska - dodaje Bartczak. 

Orkiestra w dole 

Pod naszymi stopami znajduje się jeszcze orkiestron. To tam w czasie przedstawienia grają muzycy. Znajdzie się tam miejsce dla blisko stuosobowej orkiestry. - Czy muzycy i dyrygent widzą, co dzieje się na scenie? Niestety nie, ale niezwykle ważna jest synchronizacja muzyki z tym, co robią aktorzy - zdradza Bartczak. - Dlatego przed każdym spektaklem, gdy orkiestra jest już na miejscach, inspicjent daje znać dyrygentowi, czy aktorzy są już gotowi zacząć przedstawienie. Stan gotowości w orkiestronie pokazuje świecące na czerwono światełko. Kiedy zmieni się na zielone, można zacząć grać - mówi. Czy inspicjent nie może wysłać dyrygentowi SMS-a? - A nazwalibyśmy to wtedy magią teatru? - śmieje się Bartczak. 

A skąd bierze się wszystko to, co zobaczymy na scenie? - Wystarczy zajrzeć do znajdujących się zaraz za kulisami magazynów dekoracji wysokich. Zwinięte w szerokie rulony malowane scenografie, wielkie rzymskie kolumny, pokryte złotolem egzotyczne posągi, rusztowania zamków i dziesiątki innych kilkunastometrowych konstrukcji z najróżniejszych przedstawień. - Mniejsze rekwizyty znajdziemy w osobnych magazynach - prowadzi nas Bartczak. - Większość rzeczy spakowana jest w specjalnych, dokładnie opisanych skrzyniach - "Traviata", "My Fair Lady", "Straszny dwór" - dodaje. Reszta stoi na kilometrach regałów, na których znajdziemy, obok kompletnej zbroi średniowiecznego rycerza, monitory komputerowe, posążki Buddy, patery pełne plastikowych owoców, ludzkie czaszki, kołowrotki i muszkiety. 

- Stroje przechowywane są w jeszcze innych pomieszczeniach. Praktycznie wszystkie powstają tutaj na miejscu w operze - opowiada Bartczak prowadząc nas do pracowni krawieckiej damskiej i męskiej, do pracowni szewskiej i modystycznej, gdzie z uwagą na najdrobniejsze szczegóły przygotowuje się kompletne kreacje sceniczne dla aktorów. Wśród ton sukni i fraków, między fantazyjnymi kapeluszami, znaleźć też można cały zbiór przechowywanych w specjalnych gablotach peruk, które można by tu przymierzać godzinami - czarne jak heban długie pasma ze złocistymi koralikami jak u Kleopatry, piramidy wyperfumowanych, platynowych blond loków jak z czasów Ludwika XIV i zupełnie fantastyczne różowe pukle i fantazyjnie zdobione upięcia włosów bajkowych księżniczek. 

Ludzie związani z Operą Nova pamiętają pierwsze spektakle w kurzu i chaosie remontu. - Jednak i teraz musimy dbać o to, by widzowie w komfortowych warunkach mogli oglądać kolejne przedstawienia - mówi Bartczak. - Marzy nam się rozsuwana kurtyna, brak nam jeszcze docelowego oświetlenia we foyer, ale najważniejsza rzecz, na którą brak nam niestety pieniędzy, to wymiana klap przeciwpożarowych. Mamy na to jeszcze niewiele ponad rok.

Marta Krygier
Gazeta Wyborcza Bydgoszcz
22 lipca 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...