Wbrew trudnościom jednak do przodu

podsumowanie sezonu - Teatr Muzyczny w Lublinie

Dawno minęły już czasy, kiedy lato było okresem, w którym życie artystyczne zamierało. Teraz trwa również w wakacje, choć z mniejszą niźli w sezonie intensywnością. A to daje czas i możliwość na powracanie myślą do wydarzeń minionych i refleksję nad nimi. Niedawno pisaliśmy, jak poprzedni sezon przebiegał w Teatrze im. J. Osterwy, dziś zaś zajmiemy się Teatrem Muzycznym

Jeśli kiedyś, po latach, ktoś sięgnie do "Przewodnika repertuarowego Teatru Muzycznego w Lubinie na sezon artystyczny 2010-2011" i na jego podstawie będzie chciał ocenić działalność placówki w tym okresie, dojdzie zapewne do wniosku, że był to czas bogaty w różnorodne wydarzenia. Pięć premier zapowiedzianych na sezon istotnie może robić wrażenie. Ale - jak to często bywa - zapowiedzi to jedno, a życie - co innego. Z owych pięciu zapowiedzianych premier zrealizowano trzy: dwa koncerty oraz bajkę. Takie realizacje niewątpliwie poszerzają ofertę teatru, ale fundamentem repertuaru raczej być nie mogą. Nawet jeśli są to przedsięwzięcia udane pod względem poziomu artystycznego.

Bowiem trzeba rzec, iż były to realizacje udane. Koncert "Karnawał zwierząt" Camille’a Saint-Saënsa wypełnił z powodzeniem swą - zapisaną w podtytule - funkcję edukacyjną. Pozwolił młodym słuchaczom poznać instrumenty muzyczne, ich brzmienie i tkwiące w nich możliwości, a także pokazał, że muzyka jest polem, na którym rozkwita wyobraźnia, a nawet poczucie humoru. Był też okazją do zaprezentowania umiejętności orkiestry teatru, która w ostatnich sezonach ogromnie podniosła swój poziom. Mogła się również podobać druga realizacja dla młodych widzów - bajka "Kopciuszek", kolejne wspólne przedsięwzięcie Jerzego Turowicza (adaptacja i reżyseria) i Janusza Bacy (muzyka). Spektakl pokazujący klasyczną baśń Charlesa Perraulta w duchu wymagań i oczekiwań współczesnego młodego odbiorcy.

Atrakcyjną propozycją dla dorosłych był natomiast koncert "Usta milczą, dusza śpiewa…" , którego bohaterem był chór Teatru Muzycznego, prowadzony przez Agnieszkę Tyrawską-Kopeć. To artyści, którzy biorą udział we wszystkich realizacjach teatru, ale rzadko pojawiają się na pierwszym planie, a jeszcze rzadziej doczekują wzmianek w recenzjach, a przecież prezentują poziom naprawdę bardzo wysoki, na co zwrócił uwagę nawet tak znakomity znawca. sceny muzycznej, jak Bogusław Kaczyński. Dobrze zatem się stało, iż artyści chóru otrzymali okazję szerszego zaprezentowania swoich umiejętności. I okazję ową w pełni wykorzystali, prezentując się z jak najlepszej strony, szczególnie w repertuarze musicalowym.

Pewną rekompensatą za niepełną realizację premierowych planów był - niejako nadprogramowy - kończący sezon "Wielki Koncert Galowy". W jego trakcie doszło do zdarzenia nadzwyczaj rzadko spotykanego, a w lubelskim teatrze bezprecedensowego - publiczność zgotowała wykonawcom owację na stojąco nie tylko po całym koncercie, ale także już po jego pierwszej części. Ale trudno się temu dziwić. Świetnie bowiem wypadli w nim czołowi soliści Teatru Muzycznego: Renata Drozd, Dorota Laskowiecka, Katarzyna Sałacińska, Tomasz Janczak i Grzegorz Szostak. A wręcz do białości rozgrzało widownię "Więzienne tango" z musicalu "Chicago", w którym wyraziste, pełne sex appealu role stworzyły: Mariola Drozd, Krystyna Górska, Malina Kęsicka, Barbara Królikowska, Monika Rej i Magdalena Rembielińska.

Dla pełni obrazu sezonu wspomnijmy jeszcze o debiucie Renaty Drozd w roli Violetty w "Traviacie". Piękny, krystalicznej czystości sopran i świetne, ale nader dyskretne aktorstwo, wsparte naturalnym wdziękiem i nadzwyczajną urodą solistki sprawiły, że oto pojawiła się Violetta chciałoby się rzec: modelowa. Szkoda tylko, że pani Renata tak rzadko wykonuje tę partię. Warto także odnotować ciekawy repertuarowo koncert papieski w lubelskiej archikatedrze, a także prestiżową nagrodę Ariona, którą z okazji Dnia Śpiewaka uhonorowano Tomasza Janczaka.

Tak w dużym skrócie wyglądał sezon 2010/2011 w Teatrze Muzycznym. Kolejny sezon niewątpliwie trudny, w którym jednak artyści pokazali się z naprawdę dobrej strony. Nasuwa się jednak pytanie, na jak długo jeszcze wystarczy im cierpliwości i sił, by mimo wszelkich przeciwności wciąż ciągnąć ten wózek? Na razie przed nimi swego rodzaju epilog sezonu, którym będzie występ (26 sierpnia) z operetką "Hrabia Luxemburg" w programie Europejskiego Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy. Życzymy powodzenia. I oby nowy sezon był łatwiejszy od tego minionego.

Andrzej Z. Kowalczyk
Polska Kurier Lubelski
1 sierpnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...