Wędrowiec na rowerze

"Labirynt. 13 bajek dla dorosłych" - reż. Krzysztof Jasiński - Krakowski Teatr Scena STU

Każdy labirynt ma swoją tajemnicę. Krążenie po nim może nas do niej przybliżyć, ale niekoniecznie pozwoli nam ją odkryć. Może tego dokonać jedynie ten, kto ma otwarty umysł. Ten jest zwycięzcą. Tego najbardziej potrzebujemy oglądając spektakl w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego - otwartego umysłu.

Na początku była książka. Napisał ją Michael Ende, niemiecki autor powieści z gatunku fantasy, z których największym powodzeniem cieszyły się zekranizowane "Momo" i "Niekończąca się historia". Ale to "Zwierciadło w zwierciadle. Labirynt" stało się książką, którą najbardziej cenił. W zbiorze krótszych lub dłuższych opowiadań umieścił Anioła, Diabła, Króla i Królową, Pannę Młodą, Kozła i Sztukmistrza, a przede wszystkim Wędrowca, który musi przejść kolejne wtajemniczenia, żeby dotrzeć do środka Labiryntu. Warunek jest jeden - tylko szczęśliwy może dotrzeć do celu i tylko szczęśliwy może się z Labiryntu wydostać. Sztuką jest zatem być szczęśliwym pośród tylu nieszczęść, które się spotyka wokół.

Przenieść na scenę zbiór metaforycznych, oderwanych od rzeczywistości, i w treści i w formie, opowiadań to nie lada zadanie dla reżysera teatralnego. Szczególnie, jeśli się dysponuje niewielką sceną. A jednak Krzysztofowi Jasińskiemu w Teatrze STU ta sztuka się udała. Nie zapominajmy, że teatr jest sztuką wyobraźni i właśnie na wyboraźnię mocno postawili realizatorzy zarysowując tylko lekko pewne elementy scenografii, które mają sugerować widzowi treść i wyzwalać w nim różnorodność interpretacji.

To dobrze i źle jednocześnie. Bo jeśli widz nie ma bujnej wyobraźni, to się pogubi w tym labiryncie, ale jeśli ma, poradzi sobie doskonale. I wcale nie potrzebuje do tego książki. Jestem przeciwna teorii, że w przypadku tego przedstawienia bez książkowego pierwowzoru nie można zrozumieć o co chodzi. Można, bez czytania książki. Reżyser wykonał ogromną pracę, składając wszystko tak, żeby wybrane historie tworzyły spójną całość, którą łączy wątek Wędrowca, który może być alter ego każdego z nas. Wędrowiec jest cały czas w podróży. Cały czas dąży do celu. Podąża do czekającej na niego narzeczonej, czeka na pociąg, który niekoniecznie przyjedzie. Zawsze gdzieś w oddali majaczy przed nim cel, ale rzadko go osiąga. Podróż, w trakcie której spotyka przedziwne postaci, symbole, przydarzają mu się nieoczekiwane zdarzenia, staje się ważniejsza i ciekawsza niż cel, który po osiągnięciu często rozczarowuje. Jego podróż to metafora naszej codzienności, naszego życia pełnego oczekiwań, zniecierpliwienia, ale też braku uważności na "tu i teraz".

Patrząc na Wędrowca przeglądamy się jak w lustrze, w którym widzimy swoje odbicie, czasem zniekształcone, czasem niewyraźne, czasem zbyt wyraźne.

Labirynt, który stworzył Ende, zaprasza do poszukiwań tego, co ważne w życiu. Na teatralnej scenie widzimy to jeszcze wyraźniej.
Wszystko zaczyna się od głosu tajemniczego Hora (użyczył go kilka dni przed śmiercią wybitny aktor Jerzy Trela).

"Przepraszam, nie mogę mówić głośniej. Nie wiem, kiedy mnie usłyszysz, ty, do którego mówię. I czy w ogóle mnie usłyszysz? Nazywam się Hor." - "Zwierciadło w zwierciadle. Labirynt" Michael Ende.

