Wciąż jestem obca!

„Cudzoziemka" - aut. Marii Kuncewiczowe - reż. Katarzyna Minkowska - Teatr Polski w Poznaniu

„Cudzoziemka" Marii Kuncewiczowej to niezwykłe dzieło z klasyki literatury polskiej wyróżniające się osobistą, kobiecą narracją, przesiąkniętą biografizmem i rzeczywistością rodziny autorki. W spektaklu Minkowskiej silna korespondencja oglądanej przez nas fikcji z rzeczywistością ujawnia się od samego początku.

Pierwszym z środków temu służących jest obsadzenie w tytułowej roli Alony Szostak – aktorki rosyjskiego pochodzenia. Jej doświadczenie emigracji wiarygodnie oddaje znaną opowieść silnie wspartą historią matki Kuncewiczowej – Adeliny z Dziubińskich. Drugim elementem jest sposób prowadzenia narracji zaprezentowany na samym wstępie. Bohaterka – przez dłuższy czas prowadzi monolog spod sceny, ze strony widowni. Kieruje słowa bezpośrednio do pierwszych rzędów angażując widzów. Jej ekspresja, nawiązywany z publicznością kontakt stwarza namiastkę kreacji „teatru w teatrze". Róża Żabczyńska (Alona Szostak) obserwuje z boku przygotowania do pochówku swojego ciała. Uważnie przygląda się poczynaniom najbliższych, jednak jej głos jest dla nich zupełnie niesłyszalny.

Śmierć tytułowej bohaterki staje się pretekstem do rozwiniętych retrospekcji, których swobodny, momentami zabawny ton studzi chłód prawdziwych wspomnień męża Adama (Andrzej Szubski) oraz obiektywnej córki Marty (Monika Roszko). Jedynie syn Władyś, lecz (Michał Sikorski) mechanicznie wypełnia wolę zmarłej matki. Jego postać jest przejaskrawiona w kolejnych scenach również wydobywa gorycz życia tytułowej Cudzoziemki. Jej trudna emigracja generuje żal przemycany wypowiedziach ogólnie adresowanych do Polaków. „Wołali: Rosjanka" – pojawia się, jak refren. Widmo emigracyjnych traum wiedzie za sobą ból niepełnionej miłości. Wszystko to skutkuje pełnym zawodu życiem, gniewem na rzeczywistość degradującym najistotniejsze relacje.

Powrót do dziecięcego strachu Władysia i Marty, zakotwiczenie Róży w zakończonej już relacji, muzyczne aspiracje wiążące się z silną presją wywieraną na Marcie, sprzyjają przepracowaniu najtrudniejszych doświadczeń. Wyjaśnia to jedna z końcowych scen i monolog Marty – ponownie kierowany do widzów, przypominający nam o współuczestnictwie i współkreowaniu obserwowanego przez nas świata. Marta przyrównuje jej relację z matką do opowieści o Roszpunce i matce kochającej realnie wyłącznie samą siebie. Każda kolejna scena od początku widowiska zbliża nas do niewygodnej prawdy o nieodwracalnych konsekwencjach toksycznego oddziaływania na dzieci, męża, a w szczególności synową (Kornelia Trawkowska).

Pojawia się też wizualizacja swoistej „martwoty życia" Róży, otwarcie przyznającej, iż „nigdy naprawdę nie żyła". Świecki obrządek wskazuje na nieprzynależność do żadnej religii, równolegle, w pełni do żadnej z narodowości i żadnej z wspólnot. Tworzenie własnego świata pompatycznej sztuki, zaowocowało zupełnym wycofaniem się z realnego życia.

Spektakl jest niesamowicie umuzyczniony za sprawą stale pojawiającej się muzyki Wojciecha Frycza.Orkiestra otwiera akcję, i pojawia się w końcowych scenach wieńczących pracę zespołu solowymi popisami wokalnymi głównej bohaterki. Dokładnie prowadzony scenariusz jasno nakreśla, do jakich zdarzeń powracamy w ślad za postaciami.

Naturalność dialogów, ścisły kontakt z widzem, wydobywa ukryty na pozór psychologizm. Dobrze zostaje również uchwycona perspektywa matki, żony, dawnej kochanki, emigrantki, kobiety niespełnionej w jednej osobie. Rosyjskie fragmenty śpiewane przez odtwórczynię głównej roli przypominają nam o najdotkliwszym i najbardziej wpływowym, nieodzownym elemencie jej życia, jakim jest mentalna, kulturowa obcość. Dynamicznie zmieniający się czas akcji determinują światło (Paulina Góral, Maciej Kaszyński) oraz świetnie dobrana scenografia (Katarzyna Minkowska, Łukasz Mleczak).

Całość w bardzo wyważony sposób oddaje ducha powieści przekładając go na ogromnie bliską nam dzisiaj perspektywę życia pozbawionego akceptacji i wciąć ujawnianych na światło dzienne oczekiwań wobec świata (jak pokazuje to zaakcentowana postawa Władysia, w której ślepo podąża za matką).

Z poznańskiego spektaklu nie sposób nie wynieść głębokiej refleksji nad znaczeniem (i dalszym wpływem) wartości jednostki, okalanej jednak błyskotliwym kolorytem w efekcie pracy całego zespołu.

Joanna Tomaszewska
Dziennik Teatralny Poznań
5 grudnia 2022

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...