Walka z uciekającą świadomością

"Ojciec" - reż. Norbert Rakowski - Teatr Współczesny w Szczecinie

Jacek Piątkowski stworzył wielki teatr. Tytułową rolą ojca w sztuce Floriana Zellera pokazał wyżyny aktorstwa, które w jego wykonaniu do tej pory widzowie mogli oglądać głównie w rolach drugoplanowych.

On - stary i schorowany, mający zaniki pamięci. Postępująca choroba sieje spustoszenie w jego umyśle, co czyni go bezbronnym. Staje się jak dziecko, które sobie nie radzi z rzeczywistością, którym trzeba się opiekować.

Ona - córka, która próbuje ułożyć sobie życie osobiste i zawodowe, a jednocześnie miota się między walką o siebie a wyrzutami sumienia męczącymi ją z powodu tej właśnie walki. Bo może jednak powinna się skupić na ojcu i poświęcić mu swoje życie?

„Ojciec" to nie opowieść o chorobie, lecz o cierpliwości, miłości i sztuce empatii. O nieuchronności przemijania i próbie szukania siebie w rozmywającej się rzeczywistości. O tym, co się dzieje z człowiekiem, kiedy jego godność i osobowość tonie, ale też o wielkim wysiłku, jaki tonący wkłada, by utrzymać się na powierzchni.

"Ojciec" to sztuka na cztery ręce, mimo kilku postaci drugoplanowych, ciężar akcji rozkłada się na dwie osoby. To interakcje między ojcem i córką stanowią główny wątek tego spektaklu. Bo to między toczy się gra o wszystko - o szczęście zarówno jej, jak i jego. Reszta stanowi tło albo po prostu dynamizuje akcję. Rozmowy między ojcem i córką przypominają przeciąganie liny. Kto tym razem będzie lepszy albo może silniejszy?

Norbert Rakowski postawił na minimalistyczną scenografię i wyeksponował grę aktorską. Jak twierdził przed premierą, nigdy by się nie podjął zrobienia tej sztuki, gdyby nie miał do dyspozycji takiego aktora jak Jacek Piątkowski. Trudno się temu dziwić. Wydobyć taką paletę emocji, jaką się wykazuje główny bohater, to nie lada sztuka. Jacek Piątkowski stanął na wysokości zadania i wzniósł się na wyżyny aktorstwa. Przy czym nie korzystał wcale ze spektakularnych środków, jakie są w modzie - nie krzyczał, nie rozdzierał szat. Jest wyciszony, gra głosem, mimiką twarzy, precyzyjnym gestem. A jednak skupia na sobie całą uwagę. Chłoniemy jego grę, czekamy kolejnych scen, marzymy, by mu towarzyszyć, śledzić jego losy.

Jacek Piątkowski gra bohatera chorego na Alzheimera. Przez swoje zaniki pamięci jego nastrój zmienia się jak w kalejdoskopie. Bywa spokojny, a potem wybucha złością. Jest dowcipny i zabawny, a za chwilę potrafi być okrutny w swojej złośliwości. Kiedy przychodzi młoda i ładna opiekunka, wykorzystuje resztki swojej kokieterii. Kiedy trafia do domu opieki, jest bezradny jak dziecko, zalękniony i stęskniony.

Tytułowy ojciec stara się trzymać kurczowo rzeczywistości, ale ta rzeczywistość mu ucieka, dlatego wynajduje sobie rytuały, które poprzez swoją powtarzalność dają mu złudzenie, że wszystko jest w porządku. Jacek Piątkowski dusi w sobie rozpacz, bo resztką świadomości trzyma się przekonania, że normalnie funkcjonuje. Jest w tym bardzo ludzki, bardzo naturalny, dlatego taki prawdziwy.

Na drugim biegunie jest córka - Magdalena Myszkiewicz. Najlepiej wypada w scenach, w których jest zła na ojca albo na swojego partnera, który przekonuje ją do rzeczy, do których sama nie ma przekonania. A może i ma, ale wyrzuty sumienia gaszą w niej to przekonanie. Aktorka ma bardzo trudne zadanie, bo jej bohaterka cały czas się miota. Z jednej strony stanowcza, dyskutuje z ojcem, kłóci się, zatrudnia kolejne opiekunki, a ostatecznie oddaje ojca do zakładu opiekuńczego. Z drugiej strony przybita całą sytuacją, zniechęcona, nie radząca sobie z emocjami. Magdalena Myszkiewicz jest wiarygodna w tej roli i z powodzeniem niesie ciężar aktorskiego zadania.

Widzowie oglądają spektakl z punktu widzenia ojca. Dlatego dosyć szybko następuje pierwsze zaskoczenie, kiedy wszystko, co zostało powiedziane w pierwszej scenie, już w drugiej okazuje się nieprawdą, bo głównemu bohaterowie chodzą po głowie różne rzeczy. Bo nie poznaje ludzi, nie pamięta przeszłości. Dzięki temu spektakl utrzymuje napięcie od pierwszej do ostatniej sceny.

Po serii spektakli tak zwanych eksperymentalnych cieszy dobry tekst, dobre aktorstwo i dobry teatr.

Florian Zeller to wielokrotnie nagradzany francuski pisarz i dramaturg. Jego utwory zostały przetłumaczone na kilkanaście języków, a sztuki z powodzeniem wystawiane są na wielu europejskich scenach. „Ojciec" to siódma sztuka teatralna Zellera, tragifarsa, którą The Times uznał za „jedną z najlepszych sztuk teatralnych dziesięciolecia", a The Guardian „najbardziej oklaskiwaną i uznaną sztuką dekady". Ekranizacja sztuki (w reżyserii samego autora) otrzymała dwa Oscary w 2021 roku.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
12 października 2022
Portrety
Norbert Rakowski

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...