W ciszy i ciemności brzmi to przejmująco. Już z tego wstępu możemy się domyśliać, że będzie tajemniczo, niesamowicie, że wybieramy się w wyjątkową podróż.

Potem robi się jaśniej i weselej, ponieważ na scenie wita nas Kozioł (Micha Barczak). Aktor tchnął w tę postać mnóstwo energii. Zapowiadając przedstawienie wdaje się w rozmowy z publicznością, zachęca do uczestnictwa w tym, co się dzieje. Mamy wrażenie, jakbyśmy przenieśli się do cyrku, tym bardziej, że po chwili pojawia się Sztukmistrz (Marcin Zacharzewski), który idzie po linii i już słyszymy piosenkę "Linoskoczek" Leszka Aleksandra Moczulskiego wykonywaną przez wszystkich aktorów. To właśnie płynne przejścia między scenami i historiami są zaletą tego spektaklu. Pomimo wielości wątków i postaci, pomimo włączenia do przedstawienia mniej lub bardziej znanych utworów z muzyką Jana Kantego Pawluśkiewicza, pomimo ledwo zarysowanej scenografii, wszystko jest spięte w całość umiejęnym wyborem opowiadań. A trudno utrzymać w ryzach tak wyrafinowaną treść obudowaną takim nadmiarem abstrakcji.

Na pewno duża w tym zasługa aktorów, którzy grają na wysokim poziomie. Robert Koszucki obdarza swojego Wędrowca pewną lirycznością, delikatnością i wrażliwością. Podczas całej drogi, a dosłownie jazdy na rowerze wokół sceny, kibicujemy mu. Chcemy, żeby stał się szczęśliwy i wyszedł z labiryntu.

Beata Rybotycka i Andrzej Róg tworzą mocny duet, szczególnie w scenach kameralnych, w których są tylko we dwoje.

Mocnym akcentem jest na pewno Joanna Pocica, która, jak przystało na Anioła, jest obdarzona anielskim głosem i wokalnie wiedzie prym w przedstawieniu.

Jeśli scenografia ogranicza się tylko do kilku elementów, które się przesuwają, wznoszą, opadają, to stroje są bardzo bogate i mocno charakteryzują wszystkie postaci - biały Anioł na szczudłach w powiewnej białej szacie, łysiejąca Królowa, której mocna pozycja jest zaznaczona suknią. Sztukmistrz, Kozioł czy Panna Młoda. Wszyscy jeszcze zanim się odezwą, już przedstawiają się publiczności.
Tradycyjnie w Teatrze STU ważną rolę odgrywają wizualizacje. I tradycyjnie przypominają nam o "tu i teraz", o tym, że jak bardzo byśmy nie popłynęli w świat fantazji, to rzeczywistość bardzo ją przypomina. Pewne ludzkie typy rodzą się w każdych okolicznościach, w każdym świecie, nawet fantastycznym. I o tym nigdy nie powinniśmy zapominać. Powrót do rzeczywistości może być bolesny. Dlatego trzeba zachować otwarty umysł. Tego życzę widzom.

Obsada: Michał Barczak - Kozioł, Robert Koszucki - Wędrowiec, Joanna Pocica - Anioł, Marcin Zacharzewski - Sztukmistrz, Beata Rybotycka - Stara Królowa, Andrzej Róg - Stary Król, Martyna Solska - Panna Młoda.

Adaptacja i reżyseria: Krzysztof Jasiński, przekład: Jerzy Korpanty, dekoracje: Katarzyna Wójtowicz, kostiumy: Anna Czyż, muzyka: Jan Kanty Pawluśkiewicz, wizualizacje: Emila Sadowska, asystent reżysera: Grzegorz Suski, opracowanie muzyczne: Konrad Mastyło, przygotowanie wokalne: Justyna Motylska, charakteryzacja: Julia Siekańska, zdjęcia: R. Krzyżowski.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
10 czerwca 2023

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...