Wciąż jestem obcy

"Efekt Dopplera" -Teatr Szwalnia w Łodzi

Efekt Dopplera to zjawisko fizyczne, którego istotę stanowi fakt, że dźwięk emitowany jest cały czas na jednej wysokości, a tylko obserwator słyszy zmiany jego tonu. Wszystko to spowodowane jest przez ruch źródła dźwięku lub obserwatora. W praktyce - gdy odległość między źródłem, a odbiornikiem fali rośnie, to częstotliwość fali maleje i odwrotnie. Możemy to zaobserwować zarówno w przypadku światła, jak i muzyki. Jednak co to ma wspólnego z teatrem?

„Efekt Dopplera” to spektakl, który powstał pod czujnym okiem Marcina Brzozowskiego - dał on szansę studentom III roku Wydziału Aktorskiego PWSFTviT na zaprezentowanie łódzkim widzom swojego warsztatu. Przedstawienie kilka tygodni temu otrzymało nagrodę publiczności na Międzynarodowym Festiwalu Szkół Teatralnych w Moskwie, a reakcje zgromadzonych w Teatrze Szwalnia widzów potwierdzają zasadność tego wyróżnienia. „Efekt Dopplera” inspirowany jest scenami z filmów Jima Jarmuscha. W obrazach tego reżysera bardzo często występowali znani muzycy, m.in. Joe Strummer, Tom Waits, John Lurie, Iggy Pop, członkowie zespołów “The White Stripes” oraz “Wu Tang Clan”. W spektaklu, który możemy oglądać w Teatrze Szwalnia, ważną postacią jest Charlie Parker, wybitny amerykański saksofonista jazzowy, który w wieku 18 lat przyjechał do Nowego Yorku, gdzie rozpoczął karierę (nie pojawia się bezpośrednio, jako jedna z postaci, lecz nawiązania do jego osoby odnajdujemy w utworach muzycznych nuconych przez bohaterów oraz w osobie jego fana, młodego chłopaka grającego na saksofonie, który jest zafascynowany muzykiem). Ten element jego biografii jest niezwykle istotny, staje się on bowiem punktem wyjścia do opowiedzenia historii ludzi szukających w Nowym Yorku szczęścia. Jednak szybko okazuje się, że bohaterowie przede wszystkim uciekają przed nieszczęściem i pustką, która im towarzyszy. 

Przedstawienie składa się z serii scen, z których każda jest opowieścią o ludziach, jacy w poszukiwaniu lepszego życia postanowili przeprowadzić się do jednej z największych i najbardziej magicznych metropolii w Stanach. Nowojorscy imigranci do końca życia czują się kimś z zewnątrz, przyjezdnymi, obcymi. Poznajemy Helmuta Grotenberga (Przemysław Kurek), który przyjechał z Niemiec Wschodnich i z uporem maniaka nazywa Brooklyn Brooklandem. Obserwujemy perypetie taksówkarza (Konrad Michalak), u którego pewnego dnia kurs zamawia niewidoma dziewczyna (Magdalena Woźniak), którą mężczyzna wypytuje o szczegóły jej intymnego życia, bo chciałby wiedzieć, jak robią to niewidomi. Jednak jednym z najtrudniejszych kursów był ten, gdy do samochodu wsiada Yo-yo (Daniel Misiewicz) i jego szwagierka Angela (Ewelina Kudeń), która prowadzi dość swobodny tryb życia. Dialog członków rodziny szybko przeradza się w potok przekleństw. Wynaturzenie relacji rodzinnych obserwujemy także w scenie rozmowy Shell (Joanna Osyda) i jej sławnej i bogatej kuzynki Katie (Ewelina Kudeń), która nie bardzo ma ochotę przypominać sobie o ubogich krewnych. Przedmiotowe podejście do drugiego człowieka reprezentuje także sławny aktor Steve (Krystian Modzelewski), który zaczyna traktować poważnie odwiedzającego go Freda (Piotr Witkowski) dopiero w momencie, kiedy okazuje się, że ten ma wpływowych znajomych. W pamięć zapada także scena, w której turystka (Aleksandra Derda) wysłuchuje żebraka (Krystian Modzelewski) opowiadającego, że spotkał Elvisa Presleya - rzekomo muzyk podarował mu swój grzebień, każąc oddać go dziewczynie. Żebrak prosi o zapłatę za grzebień, a zgrabna historyjka o królu rock and rolla staje się sposobem na wyłudzanie pieniędzy. Poznajemy też grającego na saksofonie fana Charliego Parkera (Mateusz Olszewski), sfrustrowanego DJ’a i jego dziewczynę oraz przyjaciół Alexa i Izaaka, którzy prowadzą ze sobą absurdalne dialogi. Każda ze scen obnaża powierzchowność wzajemnych relacji i poczucie osamotnienia, które towarzyszy mieszkańcom Nowego Yorku.

Spektakl już samą strukturą nawiązuje do twórczości Jarmuscha, budową przypomina bowiem jego „Dym”, „Brooklyn Boogie”, czy „Kawę i papierosy”, czyli film będący zbiorem 11 podobnie sfilmowanych rozmów. W tym obrazie kinematograficznym przy kawie zasiadają muzycy: Iggy Pop, Tom Waits, RZA i GZA z Wu-Tang Clanu i aktorzy: Bill Murray, Roberto Benigni, Alfred Molina czy Steve Coogan. To właśnie rozmowę Coogana i Moliny widzimy w „Efekcie Dopplera” (Steve i Fred). Przedstawienie rozgrywa się w bardzo oszczędnej scenografii, którą tworzą trzy samochodowe siedzenia, zmieniające swoje zastosowanie w zależności od potrzeb danej sceny (raz są wnętrzem samochodu, innym razem tworzą centrum salonu, lub są miejscem spotkań przyjaciół) oraz drabina. Klamrę kompozycyjną stanowi „Summertime” Parkera - legendarny utwór śpiewany jest przez wszystkich aktorów na początku spektaklu, słyszymy go także pod koniec przedstawienia. 

„Efekt Dopplera” to przedstawienie, które zainspirowane zostało wybitnymi działami kinematograficznymi, nie brak tu też świetnej muzyki. Spektakl jest zatem syntezą tego, co w sztuce najlepsze. Choć bogactwo odniesień zawartych w przedstawieniu w pełni są w stanie docenić jedynie wielbiciele twórczości Jima Jarmuscha, i bez tej wiedzy można zinterpretować spektakl jako opowieść o zagubieniu, samotności i poszukiwaniu szczęścia w świecie, który wydaje się być zupełnie obcy, wrogi, nieprzychylny. Dzięki temu opowieść zyskuje uniwersalny wymiar, a fakt, iż można ją czytać na tak wielu poziomach, jest jej największym atutem.

Tytułowe zjawisko fizyczne to metafora obrazująca różne punkty widzenia - dźwięk emitowany jest cały czas na jednej wysokości, a tylko obserwator słyszy zmiany jego tonu. Podobnie jest z otaczającą rzeczywistością - świat jest wciąż taki sam, tylko jego odbiór uzależniony jest od naszego położenia.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
20 listopada 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia